OPOWIEŚCI Z SEJMU: MORAWIECKI, PAPIEŻ I ARMIA KACZYŃSKIEGO

Rozdział 25

Urządzenie teleportujące zadziałało bez problemu. Alanek znalazł się w swoim domu. Nie przewidział jednak, iż zostało tam kilkoro żołnierzy Prawa i Sprawiedliwości. Natychmiast, gdy zauważyli chłopca, przerwali swoją dotychczasową pracę, po czym zaczęli go gonić.

Nie trwało dużo czasu złapanie gospodarza. Związali go liną do wywieszania ubrań i przykuli kajdankami do krzesła, uprzednio oczywiście zabierając urządzenie, które dostał od Jezusa.

Od razu zadzwonili do Kaczyńskiego, lecz w piekle nie było zasięgu. Postanowili więc poczekać, aż wróci.

Alanek był zbyt zmęczony, by chociaż próbować uwolnić się. Nie rozumiał co się działo. Wydawało mu się, iż to sen. Powinienem nie wpuszczać Jarosława, pomyślał.

Nagle ziemia zadrżała.

Wszyscy stanęli jak wruci. Jednak nic się nie stało. Przynajmniej tak im się wydawało, bo kilka set kilometrów od domu Alanka, pierwszy raz w historii świata, otworzyły się wrota piekieł, a z nich wyszło dwoje ludzi. Kaczyński i drugi. O wiele od Jarosława gorszy.

Żołnierze Prawa i Sprawiedliwości wrócili do pracy.

Po chwili znów coś się stało.

Przez okno wleciał Seba i zaczął zawalać we wszystkich pustymi puszkami po piwie z Bierdonki. Chwycił Alanka, po czym wyleciał.

Żołnierze stanęli jak wryci. Natychmiast ponownie zadzwonili do prezesa. Tym razem odebrał.

- Czego chcecie. Jestem na pieprzonej Antarktydzie i piździ jak jasna cholerna, a helikopter ma być dopiero za kwadrans, więc ręce mi odmarzają, kiedy muszę trzymać telefon.
- Złapaniśmy tego dzieciaka, ale przez okno wleciał jakiś dresiarz i go zabrał.
-Nie ważne. Nie długo będę rządzić nie tylko Polską, ale całą Europą. Zostawcie tego chłopca - rzekł, po czym się rozłączył.

Helikopter był już na horyzoncie.

-Już nie długo - pomyślał Lord Kruszwil uśmiechając się.