Harry miał mnóstwo zmartwień. Od tych sprawiających wrażenie błahych, jak egzaminy, a jednak rzutujących na całą jego przyszłość, po te związane ze Śmierciożercami, decydujące czy będzie miał szanse na jakąkolwiek przyszłość. Mimo to nie potrafił skupić się ani na podręczniku od Transmutacji, ani odnaleźć żadnego tropu, który doprowadziłby ich do kryjówki popleczników Czarnego Pana. Było to o tyle trudniejsze, że wszyscy zdawali się odsuwać go od tej sprawy, żyjąc w zadufanym przekonaniu, iż jest na to za młody. Jego wiek nie wydawał się stanowić problemu wtedy, gdy zabijał Voldemorta ani nawet wtedy, gdy Voldemort pozbawiał go wszystkich, których kochał - a jednak za każdym razem gdy na horyzoncie pojawiało się coś mrocznego, spowijającego w cieniu czarodziejski świat farsa zaczynała się od nowa. Dumbledore i Zakon udawający, że wszystko jest w porządku, co doprowadzało go do szewskiej pasji, nawet jeżeli wynikało z troski. Ilu ofiar dałoby się uniknąć, gdyby pozwolono mu działać?
Zirytowany odrzucił podręcznik w róg łóżka, zdając sobie sprawę z marnych szans efektownej nauki w obecnym stanie ducha. Przeniósł spojrzenie z odległych widoków Zakazanego Lasu, wokół którego mgła owinęła się jak srebrne nici przetykane zielonymi igłami drzew i skierował je na miotłę. Zostawił ją opartą o kufer, w pośpiechu umiejscawiając gdziekolwiek, byleby nie spóźnić się na kolejne zajęcia. Rączka dalej lśniła, paradoksalnie przypominając mu o mętności oczu Malfoya i myśl rozkwitła w jego głowie, nie dając się stłumić żadnymi racjonalnymi argumentami. Potrzebował oderwania, jakiegokolwiek - jeżeli tylko mogło zepchnąć wszystkie czarne echa przeszłości w kąt, był gotów to zrobić.
Tak niewielki gest jak naprawa Nimbusa zdołała wykrzesać z niego słabą iskrę radości, która nabierała ogromnego znaczenia w perspektywie morza ciemności, jakie rozlało się po jego wnętrznościach. Czuł nieodpartą potrzebę odwdzięczenia się, ale wymyślenie czegokolwiek, czego mógłby potrzebować arystokrata od osoby pokroju gryfona przyprawiało go jedynie o ból głowy, nie przynosząc oczekiwanych efektów. Zwykła forma podziękowań również nie wchodziła w grę, bo wdzięczność jeszcze nie oznaczała utraty godności - nie zamierzał puścić w niepamięć wszystkich doznanych przykrości za sprawą jednego miłego uczynku. A zwłaszcza wtedy, gdy nie miał pewności jakie motywy nim kierowały. Wystarczało jedno spojrzenie na Malfoya, by wiedzieć, że bezinteresowność nie leżała w jego naturze, co czyniło wszystko jedynie bardziej zawikłanym i frustrująco pozbawionym sensu dla Harry'ego.
Ostatecznie zdecydował się na coś, co było względnie bezuczuciowe, łatwe do zdobycia oraz miało małe szanse na pogrążenie go. Przynajmniej zdawało się takie być, nim jeszcze przystąpił do faktycznego przygotowywania eliksiru. Odnalazł w podręczniku sposób przygotowywania mikstury mającej ułatwiać zasypianie, co wziął za względnie użyteczne i, co najważniejsze, proste. Musiał poprosić Neville'a o użyczenie kilku składników, ale było to lepsze od zakradania się do schowku Snape'a i miało jeden, duży plus. Chłopak bowiem był na tyle niezdarny, by pięć minut przepraszać go za nadepnięcie na szatę; Harry prawie się przewrócił, ale nie przeszkadzało mu to tak długo, jak Longbottom nie pamiętał o zapytaniu o przyczynę sporządzania eliksiru, który na zajęciach mieli dobry czas temu.
Poświęcając się nużącej, ale na swój sposób odstresowującej czynności obierania korzeni sennych wierzb z północy, miał nadzieję, że Hermionie i Ronowi jeszcze trochę czasu zajmie kłótnia o Lavender. Nie lubił napiętej atmosfery między ich trójką, zwłaszcza odgrywając rolę przekaźnika ich osłych wypowiedzi, ale sprzeczki tego typu weszły im już w nawyk, tak samo jak godzenie się kolejnego dnia, a on dzięki temu miał chwilę dla siebie, bez natrętnych pytań, na które sam nie znał odpowiedzi. Ponieważ szczerze nie rozumiał poświęcania wieczoru na znienawidzone przygotowywanie wywaru, kiedy na głowie miał tyle innych spraw, dla kogoś takiego jak Malfoy.
CZYTASZ
unknown pleasures ; drarry
FanfictionHarry Potter pokonał Voldemorta, ale pojmanie wszystkich jego popleczników w chaosie po bitwie okazało się znacznie trudniejsze. Nie zamierzają wycofać się w cień, z wciąż żywą nienawiścią i pragnieniem zemsty - a on znajduje sojusznika w osobie po...