Dawid wyjechał z Krakowa. Wszystko co dobre, szybko się kończy. Tym samym zaczęliśmy etap, o którym on wcześniej wspominał, czyli „będziemy musieli czasem znosić dłuższe rozłąki". Wzywają go sprawy zawodowe w stolicy, w końcu jest artystą. Pozostaje nam kontakt telefoniczny. Codziennie dużo rozmawiamy, ale to nie to samo co bliskość i to ciepło, którym on emanuje. Minęło dopiero kilka dni, ale ja już okropnie za nim tęsknię. Z drugiej jednak strony, gdy pomyślę o tym co przechodzi teraz Ania powinnam siedzieć cicho, bo mam ogromne szczęście, że w związku mi się układa. Nawet jeśli w chwili obecnej to związek na odległość. Od tamtego fatalnego wieczoru kiedy to Michał dowiedział się, że będzie ojcem, minęło już trochę czasu. Każdego dnia starałam się znajdywać dla mnie i Ani jakieś wspólne zajęcia, żeby za dużo nie rozmyślała. Nie inaczej jest dzisiaj. Postanawiam wyciągnąć Anię na rolki. Jest piątek, a pogoda dopisuje. Byłoby grzechem nie skorzystać z tak wspaniałej aury. Specjalnie nie muszę namawiać przyjaciółki do wyjścia, co bardzo mnie cieszy. Pakujemy jeszcze tylko trochę jedzenia do plecaków i żeby nie marnować czasu ruszamy w trasę. Oczywiście wzdłuż Wisły. Nie mamy planu. Po prostu jedziemy tam, dokąd nas nogi poniosą. Nie sposób nie zachwycić się drzewami, ubranymi w tysiące kwiatów i ich słodkim zapachem. Ciepłym powiewem wiosennego wiatru. Cudownym śpiewem ptaków. Szkoda, że nie ma tu ze mną Dawida. Byłby oczarowany.
- Jak się masz, Ania? – Zagaduję, gdy po niemal godzinie jazdy postanawiamy nieco odpocząć.
- W porządku. Trochę bolą mnie już nogi.
- Wiesz, o co pytam. Martwię się o Ciebie.
- Z każdym dniem jest coraz lepiej. – Przyznaje Ania, przez co ja czuję ulgę. Nie chcę, żeby była smutna.
- Chodź, usiądziemy pod tym drzewem. – Wskazuję miejsce pod rozłożystą akacją.
- Umieram z głodu, dawaj te kanapki! – Przyjaciółka dobiera się do mojego plecaka, gdy tylko siadamy na trawie.
- A Ty dawaj czekoladę! Potrzebuję czegoś słodkiego, natychmiast. – Sięgam po tabliczkę, która nieco się roztopiła i już mam odwijać sreberko, kiedy rozdzwania się mój telefon. – Kogo tam niesie?
- Idę o zakład, że to Dawid.
- Wygrałaś! – Śmieję się, spoglądając na ekran. – Odebrać?
- Co Ty, głupia? Pewnie!
- Hej, Dawidziu! Co tam? – Nie mogę przestać się uśmiechać, bo tak się cieszę, że usłyszę jego głos.
- Słońce, włącz kamerkę. Chcę Cię zobaczyć. – Prosi Dawid, więc klikam i po chwili już widzę jego roześmianą twarz. – I jest! Moja najpiękniejsza dziewczyna!
- Dawid... - Czuję, że się rumienię. Dlaczego? Bo on nie jest sam. Obok niego siedzi Krzysiek Zalewski. Szczerzy się od ucha do ucha i porusza brwiami w górę i w dół. No, jasny gwint. – O, hej! – Macham szybko i natychmiast zwracam się ku Ani. Ona jeszcze nie wie, jeszcze nie widzi. Aktualnie grzebie w plecaku. Trącam ją lekko i podnosi głowę. Nie powiem, żeby znowu widok Krzyśka nie zrobił na niej wrażenia. Skłamałabym.
- Cześć, Aniu! – Dawid posyła mojej przyjaciółce serdeczny uśmiech. – Dobrze Cię widzieć.
- Hej, hej. – Krzysiek też się wita, nachylając się bliżej. Wygląda to tak, jakby chciał przyjrzeć się Ani jeszcze wnikliwiej.
- Hejka, chłopaki! – Moja przyjaciółka w końcu przytomnieje. – Co u was?
- Gitara gra. – Odpowiada Zalewski i puszcza do niej oczko.
- Twoja na pewno. – Mówi Ania, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
- Mam propozycję. Nie przyjmuję odmowy. – Odzywa się Dawid, czekając na moją reakcję.