xPANSYx

515 45 1
                                    

Siedzieli na dachu jednego z wyższych budynków w Londynie, na miękkim kocu, z otwartą butelką wina, żelkami i papierosami, które żarzyły się właśnie w ich dłoniach.

- Nadal nie wierzę, że to zrobiłeś, oszołomie. - Powiedziała wesoło i podciągnęła jego koszulkę do góry by w miejscu na szerokiej piersi, gdzie wewnątrz ciała znajdowało się jego serce, zauważyć świeżo wykonany, spływający krwią tatuaż.

Znak nieskończoności i jej imię wplecione w strukturę symbolu. Panny.

- Mogłem walnąć sobie datę naszego ślubu, ale oskarżyłabyś mnie o asekuranctwo, Pansy Potter. - Odparł i musnął dłonią obrączkę widniejącą na jej szczupłym palcu.

Trudno było uwierzyć, że przed paroma godzinami wzięli ślub w towarzystwie Urzędnika Ministerstwa Magii i Rona, bo przecież musieli mieć jakiegoś oficjalnego świadka.

Potraktowali ceremonię z prawdziwą powagą - ona ubrana była w krótką koszulkę nad pępek z napisem Fuck This World, jeansowych szortach i ciężkich oficerskich butach, on z kolei wciągnął na siebie czarny t-shirt, spodenki khaki i trampki.

To było ich, tak bardzo ich, że nie potrzebowali grać wedle z góry narzuconych zasad.

- Nie powinieneś pić, tatuaż będzie dłużej się goił. - Mruknęła widząc jak pociąga solidnego łyka prosto z butelki.

Wzruszył ramionami i wyciągnął się na kocu obserwując wyjątkowo malowniczy zachód słońca rozciągający się w oddali.

- Jak wda się zakażenie, to będzie niemal romantycznie, co? - Rzucił, a ona parsknęła śmiechem i ułożyła się obok chwytając jego ciepłą dłoń.

W końcu czuła się na miejscu, po tylu latach walki ze sobą. W końcu przestała oszukiwać samą siebie, bronić się przed tym, co nieuniknione. Dopuściła do siebie głos serca, kompletnie ignorując rozsądek. Wreszcie była uczciwa sama ze sobą.

W końcu była jego. Była jego Panny. Teraz już Potter.

HISTORIE - HARRY POTTEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz