Rozdział 46

285 26 5
                                    

Komisarz Jerzy Zaremba wpatrywał się w leżące na kafelkach ciało. Dwukrotnie postrzelona kobieta pływała w kałuży krwi.

„Co tu się wydarzyło?” - zastanawiał się policjant.

Przeszedł do salony. Tam z kolei ujrzał dwa kolejne trupy. Technicy kręcili się po mieszkaniu szukając odcisków palców.

„Co tu się wydarzyło?...”

Nagle usłyszał dźwięk dzwonka do drzwi. Podbiegł do nich i spojrzał przez wizjer. Stał tam starszy mężczyzna w garniturze. Otworzył je.

- Kim pan jest? - zapytał Zaremba.

Mężczyzna wparował do środka.

- Co tu robicie? - warknął.

- Kim pan jest? - rzucił ostro Jerzy.

Mężczyzna stanął.

- Właścicielem tego domu!

Spojrzał w stronę salonu. Potem ruszył w jego kierunku, ignorując polecenia komisarza.

Pierwszego ciała nie poznał. Skądś je kojarzył, ale nie potrafił sobie przypomnieć skąd. Drugie rozpoznał po chywi. „Ryszard Kopeć” - pomyślał.

Odwrócił się. Ruszył w stronę kuchni. Tam zobaczł. „A więc to prawda...” Ciało J.K. leżało na podłodze. „O Boże!” Wiedział, że musi natychmiast działać.

- Pana nazwisko? - usłyszał za plecami podirytowany głos Zaremby.

- Nie mogę powiedzieć - rzucił.

- Człowieku! Odpowiadaj, albo pogadamy na komisariacie.

Mężczyzna spojrzał mu w oczy.

- Jeżeli podam swe nazwisko, skończy to się tragicznie - odparł poważnie.

„Ten człowiek zaczyna mi działać na nerwy” - pomyślał Jerzy.

„Cholerny dziad!”

- Zaryzykuję - powiedział udając rozbawionego tą sytuacją, choć w rzeczywistości był już zdenerwowany. - Jak się pan nazywa?

Mężczyzna zaczerpnął powietrza, po czym rzucił:

- Kaczyński.

OPOWIEŚCI Z SEJMU: MORAWIECKI, PAPIEŻ I ARMIA KACZYŃSKIEGOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz