Rozdział 17

97 15 12
                                    

Horacy, Halt i Gilan już dawno minęli drogę, która okazała się być najłatwiejszym odcinkiem traktu. Minęli również matowe lustro rozległego jeziora. Po drugiej stronie stała niewielka wioska, a w niej niewielu ludzi, a między nimi tajemniczą kobietę, która zanurzała w bali niezbyt czyste płótna, nie zwracając najmniejszej uwagii na większość ludzi i zgiełk, który wśród nich zapanował. Dzieci pierzchały z drogi, podczas gdy starsi wioski i kilku mężczyzn wychodziło przyjezdnym na spotkanie.

Kobieta tak jak pozostałe panny i jejmości nie odrywały się od pracy. Gilan pośród tłumu nie mógł jej rozpoznać, tak jak Halt i Horacy, który prawie rozdziawił usta na widok warunków, w jakich mieszkali ludzie z wioski. Ostatnimi czasy wiele się wydarzyło i myślał, że już nic go nie zaskoczy.

Kobieta klęczała przy bali, niczego nie świadoma. Była ubrana w długą suknię w zakasanych rękawach, gdyż dłonie aż po łokcie zanużone były w bali napełnionej jakimś płynem.

Gilan zrazu ujrzał w wiedźmę. Nazywała się Pharon i mieszkała na skraju wioski. Stąd w niej taka niepokojąca aura tajemniczości. Pharon najwyraźniej nic nie przeczuwała. Albo nie chciała, aby ktokolwiek z przybyszów dowiedział się o jej istnieniu. O jej profesji. Dlatego pozostała obojętna wobec gości. Poza tym przywódcy wioski zakazali przyjmować pod swój dach obcych ludzi. Zaś ich zakazów nikt nie śmiał łamać.

Horacy zeskoczył z Kickera, po tym jak usłyszał, że stopy zwiadowców stykają się z ziemią. Obejrzał się po zebranym tłumie wieśniaków, wyszukując wśród nich ludzi, którzy mogli mieć coś wspólnego ze sprawowaniem władzy w osadzie leżącej w środku lasu. 

Nie wiedząc co robić, zdał się na umiejętności towarzyszy w płaszczach. Halt wyszedł w stronę tłumu, gdyż od razu spostrzegł kto sprawuje najwyższą władzę w wiosce. Nie w sposób można było pominąć determinacji w oczach starców.

- Podróżni. Zwiodła was tutaj próżna ciekawość, lecz w tej wiosce nie ma nic do oglądania - oznajmił jednoczenie jeden ze starców. Jego komunikat wyraźnie wskazywał na to, iż nie życzy sobie gościć u siebie w wiosce obcych ludzi.

Wtedy Halt postanowił zabrać swój głos ku uldze jego młodszych towarzyszy. Jednakże nie spodziewali się, że będzie inaczej.

- Nie szukamy atrakcji. Przywiodło nas tu nieszczęście. Potrzebujemy pomocy waszej wiedźmy. Prowadzimy poszukiwania naszego przyjaciela, który zaginął.

Słowa Halta spotkały się z natychmiastową reakcją starszyzny, krytej się nie spodziewali. Tym bardziej Gilan był zaskoczony. Doprawdy wiele musiało się wydarzyć i poddać zmianie od jego niedawnej wizyty w wiosce.

- Ha! Kto w desperacji usilnie szuka pomocy u Pharon wie, iż ta wiedźma ma swoje zasady i dokładnie wie kogo ma przyjmować. Dzięki niej wiemy o was niejedno, lecz powiadam wam, tu nie znajdziecie pomocy! Idźcie poszukać wsparcia gdzie indziej!

Pharon słysząc mowę nienawiści, która była wywołana przez jej osobę, zwiesiła niżej głowę, nie przestając mielić w bali. Potem niespodziewanie pochyliła się nad ziemią i zwymiotowała. Ostatnimi czasy słabła coraz bardziej, jednakże nie mogła tego przyznać nawet przed sobą. Dobrze widziała dlaczego choruje.

Wśród tłumu rozległy się dźwięki niedowierzania. Ludzie cofali się w panice, aby nie dotknęła ich choroba.

- Odejdźcie natychmiast! - rzucił z odrazą stary mężczyzna. W oczach miał pogardę.

Gilan ożywił się. Nie mógł pojąć dlaczego Pharon pozostawiona została sama sobie.

- Pharon wygląda jakby miała zaraz skonać! - rzucił ze złością w tłum ludzi.

Na te słowa straszy mężczyzna obruszył się jeszcze bardziej. Nikt z obcych nie miał prawa integrować się wiedźmą z wioski. A tym bardziej korzystać z jej usług.

- Odejdźcie, powiadam! Nie jesteście tu mile widziani!

Halt odwrócił się bez protestów, lecz na koniec rzucił przez ramię, dając subtelnie do zrozumienia, iż nie zamierza zrezygnować z tego, co sobie postanowił.

- Odejdziemy, starcze. Tylko nie krzycz już.

- Halt, nie możesz na to pozwolić...

- Na razie dość już, Gilanie - powiedział Halt i Gilan od razu zrozumiał znaczenie słów swego byłego mistrza.

- Oczywiście, Halt - odparł również w taki sposób, aby siwobrody zwiadowca wiedział, że były uczeń zrozumiał ukryty przekaz.

Obok nich Horacy również wiedział, że zwiadowcy mają w głowie uknuty jakiś podstępny plan. Jak na zawodowców przystało.

***
- Nie wiem, co się stało. Dlaczego tak zareagowali. Musiało się coś stać. Coś o czym nie mam pojęcia. Boją się kogoś. - mówił do siebie Gilan.

- Właściwie wiesz już praktycznie wszystko o tych Kosiarzach Umysłów - zaczął Horacy, nie rozumiejąc do czego Gilan zmierza. - Czego więc potrzebujesz od tej wiedźmy?

Halt zarządził rozpalenie ogniska i przyrządzenie kawy w oczekiwaniu aż słońce schowa się za horyzont, a niebo pokryje się gwiazdami, rozświetlając zdradziecką ciemność. Zamierzali odwiedzić wiedźmę Pharon pod osłoną nocy.

Gilan nie mogąc uspokoić swoich myśli, przechadzał się niespokojnie po niewielkim obozowisku, który składał się jedynie z tobołków, ogniska i kilku naczyń.

Jego zmarszczone brwi informowały o tym, iż ciągle dryfuje w innym świecie - świecie własnych myśli.

- Wiem, że mają swoją siedzibę, tylko... nie mam pojęcia gdzie. Przeczesywałem teren Norgate nie raz, nie dwa, lecz nic nie znalazłem.

- Może za słabo szukałeś? - podsunęł rycerz.

Gilan momentalnie przystanął w miejscu. Jego spojrzenie zatrzymało się na postaci Horace'a.

- Słyszałeś go? - zapytał, zwracając się do Halta, który nie przywiązywał większej uwagi do dyskusji młodszych towarzyszy, ponieważ co innego pochłaniało całe jego skupienie. Właściwie to tylko kawałek zapisanego pergaminu, który znalazł w rzeczach Gilana.

- Szkoda, że wcześniej nie miałem cię przy sobie - kontynuował młodszy zwiadowca. - Ty z pewnością nadał byś się do tego zadania idealnie.

- Chłopcy... - powiedział stanowczo Halt. - Gilan, czy to twoja mapa?

- Tak - odparł Gilan bez wahania.

Halt wciąż przyglądał się niewielkiej mapie sporządzonej przez swojego byłego ucznia.

- Jesteś pewny, że kryjówka Kosiarzy Umysłów znajduje nie właśnie w tym lennie?

- Tak.

- A te miejsca zaznaczone na mapie to lokacje, które oznaczają błędne pozycje?

- Tak. Do czego zmierzasz?

- Do tego, że północne rubieże pozostały nietknięte - oznajmił siwobrody zwiadowca z pewnym zaskoczeniem.

Gilan milczał. Zaś Halt znów zabrał głos.

- Wolę się jednak upewnić, co ta twoja Pharona nam do powiedzenia.

Horacy westchnął, gdy skończył dopijać swoją kawę, która miała pokrzepić jego serce. Nie smakowała jednak jak zawsze, bo kogoś mu brakowało.

- A ja chciałbym w końcu znaleźć Willa. Tyle rzeczy nas od niego dzieli.

Zmartwychwstanie Zwiadowcy (tom III)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz