27. Wody, to mi odchodzą!

192 9 4
                                    


Wkroczyłam w końcową fazę, czyli trzeci trymestr ciąży. Przed nami ostatnia prosta. Łóżko, to moje centrum dowodzenia światem. Tutaj jem, piję, czytam i po prostu spędzam większość tygodni, których tak niewiele zostało do porodu. A ten w ciąży bliźniaczej zaczyna się często przedwcześnie. Muszę więc być gotowa na wszystko. Przypuszczalnie jeszcze tylko miesiąc z hakiem i nasze dzieci będą na świecie. Nie mogę w to uwierzyć! Ja, właśnie ja, jestem mamą bliźniąt, a ich ojcem jest sam Dawid Podsiadło. Kto by pomyślał... Nie powiem, żeby mi było dobrze ciągle tak leżeć w łóżku, ale wiem, że to dla dobra dzieci. A dla nich zrobię cokolwiek trzeba. I nie czuję się też dobrze z faktem, że jestem obsługiwana przez Dawida. On dwoi się i troi, żeby było mi najwygodniej i nie pozwala mi robić nic, co nie jest konieczne. Czyli ogólnie mogę tylko iść do łazienki. I mogę jeszcze pospacerować po mieszkaniu, a to też tylko pod jego czujnym okiem. Opiekuńczy Dawid, to najsłodszy człowiek świata. I naprawdę jestem mu za to dozgonnie wdzięczna i doceniam wszystko, co dla mnie robi. Czasem jednak ciemnowłosy przesadza.

- Ale Dawid! Nic mi nie będzie, no – mówię, gdy w niedzielne po południe chcę wstać, żeby przygotować deser, na który od dawna mam ochotę.

- Nie i koniec. Masz tu zostać, ja wszystko zrobię sam – upiera się Dawid i nie pozwala mi wyjść z łóżka.

- Z całym szacunkiem, ale Ty nie potrafisz tego zrobić, Kochanie. To wymaga wprawy, a tak się składa, że ja ją mam.

- Nauczę się. Nic nie stoi na przeszkodzie.

- Podobnie, jak nic nie stoi na przeszkodzie, żebym ja to zrobiła – znowu próbuję wstać, ale Dawid ani myśli mnie przepuścić.

- Ja sobie poradzę, Gosieńko moja.

- Łatwo to zepsuć. Naprawdę, zaufaj mi.

- To Ty mi zaufaj, Słońce. Masz leżeć, to leż – mówi stanowczo Dawid – Wygogluję przepis i przygotuję ten deser.

- Dawid, bo się pogniewam na Ciebie.

- Wiem, że nie – ciemnowłosy się nade mną pochyla i posyła mi czułe spojrzenie.

- Pewny jesteś? – pytam, oszukując siebie samą bo już wiem, że przegrałam.

- Tak – szepcze jeszcze Dawid i jego usta muskają moje. Ma rację. Nie umiem się na niego złościć, choć bardzo bym chciała.

- Co ja z Tobą mam... - mruczę rozanielona i widzę, jaki Dawid jest dumny z tego, że postawił na swoim. – Ale Kochanie, jednak chciałabym rozprostować kości. Obiecuję, że pospaceruje chwilę po salonie i wrócę do łóżka.

- Hm... Niech będzie – zgadza się ciemnowłosy i podaje mi swoją dłoń. – Razem sobie pospacerujemy. 

***

Jest mi coraz trudniej. Bez pomocy Dawida, nie mogłabym nawet podnieść się z łóżka. Mój brzuch jest więcej niż ogromny. I ciężki. Najgorsze jest to, że ciemnowłosy przerwał pracę nad płytą z mojego powodu. Chciałabym, żeby mógł pracować i robić, to co kocha, z drugiej jednak strony, potrzebuję go. Bez niego nie dam sobie rady. Nie odstępuje mnie na krok. A jeśli już naprawdę musi wyjść, choćby po zakupy, bo musimy przecież coś jeść, przysyła do mnie Anię albo Krzyśka. Kilka dni temu, kiedy to Zalewski dotrzymywał mi towarzystwa, rozmowa zeszła na Anię. Błyszczały mu oczy, kiedy o niej mówił. Wyznał mi, że kiedy ujrzał ją wtedy z tej garderobie przed koncertem w Krakowie, poczuł coś niezwykłego. I że nigdy wcześniej nie doznał czegoś podobnego. Doskonale wiedziałam, o czym mówi. Ze mną i Dawidem było tak samo. Krzysiek zdradził mi też pewną tajemnicę. Ania nie mogła się o tym dowiedzieć. Zalewski napisał i skomponował dla niej piosenkę. Bez zastanowienia chwycił za gitarę akustyczną Dawida i postanowił mi ją zaprezentować, przecież nie mogło być inaczej. Słowa tego utworu były tak przepiękne i szczere, że oczywiście ja, jak to ja, uroniłam kilka łez wzruszenia. Byłam pewna, że kiedy moja przyjaciółka usłyszy tą piosenkę, będzie unosić się nad ziemią. 

On jej i ona jemu pięknem dniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz