Rozdział 24

118 13 16
                                    

- Co zrobili by inni Żywiciele, którzy się ukrywają po ucieczce z twierdzy, mając na uwadze to, że już nikt ich nie wykorzysta? - zapytał samego siebie Will, swobodnie maszerując przez korytarz na piętrze gospody.

Nie miał zamiaru wiecznie uciekać. Nie to było jego celem, lecz w swojej trudnej sytuacji nie miał właściwie wyboru. Usilnie pragnął spotkać swoich tajemniczych przyjaciół, a nie wiedział jak ma nawiązać kontakt. Zastanawiał się czy istnieje jakaś magia, podobna do tych świadomych snów, która pozwoliła by mu trafić na trop przyjaciół z niefizycznego świata.

Zapomniał o rzekomym gniewie Kosiarzy Umysłów. Zapomniał również o swoim celu ukrycia się, czy uwolnienia wszystkich Żywicieli wykorzystywanych w organizacji skupiających w sobie mocarnych mężczyzn w czerni. Gdyby mu się udało... Will nie chciał już o tym myśleć. Pozbył się przeszłości i obrał całkiem nowe priorytety.

Gdy schodził po schodach w dół, ujrzał oberżyste, który właśnie obsługiwał pierwszego klienta. I to nie byle jakiego. Zatrzymał się w połowie drogi, a jego usta rozchyliły się lekko bez rozmysłu w akcie zniewalającego uczucia zaskoczenia.

To co zobaczył było nieskażoną prawdą, która wcześniej objawiała mu się jedynie przelotnie w snach. Dlatego wcześniej smakował jedynie okruchy, dające nadzieję na istnienie. Nieznane emocję, tęsknoty, nostalgie, uczucie przeznaczenia jakie było jego udziałem, kiedy spoglądał na stojącego w bezruchu przy ladzie młodego rycerza, spowitego znaną aurą. Jego widok przywodził wspomnienia z przeszłości lub budziły tęsknotę za czymś nieokreślonym, kiedy tęsknił za miejscem, do którego mógłby należeć, to wszystko zostało teraz wypełnione.

- Horacy... Horacy... Horacy? - spytał Will, schodząc po schodach i zatrzymując się po pokonaniu ostatniego stopnia. - To naprawdę ty?

Horacy odwrócił się, szukając spojrzeniem młodzieńca, który wypowiadał jego imię.

- O mój boże... - powiedział młody rycerz, gdy widok najlepszego przyjaciela zaparł mu dech w piersiach. Jego szeroko otwarte oczy były wyrazem zdumienia. 

Potem ruszył z miejsca, aby przywitać się z przyjacielem. A jego twarz zdobił szeroki uśmiech.

- Tak się cieszę, że znów tu jesteś. Gdzie byłeś? Halt, Gilan i ja... bardzo się o ciebie martwiliśmy - mówił, ściskając młodego zwiadowcę w niedźwiedzim uścisku.

A wtedy wszystko wróciło. Przez umysł Willa przepłynęła fala światła z przeszłości i odczuł zetknięcie. Całe jego ciało dostąpiło jakby jednostronnego wzniesienia świadomości. Fala ta była tak gigantyczna, że wywarła wpływ na
cały jego organizm.

Gdy odsunął się od rycerza dostrzegł gruntowną zmianę w swoim postrzeganiu. Wszystko nagle stało się bardziej żywotne, bardziej młodzieńcze, żywsze w swojej istocie i dzięki temu mógł przetwarzać olbrzymią ilość informacji. Ostatecznie osiągnął stan wyzwolenia.

Willowi uśmiech zamarł na twarzy, ponieważ wspomnienia, które wiązały się z imieniem Horace'a i jego pozostałych przyjaciół, całkowicie go ogłuszyły. Przed jego oczami pojawiło się coś, czego się nie spodziewał. Tylko on mógł dostrzec istnienie duchownej sfery. Głowa zabolała go momentalnie, od tego, co zdołał zobaczyć, więc zasłonił oczy i odchylił głowę w tył z beznadziejności. Horacy widząc to, nawet się się nie poruszył, nie rozumiejąc co się właściwie stało.

Po chwili ból głowy nic dla zwiadowcy nie znaczył, ponieważ osunął się na ziemię. Zaś młody rycerz z szybko bijącym serem zabrał się do natychmiastowej interwencji.

Całe zdarzeniem zarejestrował właściciel oberży, który natychmiast pojawił się nad Willem, gdy Horacy próbował przyszpilić drgające ciało zwiadowcy. Zmagania z nieprzytomnym przyjacielem bardzo go zmęczyły.

- Co tu się dzieje? - zagadnął zezłoszczony mężczyzna. Wydawał się być nie do końca ucieszony z faktu, że w jego oberży doszło do jakiegoś pokręconego incydentu.

Jednakże widząc w jakim stanie znajdował się chłopak, postanowił odpuścić.

Uklęknął na dwa kolana, pochylił czoło nad twarzą nieprzytomnego młodzieńca, w pozie pokornego pokłonu i dotknął dłonią czoła Willa.

- Wygląda jakby był ciężko chory - sprostował.

Horacy rzucił oberżyście przelotne spojrzenie.

- Mógłbym wynająć pokój?

Rozdział krótki, ponieważ nie miałam czasu w ogóle pisać, a nie chciałam zostawić was, czytelników z niczym. No i nie mogliście się doczekać spotkania.

Zmartwychwstanie Zwiadowcy (tom III)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz