Wyraz młodego zwiadowcy był ciekawy. Była to trochę jakby obawa i zupełne zdumienie na widok wszystkiego, co dostrzegał w otaczającym go świecie. Podobny wyraz twarzy miały niemowlęta. W ich oczach również widać fascynację i obawę. Tak działała na niego amnezja.
Will kroczył przed siebie, w niepewności potykając się nawet o niewielkie wypukłości na posadzce. Był tak zajęty rozpościerającym widokiem przed sobą, że nie patrzył pod nogi. Niesamowity widok zamkowej twierdzy przysłonił mu słońce. Jednak nie dokonywał jakichkolwiek analiz, po prostu obserwował i odczuwał.
Po niedługim czasie podszedł do niego Zack, ubrany w długą, czarną szatę, a na plecach wisiał głęboki kaptur. Will pomyślał, że widział już wielu mężczyzn w czerni, którzy tułali się po korytarzach warowni.
Zack uśmiechnął się przyjaźnie. Wziął swojego przyjaciela za rękę i ucałował na powitanie w policzek. A potem na jego twarzy pojawiła się duma, że Willowi nie udało się przyłapać go na kłamstwach.
- Powłóczmy się po dziedzińcu - powiedział Zack, nie puszczając dłoni Willa. Wiedział, że zwiadowca był ciekawy tego, czemu się przypatrywał.
Na twarzy Willa pojawił się wyraz, który mówił, że młodzieniec poznaje Zacka, ale nie pamięta skąd go zna. Zack nic nie powiedział, więc Will wciąż trawiony wątpliwościami, nie odrywał od chłopaka oczu.
Zwiadowca zamknął oczy i poddał się promieniom słońca, które wyszło zza szczytów twierdzy. Czuł delikatny dotyk na swojej dłoni. Skinął tylko głową na zgodę. Zaczęli powoli iść w kierunku, jaki wskazał Zack.
Przechadzając się odkrytymi korytarzami drugiego piętra, skąd był widok na ukryty we wnętrzu twierdzy mały dziedziniec, można było dosłyszeć zbolałe jęki młodzieńca.
Will oddalił się na chwilę niezauważalnie od swojego przewodnika. Pomimo swej dezorientacji, dumnie stawiał kroki. Kroczył tam, gdzie było słychać straszne dźwięki. Chciał dowiedzieć się, co oznaczały krzyki. Jego ciekawość dokonała już wyboru.
Co chwilę widok na mały dziedziniec przysłaniały mu nieduże kolumny dobudowane do barierki i poddasza. Jednakże musiał zgłębić się w
Krzyki były tak intensywne, że tworzyły jeden wielki, dezorientujący wszystko hałas. Przez chwilę można było wyłapać jakiś silny dźwięk i wtedy Will podążył za nim korytarzem, póki dźwięk nie zniknął we wrzaskliwej kakofonii.- Co ja zrobiłem, aby zasłużyć sobie na zesłanie tutaj? - zapytał samego siebie, po raz pierwszy dając się ogarnąć rozpaczy i trwodze.
Wilk poczuł w sobie falę litości. Okazał na twarzy niepewność, jednak wiedział że tylko poprzez zaspokojenie ciekawości będzie mógł w miarę normalnie funkcjonować.
Stopniowo największe natężenie ryku zmieniło się w syk pobrzmiewający gdzieś w tle. I to należało zbadać.
Ciekawość zawsze pochłaniała uwagę i prowadziła go do wielu nowych miejsc. Jednakże teraz zaniemówił. Mógł jedynie obserwować. Lecz obserwacja intuicyjnie gromadziła wszystkie najdrobniejsze szczegóły dotyczące życia w takim miejscu.Wreszcie doszedł do komnaty we wnętrzu jednego z zaciemnionych korytarzy, której drzwi otwarto na oścież.
Komnata na pierwszy rzut oka była pusta. Brak światła czy jakiejkolwiek istoty, która zachciała by nawiedzić to potworne miejsce. Rozszarpane, poszarzałe sztandary, umazane krwią, w sposób zbrodniczy były dowodem, że w tym pomieszczeniu doszło do krwawej próby sił. Kilka ostrzy głęboko wbitych w drzwiczki wykonanych ze starego drewna, ociekały słodkim, butelkowym roztworem. W powietrzu unosiły się rozwodnione opary o mdlącej woni. W rzeczywistości izba była więzieniem.
To była komnata albo raczej pokój tortur. Więziony w niej wojownik, od miesiący nie ujrzał światła dziennego.
Zakrwawiony zaczął się wierzgać. Niestety to był błąd. Próba wyrwania się z żelaznych kajdan zakończyła się porażką.
Mężczyzna w czarnej szacie, takiej samej, w którą ubrany był Zack, chwycił Niepokornego za kłębek włosów i solidnie nim potrząsnął. Bardzo dobrze maskował w ciemności.
Krwawy chłopak nie mógł nic zrobić. Był przykuty łańcuchami do ściany.
Mężczyzna w czerni zerwał kajdany, a chłopak upadł na kolana, następnie lądując na twarzy.Will widząc to, wstrzymał powietrze i schował się za ścianą, obserwując wszystko z ukrycia na nisko ugiętych nogach. Jego oczy rozszerzyły się, widząc obrzydliwy akt agresji.
- Nie rozumiem powodu twojego oburzenia. Przestań się szarpać i daj moim Kosiarzom Umysłów pracować. Jest na ciebie wiele skarg. - Ostatnie zdanie wypowiedział z politowaniem w głosie.
- Przecież to boli - wysapał zakrwawiony więźnień, bezgłośnie łapiąc oddech.
- Jest mi to obojętne. Daj się ponieść słodkiej truciźnie. Musisz to zrobić. Nie masz wyboru, bo ja nie jestem gotów iść na kompromis. Teraz chcesz zniweczyć naszą pracę. Dlaczego początkowo chciałeś wziąć w tym udział?
- Chcę to przerwać - jęczał chłopak. Czołgał się niezdarnie po ziemi i męczył się tym. Niemalże udało mu się podnieść na rękach. Chciał spojrzeć w twarz swojemu oprawcy, przez którego musiał żyć w nieustannym lęku.
- Niestety to niemożliwe - zaprzeczył dowódca. Nie mówił nic więcej. Tylko stał z założonymi rękami i rzucał na krwawego młodzieńca straszne spojrzenia.
- To była pomyłka - odpowiedział, kiedy jego twarz znów bezwiednie opadła na skwaloną podłogę.
- W warowni zawarliśmy umowę.
- Jaką umowę - zaprzeczył ciężko. - Nie było mowy o eksperymentach.
- Muszę sprawdzić stan pozostałych Żywicieli. Chcesz iść ze mną? Niech tak będzie. Puszczę cię.
Mężczyzna w czarnej szacie zaczął odpinać kajdany jeńca. Świadomość krwawego młodzieńca uleciała, gdzieś ponad przestrzeń.
Will w tym czasie postanowił zmusić się do odwrotu, lecz było już za późno. Kolejny mężczyzna w czerni w magiczny sposób zmaterializował tuż obok niego. Spiął mięśnie i rąbnął Willa w plecy. Zwiadowca rzucił się na ziemię tuż obok nieprzytomnego chłopaka, wydając z siebie okrzyk bólu.
- Pozbądźmy się go.
CZYTASZ
Zmartwychwstanie Zwiadowcy (tom III)
FanficPrzyjaciele Willa dowiadują się, że Horacy, najlepszy przyjaciel młodego zwiadowcy, odchodzi, aby zmierzyć się z największym złem. Odczuwa silną więź, której za wszelką cenę nie zamierza zrywać. Chociaż nie do końca pewny swoich motywów, wyrusza w ś...