Był piękny poranek. Alyss postanowiła kolejny raz odwiedzić barona Aralda w jego biurze.
Nie wiem, czy zaczynam wariować, ale muszę z kimś porozmawiać.
Usiadła na fotel, który znajdował się po jednej stronie biurka i zapytała, czy może porozmawiać.
Arald patrzył na młodą kurierkę z pewną podejrzliwością i zmartwieniem.
Kiedy opowiadała baronowi od czasu do czasu jej głos się załamywał z niepokoju i nerwów. Opowieść rwała się i bywały chwile, że trudno było znieść wypowiadane słowa. Chciała wyrzuć z siebie wszystko od razu i skakała po wydarzeniach w takim tempie, że baronowi ciężko było ułożyć wypowiedź kurierki w sensowną całość. Musiał jej przerywać, żeby ją uspokoić i uszeregować wszystko. Starała się jak mogła, aby opowiedzieć Araldowi wszystko po kolei. Nie ułatwiało jej tego napięcie brzmiące w jej głosie. Była coraz bardziej przestraszona, rozdygotana. Chwilami nie panowała nad sobą i mamrotała.
Baron Arald przez cały czas czuł jedno. Że bił od niej przeogromny strach. Bała się, że Will cierpi, albo gorzej, że już przeniósł się do życia po śmierci.
Tyle się już wydarzyło, że bez przerwy była rozdygotana i podenerwowana. Ciągle się bała, pomimo że codziennie odwiedzała lady Pauline, gdyż była jedyną osobą, której chciała się zwierzyć ze swojego problemu. Jednak nie mogła wiecznie martwić byłej mentorki, choć w jej życiu działo się coraz więcej dziwnych rzeczy, które wystarczyły ją śmiertelnie, więc zaczęła szukać pomocy u kogokolwiek.
- Moje rzeczy dziwnie materializują się. Ostatnio przed moim łóżkiem przepłynęło coś białego i powiewnego. Czy to mógł być duch? Czasem budzę się w nocy z koszmaru, mam wrażenie jakby ktoś wyrywał mi serce z piersi. A kiedy leżę i nie mogę spać, rzeczy same spadają na ziemię z głośnym hukiem. To, co się czasem dzieje, przeraża mnie. To trochę tak jakby Will chciał, abym wiedziała, że on...
Wielmoża spojrzał na młodą kurierkę ze współczuciem. Jak mógł jej pomóc?
- Tak. Nie ma go z nami, ale wszystko będzie w porządku. Poradzi sobie. - Arald wiedział, że to tylko puste słowa, lecz nie mógł zdziałać nic więcej.
Alyss pomyślała przez chwilę o Willu. Jak trzymał ją z dala od siebie i uświadomiła sobie, że w jakiś sposób była przez niego chroniona przed Zackiem. I miała rację co do tego, że szaleniec nie będzie się długo trzymał wizerunku siebie jako poszkodowanego chłopaka. Bazując na tej wiedzy, mogła mieć tylko nadzieję, że Will jest w bezpiecznym miejscu. Gdyby tylko mogła udzielić pomocy swemu zwiadowcy takiej jakiej potrzebował, nie musiałaby bazować tylko na domysłach.
- To dla mnie po prostu szok, bo po raz pierwszy zdarzyło się, że nie ma przy mni kogoś kogo kocham i wiem, że on jest gdzieś i grozi mu niebezpieczeństwo. A ja nie mogę nic zrobić.
- Znam ten ból - oznajmił Arald, łagodnym głosem, nie odrywając spojrzenia od Alyss. - A te uczucia nie są żadnym dziwactwem, więc nie masz co się wstydzić.
- Boję się, że on...
- Śmierć jest naturalną częścią ludzikiej egzystencji.
- Czy ta zasada dotyczy też tego, kiedy umiera się za wcześnie?
- Myślę, że Will zawsze wiedział, iż będąc zwiadowcą może umrzeć przedwcześnie.
Alyss odwróciła na moment głowę i dotknęła palcem skóry w kąciku oka, gdyż niemal płakała.
- Alyss, weź parę głębokich wdechów, odpręż się i spróbuj uspokoić - zaproponował baron.
Arald usłyszał jak oddycha. Wiedział, że nie oszalała. Wierzył, że naprawdę widziała to wszystko, o czym mówiła. W końcu była bystrą kobietą.
CZYTASZ
Zmartwychwstanie Zwiadowcy (tom III)
FanfictionPrzyjaciele Willa dowiadują się, że Horacy, najlepszy przyjaciel młodego zwiadowcy, odchodzi, aby zmierzyć się z największym złem. Odczuwa silną więź, której za wszelką cenę nie zamierza zrywać. Chociaż nie do końca pewny swoich motywów, wyrusza w ś...