- Panie Potter! Panie Potter!
- Dasz mi w końcu spokój? - Harry machnął ręką z irytacją na widok młodego chłopaka, który znowu czekał pod wejściem do jego biura. Kolejny raz w tym tygodniu.
- Nie może mi pan udzielić wywiadu? Krótkiego! - Młodszy mężczyzna rzucił błagalnie. - Nie chcą zaliczyć mi stażu w Proroku, bo nic jeszcze nie opublikowałem...
- To chyba nie jest mój problem. - Wybraniec wzruszył ramionami i zamknął mu drzwi przed nosem.
- Cholerny Prorok... - Mruknął, ale przystanął zaalarmowany, bo nie był sam w swoim biurze.
Odruchowo sięgnął po różdżkę przypiętą do paska spodni, ale zreflektował się po sekundzie, ponieważ stojąca pod oknem postać obróciła się ukazując swoją twarz.
- Jak zwykle nie uprzedzasz o swoich wizytach. - Warknął i rzucił długi aurorski płaszcz na wieszak stojący w kącie.
- Gdzie w tym zabawa? Lubię ten wyraz na twojej twarzy, gdy nie wiesz czy mnie zaatakować czy poklepać po plecach.
- Też cię miło widzieć, Theo. Czego chcesz? - Harry rzucił sucho i opadł na swój wysłużony fotel gestem wskazując kumplowi równie wytarte krzesło przed biurkiem.
Nott usiadł z gracją zakładając nogę na nogę odsłaniając tym samym mało eleganckie, oczojebne czerwone skarpetki w znicze, które wyjątkowo kontrastowały z eleganckim czarnym garniturem, który na co dzień nosił.
- Malfoy wrócił do Londynu i żąda zwrotu z depozytu Malfoy Manor. - Theodor powiedział pewnym głosem, bardzo profesjonalnym, bo przecież był...
- Jesteś tu jako jego prawnik czy przyjaciel? - Potter zagadnął wyczarowując kubek mocnej, czarnej jak smoła kawy i sięgając po papierosa, bo przecież to było duo doskonałe - kawa i fajek.
- Mógłbyś nie palić w mojej obecności? Nawet czarami ciężko pozbyć się tego smrodu z ubrań. A to jest Mabucci. - Theo skrzywił się teatralnie i poprawił rękaw drogiej marynarki. - A wracając do twojego pytania, jestem tu w skomplikowanej roli przyjaciela, który przypadkiem ukończył studia prawnicze i został przez niego wybrany do reprezentowania jego interesów.
- Słyszałem, że skończył terapię. - Harry mruknął pod nosem pijąc niespiesznie swoją kawę widząc jak Nott traci całe rozbawienie z twarzy.
- Szczerze mówiąc myślałem, że się nie pozbiera.
- Śmierć rodziców, narzeczonej i nienarodzonego dziecka? Kurwa, ciężko się po tym pozbierać. - Potter przytaknął ponuro. - Nie odezwał się do mnie, ale chyba nie potraktuję tego osobiście, że wysłał tu ciebie.
- Och, czuję się zaszczycony. - Theodor parsknął i wyjął z teczki plik dokumentów. - Przejrzyj to, Pot i daj mi znać co z jego posiadłością. Strasznie się uparł, że chce ją z powrotem.
- Śledztwo w sprawie jego rodziców jest zamknięte od lat... Myślę, że Marsh nie będzie miał nic przeciwko.
- Ogarnij to. - Theo rzucił lekko i wstał z niewygodnego krzesła.
- Odpowiedziałbym, żebyś pocałował mnie w dupę, bo mam milion papierów do przejrzenia przed twoimi, ale... - Harry wymruczał z irytacją, ale Nott przerwał mu z szerokim uśmiechem:
- Ale jestem twoimi najlepszym przyjacielem i zarobisz dla mnie wszystko?
- Nie, bo dzisiaj grasz w golfa z Ministrem Magii, ty pieprzony dupowłazie. A moim najlepszym przyjacielem jest Ron.
- Srutututu. - Powiedział na pożegnanie i opuścił jego gabinet pewnym krokiem.
Harry Potter czasem głęboko się zastanawiał, co w jego życiu poszło nie tak, że w pewnym momencie bardziej zakumplował się ze Ślizgonami niż z resztą normalnych ludzi.
Wiedział co - na jego drodze pojawiła się pewna kobieta, która skradła jego uczucia, zabrała jego serce, zniszczyła go od środka. Bo postanowiła wyjść za Theodora Notta. Bo taka właśnie była jego pieprzona Pansy Parkinson. Teraz już nie jego. Teraz już Nott.
CZYTASZ
HISTORIE - HARRY POTTER
FanfictionOto historie ich dorosłego życia - bo kogo kocha trzydziestoletni Harry Potter? Jaka jest Luna Lovegood? I co przyniosło życie Draco Malfoyowi? Chodź i zobacz.