Rozdział 23

114 12 16
                                    

Izba w lukratywnej tawernie nie była komfortowa. Jednakże była czysta, a gospoda leżała w spokojnej okolicy nad rzeką, z dala od głównych gościńców. Z okna pokoju było widać hektary owocowych sadów. Dalej rozciągały się tylko puste łąki i promienie nowego słońca.

Will dopiero co się zbudził i czuł, jakby potraktowano go toksycznym środkiem na odurzenie. Wyglądało na to, że spał bardzo długo, a jakiekolwiek działania związane z minionym wieczorem przedstawiały się jak przez mgłę świtu.

Nic nowego - pomyślał, przypominając sobie jak przez ten cały czas zmagał się z amnezją.

- I co ja mam z tobą zrobić? - zapytał mężczyzna, udając zainteresowanie osobą młodego zwiadowcy. Krążył wokół niego, gdy ten siedział pokornie na podłodze, i mierzył go wzrokiem od góry do dołu.

- Dlaczego mnie stamtąd wyciągnąłeś, skoro nic ode mnie nie chcesz? - wyrzucił z siebie, dość nieskromnie.

- To miała być taka mała zemsta na Kosiarzach Umysłów. Sam nim byłem, ale teraz to już nie ma znaczenia.

- Teraz pomyślą, że sam uciekłem, ale to nie jest problem. Myślałem, że chcesz mi pomóc. Tym czasem ty zostawiasz mnie samego na pastwę losu, a oni mnie znajdą i zabiją. Poza tym tam są jeszcze inni Żywiciele. Nie chciałem ich tam zostawić.

Wybawca Willa ostatni raz przeszedł się po izbie i rzucił się frywolnie na łóżko. Położył się na bok i uniósł swoją głowę na podpartej dłoni.

- Nie mój problem - odparł niewzruszony. Wyglądał na pewnego siebie i za nic miał zmartwienia, których narobił młodzieńcowi, wyciągając go siłą z twierdzy. - Biorąc pod uwagę ostanią furię, w którą wpadł Zack, pomyślą, że nie żyjesz. Poza tym sam chciałeś stamtąd zbiec. Myślisz, że o tym nie wiem?

- Wiem. Ale w końcu okazało się, że to ty miałeś większe utrapienia, a ja to tylko taki dodatek, który ma odwrócić od ciebie uwagę. Komuś musiało się oberwać.

- Bystry jesteś, ale jak widzisz twoje żale mnie nie obchodzą. Musiałem zemścić się na Kosiarzach Umysłów. Już do nich nie należę. Nienawidzę tej ich całej organizacji. Panoszą się po całej krainie i przywłaszczają sobie, cokolwiek wpadnie im w oko. To już nie jest ta sama organizacja co dawniej. Dlatego zerwałem swój kontrakt, wieńcząc go odebraniem im jednego z was, Żywicieli.

Will wydawał się w całości rozumieć słowa byłego Kosiarza. Mężczyzna nie wątpił w to. Zwiadowca wydawał mu się pojętny, a nawet udowodnił już swoją wartość. Will nie rzucił się na niego w złości. Nie pragnął go zabić. Nie obrzucał go męczącymi oskarżeniami. Jednakże jego reakcja na niewierność mężczyzny przypominała jak bardzo wplątało go to w przygnębienie.

- I co ja mam teraz zrobić? - spytał młody zwiadowca zduszonym głosem. Wzruszył rękami i spuścił wzrok. Łzy już cisnęły mu się do oczu.

Były Kosiarz Umysłów w dalszym ciągu pozostawał nieporuszony. Zamknął oczy, po czym oznajmił taktownie.

- Rób co chcesz, jednak ja na twoim miejscu siedziałbym nieporuszenie i nie wychylał się zanadto. Widzisz, cenie sobie wolność.

- To tak jak ja. Ale zostając jeszcze w tamtej twierdzy z Żywicielami miałbym zapewnione wsparcie - odpowiedział nieco gniewliwie, gdy wytarł piekące policzki. -  Przez ciebie będę musiał radzić sobie zupełnie sam.

Mężczyzna usiadł na chwilę i wtedy znów się położył z zamiarem zaśnięcia.

- Bo uwierzę, że Żywiciela to interesuje. Teraz jesteś wolny. Śmiało możesz uciekać jak ci tak spieszno.

- Najpierw ta przeklęta amnezja, życie w twierdzy, manipulacja, wykorzystywanie, a teraz jeszcze to. Moim życiem rządzi klątwa. - Zrozpaczony głos Willa obudził Kosiarza Umysłów. Wyglądało na to, że młody zwiadowca zaczynał mieć pretensje do samego siebie.

- Najwyraźniej - przytaknął niewzruszony. Miał nie wtrącać się do życia oswobodzonego młodzieńca, jednak zmienił zdanie i postanowił trochę pokierować rozmową, w myśl na szybką inspiracje. Na pryczy usiadł momentalnie, całkowicie rozbudzony. Zgarbił się i skrzyżował dłonie, chcąc znaleźć się na poziomie spojrzenia Willa. - Użyj swojej głowy albo coś. Ponoć to właśnie tak unika się kontaktu z wrogami. Mam rację?

- Nie mogę - wyrzuciła z siebie rozgoryczony. Podkręcił głową i wtedy nadzieja nikła w nicości. - Nie potrafię. Przecież jestem Żywicielem. Może i brakuje mi energii, ale na pewno nie świadomości kogo ze mnie uczyniliście. Nie wiem też kim kiedyś byłem, ale jestem pewny, że w obecnym czasie jestem cieniem dawnego siebie. Właśnie tego jestem pewien. A właściwie tylko tego.

Mężczyzna rozciągnął usta w pół uśmiechu, patrząc na Willa.

- Doprawdy, bardzo atrakcyjny energetycznie. Wcale się nie dziwię, że im podpadłeś.

Will westchnął zniechęcony.

- Dziękuję, że jednak mimo wszystko zdecydowałeś się właśnie mnie zabrać ze sobą i uwolnić od życia w tej twierdzy - powiedział zwiadowca wpatrując się w nieprzeniknioną twarz mężczyzny. Miał kamienny wyraz twarzy, przez co sprawiał wrażenie okrutnego wroga. Ale Will nie bał się go. Były Kosiarz Umysłów przecież mu pomógł i był bardzo miły jak na człowieka, który był członkiem takiej organizacji. - Nawet, jeśli robiłeś to tylko dla własnych korzyści.

Mężczyzna wzruszył tylko ramionami. Był nieporuszony, jakby nie odczuwał żadnego niepokoju związanego z pościgiem Kosiarzy Umysłów, który miał wkrótce nastąpić.

- Dla mnie to nic wielkiego. Czyniłem już podobne postępki wbrew woli pobratymców. Możliwe, że od tego wszystko się zaczęło. Przejrzałem na oczy i ciszę się z tego.

- Nie żałujesz? - zagadnął Will z zaciekawieniem. I on czuł się wolny i nieporuszony.

- Raczej nie - odpowiedział mężczyzna mrużąc oczy. - I coś czuję, że długo nie będzie mi tęskno do tej formacji.

- Dokąd się udasz?

- Jak najdalej stąd. Mam nadzieję, że pobratymcy nie czekają na mnie przy granicy. Nie chciałbym przez tą całą zdradę popaść w jakąś psychozę. Cała ta sprawą z Żywicielami, i nie tylko, z dnia na dzień pokazuje mi, że nie jestem w stanie zrozumieć rzeczywiści. Dotąd miałem świadomość z czym igram, ale nie wiem czy na dłuższą metę jest to sensowne, bo Kosiarze Umysłów sprawiają, że trudno jest złapać kontrolę nawet nad sobą samym. Jak wielu mieszkańców cierpi z powodu ich błędnych decyzji i pogardliwego odnoszenia się do naszych świętości. Choć niedawno sprawy z Kosiarzami Umysłów uległy polepszeniu to jednak nikt i nic nie może ich nakłonić do odpuszczenia. Jeśli o mnie chodzi to jestem wyczerpany. Jeśli wyjdę z tego żywcem, nie będę już z nimi walczył.

- A czy twoim zadaniem w ogóle warto inwestować w wojnę przeciwko tej organizacji?

Mężczyzna uniósł dłoń i machnął niedbale przecinając powietrze.

- Ja bym szczerze odradzał. Angażując się w coś takiego trzeba być po sam czubek głowy konsekwentnym. Ja już chciałbym zniknąć na jakiś czas z pola widzenia kogokolwiek. Tobie też bym to radził. W końcu jesteś Żywicielem, bardzo atrakcyjnym energetycznie. Trzymaj się mocno i uważaj na siebie na szlaku.

Will skinął głową na pożegnanie. Był całkowicie spokojny.

Zmartwychwstanie Zwiadowcy (tom III)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz