26. Obiecałeś mi, Dawid. Obiecałeś, że nic złego się nie stanie...

201 7 2
                                    

Przebudzam się nad ranem i dostrzegam, że Dawida nie ma w łóżku. Doskonale wiem, gdzie go znajdę. Ostatnio to jego ulubione miejsce. Wiem też, że nie może zasnąć, bo wciąż nie opuszczają go emocje związane z koncertem na Narodowym. Minęło ledwo kilka dni, trudno się dziwić. Sądzę, że potrwa to znacznie dłużej. Zresztą ja też ciągle to przeżywam. Zarówno koncert jak i fakt, że zostałam narzeczoną. Jednak dziś pokonało mnie zmęczenie i spałam jak suseł aż do teraz. Podnoszę się powoli, stawiając stopy na podłodze. Choć przyszła już jesień, w naszym domu jest zawsze ciepło. Dawid nieustannie o to dba. Wychodzę z sypialni i gładząc się po brzuchu człapię przez korytarz. Wciąż tęsknię za mieszkankiem w Krakowie, ale tutaj czuję się tak, jakbym mieszkała od zawsze. Zerkam na zegar ścienny, który wskazuje czwartą w nocy. Uchylam drzwi od pokoju chłopców i tak jak sądziłam, Dawid tu jest. Siedzi w fotelu i patrzy za okno. Światełka porozwieszane u sufitu, migoczą nad jego głową. Pochłonęły go myśli, bo nawet nie słyszy, że weszłam. Nie chcę go wystraszyć, dlatego cicho chrząkam. Ciemnowłosy odwraca się w moją stronę i posyła mi uśmiech, po czym wyciąga do mnie swoją dłoń.

- Hej – siadam na jego kolanach i obejmuję go za szyję.

- Niepotrzebnie wstawałaś, Kochanie.

- Wszystko w porządku? – pytam z troską, bacznie mu się przyglądając.

- Tak. Próbuję tylko uporządkować te wszystkie emocje...

- Daj sobie czas – przysuwam się bliżej i całuję go w policzek.

- W ciągu ostatnich miesięcy tyle się wydarzyło w moim życiu. Tyle pragnień się ziściło. – Dawid mówi, a ja słucham. – Pojawiłaś się Ty i wszystko się zaczęło – ciemnowłosy zagląda w moje oczy. – Kocham i jestem kochany. Mam Ciebie, mam dwóch synów. Koncert na Stadionie Narodowym, to nawet więcej niż spełnienie marzeń. I jest jeszcze coś. Zgodziłaś się zostać moją żoną.

- Tak? Zgodziłam się? Hmm... - uśmiecham się i wyciągam przed siebie dłoń z pierścionkiem. – Ach, no rzeczywiście. Coś tam było.

- Jesteś niemożliwa. I właśnie taką Cię kocham.

- A Ty jesteś najcudowniejszym człowiekiem, jakiego w życiu spotkałam – zbliżam się i jego usta wychodzą na spotkanie moich. I długo nie zamierzam się od nich oderwać.

***

Minęło naprawdę sporo czasu od tamtej nocy, kiedy miałam ten okropny koszmar i gdy obudziłam się z krzykiem. Martwiłam się tym przez wiele dni, aż w końcu odpuściłam. Wszyscy przekonywali mnie, że to tylko koszmar bez sensu i znaczenia. Uwierzyłam. Jednak te sny do mnie wróciły. Znowu biegnę przez las, a ktoś mnie goni, by po chwili mnie dopaść i zrobić krzywdę dzieciom, które noszę pod sercem. Śni mi się też ogień, który trawi wszystko wokół. A ja jestem tam sama i rozpaczliwie wołam Dawida, który nigdy się nie zjawia. Czwartą noc z rzędu zrywam się z płaczem i budzę przez to ciemnowłosego.

- Uspokój się, proszę – Dawid kołysze mnie w swoich ramionach.

- Boję się, że coś złego się wydarzy – łzy nie przestają cieknąć po mojej twarzy.

- Co mogłoby się wydarzyć? Nic się nie stanie. Proszę, musisz się uspokoić. Dla dobra dzieci.

- Ale...

- Gosia, chłopcy wyczuwają twoje emocje. Nie możesz się denerwować w ciąży, przecież wiesz – przekonuje Dawid i całuje mnie w czoło.

- To silniejsze ode mnie – wciąż łkam, choć staram się opanować.

- Proszę – ciemnowłosy znów mnie całuje, tym razem w czubek głowy. – Połóż się, jestem przy Tobie.

- Boję się zasnąć. Jeśli zamknę oczy, może znowu powróci ten koszmar?

On jej i ona jemu pięknem dniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz