Koncert zaczyna się za pięć minut. Mamy miejsca w pierwszym rzędzie. Oznacza to idealny widok. Jestem podekscytowana, zdenerwowana, szczęśliwa, zakochana i nie wiem, co jeszcze. Kumulacja emocji i uczuć. Nigdy nie byłam na takim koncercie. Mam na myśli fakt, że siedzimy na miejscach vipowskich, a tym bardziej to, że jeden z artystów dziś występujących, to mój chłopak. Mój mężczyzna. Mój Dawid. Czy to się dzieje na serio? Nie wiem, kiedy w końcu w to uwierzę.
- Zaczyna się! – Ania lekko szturcha mnie łokciem i faktycznie, czas zacząć to muzyczne wydarzenie.
Na scenie kolejno pojawiają się przeróżni artyści, których ogromnie cenię. Jestem zachwycona absolutnie wszystkimi. Przyglądam się temu niemal z zapartym tchem. Michała nadal nie ma z nami. Nie wiadomo, czy w ogóle uda mu się dotrzeć choćby na koniec koncertu. Ale nie wiem, czy Ania się tym już tak bardzo przejmuje, bo przychodzi kolej na Krzyśka Zalewskiego. Wchodzi na scenę ze swoją błękitną gitarą, oklaskiwany przez wszystkich zgromadzonych w filharmonii. Zerkam na przyjaciółkę ale kątem oka, żeby jej nie speszyć. Widzę, jak uśmiecha się na widok Krzyśka, toteż i ja przenoszę swoje spojrzenie na niego.
- Jednego serca, tak mało, tak mało... Jednego serca trzeba mi na ziemi... Co by przy moim miłością zadrżało... - Zalewski zaczyna śpiewać Niemena przez co dostaję gęsiej skórki, bo to jest tak piękne. Co będzie, kiedy na scenie pojawi się Dawid?
Utwór się rozkręca, Krzysiek zaczyna grać na gitarze. Kocham takie mocniejsze brzmienia, więc mimowolnie bujam się na fotelu. Najchętniej wstałabym z miejsca. I nagle dostrzegam, że on przenosi swój wzrok na Anię. O, jasny gwint! Obserwuję to jego, to przyjaciółkę. Ania chyba wstrzymała oddech z wrażenia. Co tu się wyprawia? Takiego obrotu sprawy, to bym się nigdy nie spodziewała. Chociaż z drugiej strony od tygodnia mój świat stoi na głowie, więc nic nie powinno mnie już zdziwić. Wszystko jest możliwe. Absolutnie wszystko. Ania nie może oderwać oczu od Krzyśka do końca jego występu, zresztą on też na końcu zanim odchodzi od mikrofonu, jeszcze raz posyła jej powłóczyste spojrzenie. Robi się coraz ciekawiej. Ale nie pora teraz na rozmyślanie, ponieważ na scenie pojawia się długo wyczekiwany przeze mnie i chyba przez wszystkich zgromadzonych, Dawid.
- Gosiaaaa! Twój Dawid! – Ania ściska mnie za rękę, jest podekscytowana nie mniej niż ja. Publika klaszcze, wszyscy witają go tak serdecznie, że aż serce rośnie.
- Dobry wieczór. Nazywam się Dawid Podsiadło. No... To teraz dla was zaśpiewam. – Mówi, czym rozbawia publiczność. Cały on. – Znajomy adres, te same schody... - Słyszę, jak zaczyna śpiewać utwór, który dobrze znam i bardzo lubię.
Jestem zachwycona. Zahipnotyzowana. Nie umiem i nie chcę przestać na niego patrzeć. On wyłapuje moje spojrzenie. Uśmiecha się. Śpiewa, patrząc w moje oczy.
– Wtedy dziwisz się, że tak kocham nieprzytomnie, jakby zaraz świat miał się skończyć... - Dawid śpiewa, a moje ciało pokrywa gęsia skórka. Mam wrażenie, że od stóp aż po czubek głowy i koniuszki palców. Czuję się tak, jakbym przeniosła się do innego wymiaru. Jakby wokół nie było nikogo. Jakbyśmy byli tu sami. Ja i on, śpiewający tylko dla mnie. Nigdy czegoś tak niezwykłego nie doświadczyłam. Dziś, teraz, zanurzam się w tym cała, nie liczy się nic innego, nikt inny. Tylko Dawid i jego nieziemski głos. To przedziwne ale czuję się tak, jakbym opuściła swoje ciało, a moja dusza pofrunęła wprost w jego ramiona. Jakby nie istniała ta kilkumetrowa odległość między nami. Czuję to cudowne ciepło, które bije od Dawida. Jego śpiew jest ucztą dla moich zmysłów. Utwór się kończy, ale ja wciąż jestem w innym świecie.
- Dziękuję. Bardzo dziękuję. I jeszcze tylko dodam, że jednak jest coś, co trwa wiecznie. Miłość. Miłość trwa wiecznie. – Dawid patrzy na mnie, wypowiadając te słowa. Jego uśmiech sprawia, że miękną mi kolana, a moje serce rozbija się o żebra. – Udanego wieczoru! – Ciemnowłosy schodzi ze sceny, a ja wracam powoli do rzeczywistości.