17. Kochanie, bo wiesz co? Moja mama jutro przyjedzie

252 9 2
                                    

Wieczorem wszyscy jesteśmy umówieni na ognisko, takie trochę integracyjne. Będziemy piec kiełbaski, spędzać razem czas, lepiej się poznawać i zapewne śpiewać, czego nie mogę się doczekać, bo przecież uwielbiam to robić. Podczas próby zespołu, jednak z Anią nie wytrzymałyśmy i wkradłyśmy się na salę, żeby posłuchać. Ciężko ubrać w słowa to, co wtedy poczułam. Te aranżacje skradły moje serce. Po prostu zastygłam bez ruchu i chłonęłam każdy dźwięk. Ten zespół stanowi perfekcyjną całość. Nie mogłoby nikogo zabraknąć, bo to już nie byłoby to samo.

Stoję przed lustrem i poprawiam makijaż. Zaraz wychodzimy na ognisko. Śpiewam „Trójkąty i kwadraty", bo urzekła mnie akustyczna wersja, którą dziś miałam przyjemność usłyszeć. Nie może mi wyjść z głowy ta piosenka. Dopiero po kilku minutach orientuję się, że Dawid jest w drzwiach do łazienki i mnie nagrywa.

- No, nie. Usuń to szybko! – podbiegam do niego i wyciągam ręce po jego telefon.

- Nigdy w życiu, Słońce.

- Ale...

- Kochanie, to tylko dla mnie, na pamiątkę – Dawid obejmuje mnie i całuje w czubek nosa.

- Ok – zgadzam się udobruchana.

- Wyglądasz pięknie. Możemy już iść na ognisko, tak?

- Mhm, tylko się przebiorę.

Po drodze zachodzimy po Anię i Krzyśka, którym chyba przerwaliśmy jakieś czułości, bo Zalewski otwiera drzwi w mocno potarganych włosach. Z całych sił staram się nie wybuchnąć śmiechem. Moja przyjaciółka też jest jakaś nieobecna duchem i ma rozmarzone spojrzenie. Wypytam o wszystko, jak tylko ją dorwę bez Krzyśka. Póki co przed nami cudowny wieczór.

***

Przy ognisku siedzimy już kilka godzin. Jak ja ich wszystkich uwielbiam. Ci ludzie są tacy wspaniali i traktują mnie jak swoją, a to dla mnie bardzo ważne. Śpiewom nie ma końca. Repertuar mamy dość szeroki. W pewnej chwili Dawid bierze gitarę i zaczyna grać. Gwar rozmów cichnie, wszyscy słuchają. Znam ten utwór. Kiedy ciemnowłosy śpiewa, moje ciało pokrywa gęsia skórka. Zawsze uważałam, że to jest najpiękniejsza piosenka na świecie. Ale w tej chwili, w wykonaniu Dawida nabiera dla mnie jeszcze większego znaczenia i staje się po stokroć magiczna. Ania, która siedzi obok mnie, ściska moją rękę. Nie potrafię się nawet ruszyć. Jakby Dawid mnie zaczarował.

- Love of my life, don't leave me – ciemnowłosy podnosi na mnie swoje spojrzenie, w którym dostrzegam coś więcej, niż do tej pory.

Wstrzymuję oddech. Jednocześnie moje serce gwałtownie przyspiesza. Do oczu napływają łzy. Z pełną mocą dociera do mnie coś bardzo ważnego.

- I will be there at your side to remind you, how I still love you – śpiewa dalej Dawid, nie spuszczając ze mnie swojego wzroku.

Czuję, jak wzbiera we mnie fala emocji. Jak wypełnia mnie ciepło, w chwilę później żar. Zapalam się od środka. Dawid kończy śpiewać i odkłada gitarę. Wszyscy klaszczą i powtarzają, że to było fenomenalne.

- Ja... Przepraszam na chwilę – nie rozumiejąc do końca swojej reakcji, zrywam się z miejsca i odchodzę spory kawałek od grupy. 

Podnoszę głowę do góry i dostrzegam setki gwiazd. Nigdy w życiu nie widziałam czegoś piękniejszego. Nigdy też nie czułam tego, co w tej chwili. Biorę kilka głębokich wdechów i pozwalam łzom swobodnie płynąć. Pora stawić czoła temu, co właśnie sobie uświadomiłam. Nie ma już odwrotu. Stało się. Szczęście, które mnie ogarnia jest niewyobrażalnie wielkie. Tak wielkie, że mnie przerasta. Dlatego musiałam odejść od ogniska. Żeby uspokoić swoje szalejące z radości serce. Teraz już wiem na pewno. Gdzieś z tyłu głowy, przez jeden krótki moment czai się strach, ale nie pozwalam mu nad sobą zapanować. Dawid zjawia się dopiero po dłuższej chwili. Nie naciska, nie wypytuje. Staje za mną i przytula się do moich pleców. Delikatnie kołysze mnie w swoich ramionach.

On jej i ona jemu pięknem dniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz