Rozdział 16

97 13 4
                                    

Will przechadzał się niepostrzeżenie korytarzami komnaty. W końcu przyszedł mu do głowy plan.

,,Wezwę do działania pozostałych Żywicieli i użyję ich do odnalezienia wyjścia z tej przeklętej twierdzy" - wmawiał sobie. Już wiedział, że ludzie, którzy uwięzieni zostali w warowni byli Żywicielami. I niestety sam należał do tej grupy. Świadomość tego sprawiała, że po jego ciele przechodziły dreszcze. Nikt o tym otwarcie nie mówił, jednakże każdy z więźniów zdawał sobie sprawę kim naprawdę byli. Ofiarami bez własnych historii.

,,Są już wyszkoleni w kryciu się przed Kosiarzami Umysłów, dlatego wyśle ich w bezmiar wielkiej niezbadanej czerni niepoznanej twierdzy. Kiedy wrócą do mnie, stanie się ona dla mnie, dla nas wszystkich czymś poznanym, a wtedy wreszcie będziemy wolni. Tak będzie." I tak przez resztę wolnego czasu pocieszał samego siebie, dzięki chęci ponownego spotkania z nieznajomymi przyjaciółmi poznanymi w niefizycznym wymiarze.

Okazało się jednak, że o wiele łatwiej było cokolwiek powiedzieć, niż zrobić. Na początek wybrał jedną z zaciemnionych komnat, która miała stać się miejscem potajemnych spotkań wszystkich Żywicieli.

Jednak gdy tylko Will starał się zagrzewać pozostałych więźniów do walki, jego potencjalni tropiciele, rozpadali się, przypominali sobie o straconej nadziei i zatraceniu samych siebie i każdy z nich powracał do rozmyśleń o beznadziei.

„Hmm - pomyślał sobie zwiadowca. Potrzeba było wymyślić coś innego. - Musi istnieć coś, co połączy mnie z innymi Żywicielami, inaczej nigdy nie
będą w stanie otrzymać samoświadomości wystarczająco, żeby wypełnić swoje zadanie. Jeśli nie będą mieć nadziei, nigdy nie będą wolni".

Taki był początek serii refleksji i rozważań zmierzających do znalezienia odpowiedniego spoiwa, które sprzymierzyłoby tych, w których tliło się jeszcze światło wiary na uwolnienie. A zadaniem Willa było zebranie ich razem.

Cały ten czas młody zwiadowca pilnie zapisywał w pamięci swojego umysłu metody, jakich mógłby użyć, włączając swój plan w życie. Przez cały czas myślał i tworzył plan działania.

Will w swoich działaniach posuwał się naprzód i czasami któryś z Żywicieli, z którymi rozmawiał, utrzymywał się świadomością przez chwilę, jednak wkrótce rozpadał się, nie wkroczywszy nawet na obszar planu Willa. Jeszcze inni znikali w ciemnościach w tej niezbadanej przestrzeni twierdzy, lecz nigdy już nie wracali. Właśnie to oznaczał brak nadziei.

Dlaczego więźniowie Kosiarzy Umysłów tak niechętnie nawet myśleli o wolności? To pozostało zagadką.

Nie mając nic lepszego do roboty, młody zwiadowca kontynuował swoje rozmyślanie, nadal poszukując
odpowiedniego spoiwa, które złączyłoby Żywicieli jedną ideą o samostanowieniu. Wiedział, że nie może się poddać. Dla swoich przyjaciół.

Wtedy wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Jednen z więźniów wrócił i przyprowadził pozostałych. Wzruszony i podekscytowany Will sprawdził komnatę i ją otworzył.

Sześciu mężczyzn i Will ustawili się pośrodku izby w ciasnym kole.

- Chyba jednak warto mieć nadzieję.

Oczywiście - odparł Will - oto dlaczego właśnie przetrwaliście. Oto co przywiodło was do mnie.

- Jednakże dla niektórych jest już za późno.

Wtedy właśnie zwiadowca zdał sobie sprawę, dlaczego inni Żywiciele pozostali nieobecni. Will stworzył zwartą grupę kilku chętnych więźniów. Niektórzy z nich nie przepadali za sobą nawzajem. Jednakże we wszystkich tliła się jeszcze nadzieja. Ci, którzy się nie zjawili, poddali się z tego samego powodu.

Gdy Żywiciele zaczynali patrzeć sobie w oczy, wiedzieli że to będzie walka o to, aby stać się w końcu niezależnymi, samoświadomymi ludźmi, nie zdając sobie do końca sprawy z potencjalnych rezultatów.

Od chwili gdy poszczególni członkowie tworzącej się grupy świadomych Żywicieli zaczęli spoglądać na siebie nawzajem oczyma wiary, wszystko zaczynało być możliwe. Will widział to, uśmiechał się i wiedział, że dzięki temu możliwa była integracja. Dzięki temu grupa mogła przetrwać jako jedność składająca się z ludzi, których nie dało się przedtem pogodzić.

- Igrasz z ogniem, kolego - odezwał się któryś z Żywicieli. - Najwyraźniej nie wiesz jeszcze kim naprawdę są Kosiarze Umysłów.

- Wiem doskonale - odparł Will pewny swego. - I właśnie to skłoniło mnie do tego, aby powołać zgraną grupę. Nie uważacie, że dość już tego wszystkiego? Musimy się zintegrować.

- Moc dokonania tego masz ty - powiedział inny z pewną fascynacją. - Zwłaszcza ty. Jesteś tu stosunkowo nowy i masz mnóstwo energii, z której jeszcze nie zostałeś wyssany. Ja wierzę...

- Z tej bezimiennej twierdzy nikt z Żywicieli nigdy nie wyszedł. Nawet przedwieczne trupy pozostają tu na wieki. Nic nam się tu nie uda. A przez to większość z nas spotka los okrutniejszy od śmierci. Powiadam ci, igrasz z ogniem.

- A niektórzy z Żywicieli do dziś odnajdują i gromadzą ostatnie resztki nadziei, która zagubiła się na samym początku. Wystarczy się tylko trochę rozejrzeć w ciemnościach korytarzy.

Will opuścił na chwilę głowę, aby przemyśleć usłyszane informacje.

- Niezbyt to optymistyczne. Ale dziś chcę, aby zgłębić się więc w każdy zakamarek twierdzy i zbadać wszystko, co napotkamy na drodze.

- Więc czeka nas niezła robota - powiedział jeden z więźniów, oparty o ścianę.

- Tak, ale można też powiedzieć, że podejmujemy ryzyko stania się niezależnym i nikt z nas nie wie,
co niesie ze sobą w ogóle taki sposób myślenia. A co dopiero nasze działania.

Will posmutniał. Przez cały czas brakowało mu wsparcia, jakie otrzymał od nieznajomych przyjaciół podczas wizyty w niefizycznym wymiarze. Wtedy czuł się silny. Chciał, żeby to wróciło. Tęsknił za wsparciem, czuł też, że intensywność tego pragnienia wzrastała, w miarę jak przybywało uczestników spotkania. Wtedy Will uświadomił sobie, że to jest właśnie proces poddawania się obecnej rzeczywistości. Nie mógł się poddać. Dla przyjaciół, których jeszcze nie poznał, lecz kochał cały sercem. Dla nich mógł jeszcze żyć.

- Może się boicie po prostu innego życia, gdyż znacie tylko to, ale gdzieś indziej może być lepiej. Może wróci wam pamięć. A może naprawdę boicie się Kosiarzy Umysłów. To nie ma znaczenia. Jednakże skoro tu jesteście to na pewno w głębi swych serc macie jeszcze nadzieję, tak jak ja i właśnie dlatego powinniśmy się zjednoczyć i wspólnie poszukać wyjścia.

Większość mężczyzn ożywiła się. Will swoją nową tchnął w nich nową nadzieję na lepsze jutro. Toteż postanowili go posłuchać. Ufali Willowi. To się liczyło. Na koniec młody zwiadowca rzekł tylko jedno:

- Każdy z nas może zostać ocalony. 

Zmartwychwstanie Zwiadowcy (tom III)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz