Wróciliśmy do domu, a ja wciąż próbuję zrozumieć, co powiedział lekarz. Mam urodzić dwójkę dzieci za jednym zamachem? Kiedy udało mi się w końcu zaakceptować, że jestem w ciąży i szok minął, życie serwuje mi kolejną niespodziankę. Dawid jest taki szczęśliwy, że gdyby potrafił, to zacząłby latać. Uśmiech nie schodzi mu z twarzy. Ja potrzebuję jeszcze chwilki, żeby to ogarnąć.
- Mamo, muszę Ci coś powiedzieć. Trochę słabo, że przez telefon ale nie wytrzymam dłużej! – ciemnowłosy rozmawia właśnie ze swoją rodzicielką i myślę, że chyba nigdy nie widziałam go aż tak podekscytowanego. Patrzy na mnie z tak szerokim uśmiechem, że kąciki moich ust też unoszą się do góry. – Mamciu, będziesz podwójną babcią – oświadcza Dawid z dumą. – Tak! Dobrze, dam Ci ją do telefonu.
- Dzień dobry – witam się z Dawidową mamą. – Proszę mi wybaczyć, ale jeszcze jestem w szoku. Za to Dawid oszalał mi tu ze szczęścia.
- Dziecko kochane, jak ja się cieszę ogromnie! – słyszę, jak łamie jej się głos. – Ze wszystkim Wam pomogę, nie martw się.
- Dziękuję. Myślę, że pomoc się nam przyda – odpowiadam z uśmiechem. – Lekarz powiedział, że po czasie może się okazać, że to jednak ciąża pojedyncza, ale dodał, że raczej nie w moim przypadku.
- Boże, tyle szczęścia jednocześnie! Przyjedziecie na Śląsk?
- Oczywiście – mówię, zerkając na Dawida, który uśmiecha się jak dziecko, do którego przyszedł właśnie Święty Mikołaj z najpiękniejszym prezentem.
Ciemnowłosy jeszcze przez chwilę rozmawia z mamą, a ja udaję się na balkon. Potrzebuję trochę powietrza. Siadam na naszej sofie z palet i biorę głęboki wdech.
- Dobrze się bawisz, Panie Boże? – pytam cicho, wznosząc oczy do nieba. – Mam nadzieję, że wiesz, co robisz...
- Kochanie! – Dawid wpada na balkon i rzuca się na kolana, żeby przycisnąć głowę do mojego brzucha. – To jest najwspanialsza chwila w moim życiu. Oczywiście, dopóki się nie urodzą.
- Skarbie, one się same nie urodzą. To ja muszę to zrobić – mówię, a on przenosi na mnie swoje spojrzenie. – Dwoje naraz.
- Jestem z Ciebie taki dumny.
- Jeszcze nie...
- Ale już jestem bo wiem, że sobie poradzisz. Jesteś dzielna, jesteś waleczna. Jesteś cudowna i bardzo Cię kocham. Jestem przy Tobie i zawsze będę – Dawid składa na moich ustach długi pocałunek.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, co nas czeka? – pytam, gładząc go po twarzy.
- Najpiękniejsze życie, o jakim mogłem marzyć – odpowiada bez wahania i znów mnie całuje.
***
Późnym wieczorem przyjeżdżają Ania i Krzysiek. Czekamy na nich z nowiną. Przygotowaliśmy uroczystą kolację. Oni myślą, że powitalną, a tak naprawdę chodzi o to, co mamy im do przekazania.
- Wy macie jakieś takie podejrzane miny – stwierdza Ania, kiedy już kończymy jeść.
- Też to zauważyłem – przyznaje jej rację Krzysiu. – Te uśmieszki, co nie, Misiu?
- No, dokładnie! Mówcie szybko, o co chodzi – nakazuje Ania.
- A zjedliście już wszystko? Nie chciałabym, żebyście się zadławili z wrażenia – mówię z uśmiechem. – Krzysiek, odłóż lepiej tą wodę.
- Co jest? – Zalewski odsuwa od siebie szklankę i oboje z Anią otwierają szeroko oczy.
- Dawid, powiedz im – proszę, oczekując na reakcję przyjaciół.