*ANTHONY*

597 33 1
                                    

Quinnie Goldstein budziła w nim niepokój. Jego cioteczna babka wyglądała lepiej niż niejedna z jego rówieśniczek, a przecież miała już około stu lat.

Wciąż wprawiała w zachwyt swoimi pięknymi blond lokami o lekko truskawkowym zabarwieniu. Jej symetryczna twarz w kształcie serca przyciągała spojrzenie. Najbardziej niebezpieczne jednak były jej oczy - bystre, lustrzane, niebieskie zmieszane ze srebrem. Oczy, które potrafiły czytać z duszy i umysłu.

Nie wiedział, dlaczego zażyczyła sobie spotkania z nim, bywała w Anglii niezwykle rzadko nie chcąc opuszczać na dłużej swojego ukochanego Nowego Jorku.

Przybył jednak, bo matka nie zostawiłaby na nim suchej nitki.

- Jak się czujesz, Quinnie? - Zapytał uprzejmie w głowie jednak rozmyślając o mało istotnych sprawach. O papierach w pracy, o rozkładzie dyżurów na przyszły tydzień, o...

- Wiem co robisz, Tony. - Słodki, lekko zadumany głos wydobył się z jej ust, a on mimowolnie się wzdrygnął. - Chowasz przede mną swój umysł.

- Niegrzecznie jest komuś grzebać w głowie, cioteczna babko. - Powiedział sucho widząc jak jej oczy mrużą się złowieszczo.

Nie znosiła, gdy ktoś przypominał o jej wieku.

Była bardzo próżna i wrażliwa na tym punkcie.

Wiedział, że popełnił błąd, że ją sprowokował. Nie powinien był tego robić. Quinnie była mściwa.

Westchnął i wyprostował się na miękkiej sofie, która stała w zdecydowanie zbyt ozdobnym, typowo kobiecym saloniku.

Wszędzie było mnóstwo ozdób - figurek, poduszek, bogato rzeźbionych mebli.

Jego babka mentalnie zatrzymała się w amerykańskich latach dwudziestych ubiegłego wieku.

- Kiedy w końcu dasz jej odejść? - Zapytała nagle, a on poczuł jak bez większego problemu wdziera się do jego umysłu.

Quinnie Goldstein była niepisaną mistrzynią Legilimencji. Mogłaby w tym pobić samego Voldemorta.

Widział przed oczami migające obrazy jego wspomnień, jakby ktoś kazał mu przeglądać stare zdjęcia.

Był moment, gdy spotkał swoją przyszłą żonę na uniwersytecie, chociaż znali się z Hogwartu. Moment, w którym zapałał do niej uczuciem. Chwila, w której go odtrąciła, a on i jego urażona duma nie chciały tego przełknąć. Był też dzień, w którym powziął decyzję. Że ją zniewoli.

I zrobił to. Niewolił ją już od czterech lat.

- Przestań! - Krzyknął i nagle znalazł się na podłodze, na kolanach, na miękkim dywanie, o który oparł spocone dłonie.

Drżał, ze wściekłości i wstydu. Odkryła jego sekret.

- Już jej nie kochasz. Daj jej odejść, Anthony. - Powiedziała zimnym głosem wbijając w niego surowe spojrzenie. - Twoja dusza zaczyna gnić. Daj jej odejść, jeżeli chcesz zachować resztkę człowieczeństwa.

Pokręcił głową zaciskając zęby. Podniósł się z kolan i wycelował w nią różdżkę. Nie zdążył jednak wypowiedzieć formułki zaklęcia zapomnienia, bo nagle jego cioteczna babka, kobieta, która miała niemal wiek, szwagierka Newta Scamandera, roześmiała się głęboko i aportowała się z głośnym trzaskiem z własnego salonu.

- Kurwa mać. - Mruknął tylko i przejechał palcami po jasnych słomkowych włosach.

Bo tylko to przychodziło mu do głowy.

HISTORIE - HARRY POTTEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz