Mama Dawida ma przyjechać za niecałą godzinę. Czy ja się denerwuję? Ależ skąd. Chodzę tylko w te i z powrotem po łące, a żołądek mam ściśnięty w precel. Tak, miałam się nie stresować, wczoraj się nawet uspokoiłam, ale ja już tak mam. Wszystko przeżywam dwa razy mocniej niż normalni ludzie.
- Słońce, no chodź tu zagrasz z nami! – woła Dawid, który razem z Anią i Krzyśkiem pochyla się nad planszą do Monopoly. Wersja „Przyjaciół", w którą kocham grać. Ale nie, teraz przecież koniecznie muszę zrobić dziurę w tej trawie od chodzenia w kółko.
- Tak, tak – macham do nich i wracam do katowania siebie samej.
- Goś, ogarnij się – zjawia się Ania, która patrzy na mnie z politowaniem. – Powiedz mi, czym Ty się tak przejmujesz? Dobrze wiesz, że za chwilę będziesz się z tego śmiać.
- O, nie. Nie jest mi śmiechu, moja kochana – krzyżuję ręce na piersi.
- Wiem, że Ci zależy mocno. Inaczej nie byłabyś taka blada i zdenerwowana, jakbyś zaraz szła na egzamin, ale...
- To jest egzamin!
- Uspokoisz się w końcu, do jasnej cholery?! – przyjaciółka nie wytrzymuje i sprowadza mnie tym na ziemię. – Idziesz teraz ze mną do chłopaków i masz się uśmiechać i zachowywać normalnie.
- Ok... - nieco oszołomiona posłusznie idę za przyjaciółką.
- Musiałam, bo inaczej by nie dotarło – Ania bierze mnie za rękę i uśmiecha się przepraszająco. – Będzie dobrze. Jestem tego pewna.
Pani Mama właśnie przyjechała. Stoję z boku, żeby Dawid mógł się z nią swobodnie przywitać. Na mnie przyjdzie pora. Nadal jestem zdenerwowana, ale kiedy już ją widzę, emocje powoli opadają. Dawid przytula swoją mamę dobrych kilka minut, przez co ja, jak to ja, wzruszam się widząc, jak bliską mają relację. Ciemnowłosy odrywa się od rodzicielki i przywołuje mnie gestem dłoni. Nieśmiało zmierzam w ich stronę.
- Słońce, poznaj proszę moją mamcię. Mamo, poznaj moją miłość – mówi uroczyście Dawid, przez co rozczulam się w sekundę.
- Bardzo mi miło, jestem Gosia – uśmiecham się i wyciągam do mamy Dawida dłoń, ale ona to ignoruje i przytula mnie do siebie.
- Cześć, kochana. Fajnie Cię w końcu widzieć! – mówi z nieukrywanym entuzjazmem, a ja wreszcie się rozluźniam. Pierwsze koty za płoty.
- A teraz zapraszam moje ukochane kobiety na obiad – oznajmia Dawid i posyła mi spojrzenie w stylu „a nie mówiłem?".
***
W towarzystwie Dawida i jego mamy, czuję się bardzo dobrze. Zdenerwowanie odeszło w niepamięć. Ania miała rację, teraz mogę się śmiać ze swojej głupoty. Pani Mama jest cudowna. Ciepła, skromna i bije od niej dużo ciepła. Zupełnie jak od jej syna. Teraz widzę, jak bardzo są do siebie podobni i nie chodzi mi tylko o wygląd.
Po obiedzie zostawiam Dawida sam na sam z mamą. Niech się sobą nacieszą. Wychodzę z restauracji i pełna spokoju postanawiam się przejść. Nie minęło pięć minut, a wpada mi do głowy pomysł. Że też wcześniej o tym nie pomyślałam! Tylko, jak to teraz zorganizować? Pierwsze co, muszę dorwać Krzyśka i to bez Ani. Ona nie może się o tym dowiedzieć, podobnie jak Dawid. Jakby tu odciągnąć Zalewskiego od mojej przyjaciółki? Coś wymyślę. Potem obskoczę resztę ekipy. No i Pani Mama też musi zostać wtajemniczona. Mam ogromną nadzieję, że to się uda.
Napisałam wiadomość do Krzysia, że muszę się z nim pilnie spotkać, ale żeby nie mówił o tym Ani. Krzysiek zjawia się po kwadransie w umówionym miejscu.