Rozdział 13

794 63 22
                                    

Kaczyński nie mógł się otrząsnąć po śmierci Mariusza. Pomsze go, mówił. Wraz z innymi wciąż przebywał w gabinecie Mateusza.

-Prezesie, niech Pan spojrzy - rzekł Duda.

Jarosław szybko podbiegł do Andrzeja, lecz okazało się, że znalazł on tylko niecenzuralną gazetkę.

-Idioci! - krzyknął. - Natychmiast robimy najazd na kryjówkę kręgu Morawieckiego. Dzwońcie do szpiega, niech powie, gdzie ona jest. Naprawdę żaden z was, idioci nie wpadł na to.

Po chwili zatelefonował.

-Gdzie jest kryjówka?
-Mówiłem ostatnio - rzekł rozmówca - stadion na łazienkowskiej.
-Niedługo tam będziemy.
-Co? Po co?
-Mam zamiar pozbyć się Mateusza.
-Nie możesz. Nie pokonacie zapory żołnierzy prawa i sprawiedliwości. Co więcej nie możesz zabić Morawieckiego, dobrze wiesz, iż wtedy...
-Mam to gdzieś. Pozbędę się Matiego - rzekł i się rozłączył.

Jego rozmówca siedział cały spocony. Boże co on wyprawia? Czy on naprawdę ma zamiar tu wparować? Muszę uciekać. Mam tego dość. Uciekam. Wyciągnął torbę z szafy i spakował wszystkie swoje rzeczy.

-Po cholerę się w to wplątywałem - wyszeptał.

Muszę się jakoś niepostrzeżenie wydostać ze stadionu. Mam pomysł, urzyją tylniego wyjścia. Wyszedł z pokoju i pokierował się w stronę drzwi.

Wyszedł.

Udało się.

Koniec tego cyrku, pomyślał. Pasek torby wbijał my się w ramię. Pamiętał, kiedy dostał tą torbę. Była elegancka, skórzana i z wyszytymi słowami: HARRY POTTER.

Młodzieniec chwicił miotłę, po czym poleciał. Widział jak przez ulicę jedzie radiowóz policyjny. Nie wiedział, że owy został wezwany przez panią Tereskę, która znalazła zwłoki swojego sąsiada Sebastiana, z truflami zamiast oczów. Na policzkach miał przepysznę pirre, a w buzi - kotleta schabowego w panierce.

Specjał Magdy G.


OPOWIEŚCI Z SEJMU: MORAWIECKI, PAPIEŻ I ARMIA KACZYŃSKIEGOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz