- Will, co chcesz przez to powiedzieć!? - zapytał, a właściwie wykrzyczał Horacy z wielkim niedowierzaniem malującym się na twarzy, biegnąc za Willem i z niepowodzeniem próbując go dogonić.
Oboje szybkim krokiem zeszli po schodzili na parter, gdzie mieścił się przestronny hol. Paru ludzi siedziało przy stołach, spożywając swoje posiłki. Tylko na chwilę zwrócili uwagę na zamieszanie jakie wywołali Will z Horacym.
- Tak! Teraz rozumiem! - wykrzyknął Will, nie zwracając uwagi na to, iż właśnie znalazł się w centrum zainteresowania znudzonych przybyszów.
A właściciel gospody spojrzał na obu młodych mężczyzn z podejrzliwością. Nie miał w zwyczaju mieszać się w sprawy osobiste swoich gości, jednakże kiedy w okolicy pojawili się mężczyźni w czarnych płaszczach, stał się bardziej przezorny. Wierzył, że to pomoże mu w przyszłości uniknąć większych kłopotów z klientami.
- Ale co, Willu? Co już rozumiesz? - dopytywał się rycerz, wciąż niewiele rozumiejąc. Właściwie to nic nie rozumiał i dostrzegalnie to okazywał, nawet nie będąc tego całkiem świadomym. Jego twarz wyrażała zaskoczenie.
Will zatrzymał się przy ostatnim stopniu, nie dotykając jeszcze podłoża parteru. Odwrócił głowę, ukazując przyjacielowi wzrok pełen nadziei.
- Każdy najdrobniejszy szczegół, Horacy. Każde miejsce, w jakim znajduje się ktokolwiek z was, jest mi dostępne, rozumiesz? Wcześniej umiejętność telepatyczna była dla mnie czymś nieosiągalnym. No może z wyjątkiem komunikacji z Haltem - przyznał z pewną dumą, ale i z pewnym smutkiem, gdy przypomniał sobie senne objawienie. Miał wyrzuty sumienia. - Później coś nieosiągalnego stało się już tylko skomplikowanym narzędziem, które samo zrobiło ze mnie marionetkę, abym miał pewien wgląd w niektóre wasze myśli. Długo nie byłem w stanie pojąć, jakim cudem mogę w ogóle odnaleźć własne myśli w takim potwornym hałasie.
Horacy wciąż nie bardzo rozumiał. Jego wyraz twarzy wyrażał niepewność.
- I dobrze - powiedział z wahaniem. Nie wiedział, czy do końca jest w stanie pojąć o czym mamrotał Will. Miał nadzieję, że to nie tylko wyobraźnia jego przyjaciela. Nie zawahał się więc o pewne wnioski. - W takim razie Halt i Gilan mogą pełnić funkcję twoich czujników. Może w ten sposób uda nam się ich znaleźć.
Will kiwał głową, słysząc jak Horacy z uporem próbuje połapać się w jego słowach. I nawet by się z tego powodu uśmiechnął, gdyby nie miał powodów do zmartwień.
- Tak, wiem co chcesz przez to powiedzieć. I masz rację... w pewnym sensie.
Horacy znów nie zrozumiał. Will mówił dla niego zagadkami, dlatego zmarszczył brwi.
- W pewnym sensie? Willu...
- Dziwne uczucie - wyjaśnił Will pokrótce. Wiedział, że tłumaczenie przyjacielowi, rzeczy które znacznie wybiegają poza ramy pojmowanie może graniczyć z cudem. Rycerz zatem musiał zadowolić się krótką odpowiedzią, która właściwie niewiele mówiła.
Horacy skrzyżował ręce na piersi.
- Zauważyłem.
Will słysząc to, uniósł jedną brew, naśladując swego byłego mistrza, który niegdyś nauczył go swej sztuki. A potem sprawnie przesunął się wzdłuż ściany i wybiegł z tawerny. Horacy był tuż za nim, próbując chwycić go za ramię i tym samym zmusić go do zatrzymania się. Will musiał zwolnić tempo.
- Nie jestem jeszcze w stanie tego ogarnąć - powiedział Will, dysząc z podekscytowania, gdy rycerz w końcu dopiął swego, lecz nawet wtedy młody zwiadowca nie pozwalał mu dojść do słowa.
Horacy uniósł ręce w geście obrony.
- Wiesz, nie wiem czy to ma jakieś znaczenie, ale ja z Haltem i Gilanam staraliśmy się ciebie odszukać, kilka razy czułem się, jakbym był tobą. Nie jak Horacy będący świetnym wojownikiem, ale jak pewny zwiadowca, z którym się zaprzyjaźniłem, jeśli ma to jakiś sens. To rodzaj psychozy. I muszę przyznać, że trochę igrasz z ogniem.
- Wiem. Przepraszam - powiedział Will, gdy emocje zaczynały w nim opadać. To wyglądało tak, jak niepewność przyjaciela przeszła również na niego, bo przypomniał sobie swoje wizje, o których nie miał jeszcze czasu porozmawiać. - Na przyszłość będę bardziej uważny. Dziękuję, że zwróciłeś mi uwagę.
Horacy skinął głową, odczuwając ulgę.
- Dobrze, ale pamiętaj o tym.
- Niedaleko jest taka wioska - zaczął zwiadowca, odtwarzając w głowie senne wizje o tym miejscu.
- Wioska? - spytał Horacy, powoli prowadząc przyjaciela w stronę stajni ukrytych na tyłach gospody. - Ah, tak. Wioska. Widziałem w okolicy pewną wioskę. Gilan zaprowadził mnie i Halta do wiedźmy Pharon, aby się dowiedzieć gdzie Kosiarze Umysłów mają swoje kryjówki. Mieliśmy nadzieję odnaleźć cię w którejś z nich. A tymczasem...
- W takim razie może grozić jej niebezpieczeństwo. Widziałem jak wioska stanęła w płomieniach.
Rycerz zastanowił się. Już znał odpowiedź.
- Kosiarze...?
- Tak. Musimy się spieszyć - pouczył go Will, chmurząc czoło. - Haltowi i Gilanowi też grozi niebezpieczeństwo. Halt... Zresztą nieważne. Nie ma co wchodzić w nadinterpretacje.
- Ale się porobiło. - Ale... czekaj! - Horacy złapał się za głowę, gdy doszło do niego, co młody zwiadowca, jego przyjaciel zamierza uczynić. - Jeśli chcesz tam dotrzeć to oznacza, że idziesz na pewną śmierć!
Will spuścił głowę i złapał się na tym, iż myśli o czymś, o czym dawno nie myślał.
- Ponieważ jestem zwiadowcą. Idziesz ze mną, czy nie?
Pytanie zawisło w powietrzu...
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
Zobaczcie. O wiele lepiej mi się pracuje, kiedy nie wytwarzam na sobie mentalnej presji, że muszę codziennie wstawiać nowe rozdziały. :)
Szkoda, że nie można było tak od razu. Może efekty byłyby lepsze.
CZYTASZ
Zmartwychwstanie Zwiadowcy (tom III)
FanfictionPrzyjaciele Willa dowiadują się, że Horacy, najlepszy przyjaciel młodego zwiadowcy, odchodzi, aby zmierzyć się z największym złem. Odczuwa silną więź, której za wszelką cenę nie zamierza zrywać. Chociaż nie do końca pewny swoich motywów, wyrusza w ś...