~GINNY~

581 32 4
                                    

- Cześć mamo, to ja. Ginny. - Zaśmiała się do słuchawki, bo nagrywanie wiadomości na sekretarkę Molly Weasley należało do codzienności. Jej matka nigdy nie odbierała telefonu.

Nauczyła się więc prowadzić jednostronne sprawozdania do bezosobowego aparatu.

- Miałam dać znać, co z tym nowym pokazem. No cóż, nie doszedł do skutku, bo moja główna i jedyna modelka się nie pokazała. Czy jestem zła na Pansy? Może trochę, w końcu zrujnowała mój wieczór, który kosztował kupę pieniędzy i czasu. No dobrze, jestem wściekła. Nie wiem co się z nią dzieje, ale jak tylko ją spotkam, wyrwę jej kłaki z tego pustego łba. - Jej oddech trochę przyspieszył, a ciało zalało gorąco wywołane złością ogarniającą jej głowę. - Poza tym raczej wszystko okej... Widziałaś moją sukienkę na okładce Czarownicy? Jest naprawdę super, a przez ten artykuł wpadło mi kilka nowych zamówień i...

- Freddie, skarbie, nie ruszaj tego! Babcia zaraz da ci kanapkę. - Głośny stanowczy głos rozległ się nagle po drugiej stronie. - Ginewro Weasley, miałaś wpaść w niedzielę na obiad.

- Cześć mamo. - Ginny westchnęła cicho, bo wiedziała, że matka nie odsłucha jej wcześniejszego wywodu i będzie musiała powtórzyć wszystko jeszcze raz. - Znowu opiekujesz się synem Billa?

- Tak. Są jeszcze dzieciaki Percy'ego, Charliego i George'a. - Kobieta oznajmiła z lekkim zmęczeniem w głosie.

- Za bardzo dajesz się wykorzystywać, mamo.

- Lubię, kiedy coś się dzieje. Twój ojciec też. Przynajmniej przestaje narzekać przy dzieciach.

- Jak się czujesz? Twoje bóle już minęły? - Młodsza z nich zagadnęła beztrosko dobrze wiedząc, że nie uda jej się wykręcić od niewygodnego tematu jakim były...

- Cały czas mnie zastanawia, dlaczego ani ty ani Ronald nie macie jeszcze dzieci i swoich rodzin. Wasi bracia...

- Nie mają ambicji? - Weszła matce w słowo z irytacją. - Dobrze wiesz, że...

- Tak, tak. Robicie kariery. Jestem z was dumna, skarbie. Ty jesteś wziętą projektantką, a Ron świetnym pisarzem. Kupiłam ostatnio z pięć egzemplarzy jego nowej książki...

- Po co? - Ginny zaśmiała się kręcąc głową i przerzucając strony swojego rysownika. - Dałby ci je za darmo.

- Och wiem, ale nie mogłam się powstrzymać, kiedy zobaczyłam je w Esach i Floresach...

- Straszna z ciebie świruska, mamo.

- Wyrażaj się. - Mimo stanowczego tonu usłyszała śmiech po drugiej stronie. - Co u Hermiony?

- Dalej uważam, że jej małżeństwo z Goldsteinem to jedno wielkie nieporozumienie. - Mruknęła, bo naprawdę tak uważała.

Nigdy nie widziała między nimi chemii, zwłaszcza w szkole. A potem poszli razem na studia i nagle wybuch ogromnej miłości, szybki ślub i zamieszanie razem w onieśmielającym apartamencie w centrum Londynu.

Anthony był bardzo ambitnym mężczyzną i po studiach zrobił błyskawiczną karierę medyczną. Był jednym z czołowych specjalistów. Był także Szefem Świętego Munga.

Hermiona zaś... Stała się rozpieszczoną, bogatą, kurą domową ślepo zapatrzoną w swojego męża. Trochę jej zazdrościła tego uczucia. Życia jednak w ogóle jej nie zazdrościła, bo jej przyjaciółka dała się zamknąć w złotej klatce. A przecież zawsze była cholernie ambitna, mądra i wszyscy obstawiali, że zostanie kolejnym Ministrem Magii. Co za rozczarowanie.

Anthony miał także jeden całkiem spory minus - odgrodził swoją żonę niemal w całości od dawnych przyjaciół. Z Harrym rozmawiała rzadko, z Ronem w ogóle. Jakby Goldstein obawiał się jej kontaktu z nieżonatymi mężczyznami, ale na pierwszy rzut oka od zawsze można było zauważyć jak chorobliwie zazdrosny był o swoją żonę. No cóż... Ginny tego nie popierała, ale kochała Hermionę i akceptowała jej życie. Jakkolwiek beznadziejne by ono nie było.

- A ty? - Głos matki dobił się do jej pochmurnej świadomości. - Spotykasz się z kimś?

- Nie. - Odpowiedziała sztywno i usłyszała westchnięcie po drugiej stronie.

- Och Ginny...

- Muszę kończyć, mam do zrobienia jeszcze parę szkiców. - Powiedziała szybko i nie czekając na reakcję, rozłączyła się.

Odłożyła telefon na szafkę, jedną z wielu znajdujących się w jej pracowni i podeszła do wielkiego lustra, które obejmowało całą jej sylwetkę.

A potem położyła dłoń na płaskim brzuchu i uśmiechnęła się smutno do swojego odbicia, bo Ginewra Weasley niczego na świecie nie pragnęła bardziej niż nosić w sobie dziecko.

Wiedziała, że to jednak niemożliwe, dlatego między innymi rozstała się z Michaelem. Bo on chciał dzieci, a ona nie mogła mu ich dać.

HISTORIE - HARRY POTTEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz