Damn hot coffee

2.4K 136 113
                                    

ROZDZIAŁ IX

Ann obudziła się bardzo wcześnie. Zegar na szafce nocnej wskazywał godzinę 4:30. Była bardzo zmęczona, lecz zbyt skołowana, aby pójść dalej spać. Męczyły ją wydarzenia poprzedniego dnia. Nie mogła wyrzucić Sherlocka z myśli, a ich pijacki pocałunek wciąż zaprzątał jej głowę. Nie do końca wiedziała, co teraz właściwie między nimi jest, ale koniecznie chciała z nim o tym porozmawiać.

Wyszła po cichu ze swojego pokoju. Stwierdziła, że zrobi sobie kawę i wróci do łóżka, żeby poczytać jakąś książkę. W kuchni napotkała Sherlocka. Miał na sobie ubrania z poprzedniego dnia. Jego włosy były strasznie potargane, a na jego przeraźliwie bladej twarzy, tuż pod oczami widniały ogromne czarne cienie. Wyglądał, jakby nie spał całą noc. Czy to możliwe, aby aż tak przejmował się zdarzeniem z poprzedniej nocy?

- Sherlocku? Dobrze się czujesz? Nie obraź się, ale nie wyglądasz najlepiej. - zapytała z troską w oczach Ann.

- Ty zawsze nie wyglądasz dobrze, a mimo wszystko ci tego nie wypominam.- warknął, nawet nie patrząc w jej stronę.

- Okay, ałć. Widzę, że źle spałeś, ale to nie znaczy, że masz być opryskliwy.

- Odczep się Wolf, dobra. Idź, porób coś jak zwykle nic nieznaczącego. Nie wiem, może załóż jakieś ciuszki, albo idź na randkę. Cokolwiek, tylko daj mi spokój i nie wchodź mi w drogę.

Ann zacisnęła pięści. Była zła, nie nie, była wściekła. W jednej chwili miała ochotę rzucić się na niego. Chciała go zranić, tak jak on zranił ją przed sekundą. Złapała gołą dłonią parujący kubek, czego od razu pożałowała, ponieważ zaczął on ją boleśnie parzyć w palce. Czuła łzy pod powiekami, nie była pewna czy z bólu, czy ze złości. Wyszła z kuchni, uprzednio szturchając z całej siły Sherlocka w ramię.

Weszła do swojej sypialni i trzasnęła drzwiami. Zsunęła się po nich i zaczęła cicho szlochać. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Detektyw nie powiedział nic aż tak przykrego. Fakt, zabolały ją jego słowa, bo poczuła się bezwartościowa i głupia.

Dupek, nie mam zamiaru przez niego płakać!

Szybko wstała, zapominając, że trzyma w ręku kubek z gorącym napojem, który oczywiście musiała na siebie wylać. Wydała z siebie przeraźliwy pisk, a zaraz po nim serię niewybrednych przekleństw. Miała wrażenie, że skóra pali ją żywym ogniem.

Drzwi otworzyły się gwałtownie, uderzając ją w rękę.

Ten dzień zaczyna się wyśmienicie. - pomyślała ironicznie.

- Co się stało? Czemu krzyczysz? - zapytał przestraszony detektyw.

- Jakby cię to obchodziło. Spadaj Holmes. - udała się w stronę łazienki. Napuściła do wanny lodowatą wodę, po czym się w niej położyła, nawet nie zdejmując ubrań. Od razu poczuła ulgę. Pieczenie delikatnie ustąpiło tępemu bólowi. Po kilku minutach leżenia w wannie musiała wyjść, bo zrobiło jej się przeraźliwie zimno.

Zdjęła przemoczone ubrania. Nie było źle, jednak w niektórych miejscach naskórek odszedł wraz z materiałem ubrań. Opatuliła się w swój puszysty ręcznik (w który Sherlock zawsze lubił wycierać twarz, ale nie chciał się do tego przyznać za żadne skarby). Otwierając drzwi, zobaczyła przed nimi Sherlocka.

- Wszystko w porządku? Zadzwoniłem do Johna, żeby cię obejrzał i przyniósł ze sobą jakieś maści na oparzenia.

- Tak. To miłe z twojej strony, że robisz coś dla kogoś nic nieznaczącego. -wycedziła przez zaciśnięte zęby dziewczyna. Sherlock spojrzał na nią zdziwiony. Jej włosy lekko się poskręcały, a na twarzy pojawił delikatny rumieniec złości. Nie mógł odrzucić od siebie stwierdzenia, że podoba mu się jej twarz. Była taka symetryczna, jej błyszczące oczy aż same przyciągały jego wzrok, a  piegi na nosie sprawiały, że wyglądała o wiele młodziej. Na policzku miała niewielki niebieski ślad.

Pewnie znowu położyła się na farbie. - uśmiechnął się do swoich myśli Sherlock. Zaczął przyglądać się jej ciału. Zgrabne nogi, zaokrąglone biodra, niewielkie, lecz kształtne piersi, a także wyraźnie widoczne kości obojczyków. Poczuł nagle ogromną chęć zrzucenia z niej tego ręcznika i przyjrzeniu się jej ciału w całej jego okazałości.

- Czemu się tak szczerzysz - warknęła, zatrzaskując mu drzwi przed nosem. Te słowa podziałały na niego jak kubeł zimnej wody. Uporczywie odganiał od siebie myśli o dziewczynie, jednak te, jak na złość ciągle powracały.

Co się ze mną dzieje?!



Dziwna niezręczna atmosfera trwała między Sherlockiem i Ann kilka dni. Detektyw nie odzywał się do niej, tylko cały czas przyglądał się jej, analizując każdy ruch, czy najmniejszy gest. Ku uciesze Holmesa bardzo denerwowało to dziewczynę.

Z kolei Ann nie mogła zrozumieć jego zachowania. Nie rozmawiali prawie wcale, a jeśli już, to rzucali kąśliwymi uwagami i oboje zdenerwowani odchodzili do swoich sypialni. Jak na dwoje dorosłych, zachowywali się wyjątkowo dziecinnie. Wielkimi krokami zbliżały się święta Bożego Narodzenia i Wolf miała ogromną nadzieję, że pogodzą się do tego czasu. Nie chciała spędzać ich w napiętej atmosferze, szczególnie że miała tylko ich. Przez te kilka miesięcy naprawdę polubiła Baker Street. Uwielbiała chodzić na herbatkę do pani Hudson, czy gawędzić z Johnem i jego ciężarną żoną Mary. Rozwiązywanie zagadek z Sherlockiem sprawiało jej wiele frajdy, a Lestrade był jej dobrym kolegą, z którym nie raz wyszła na piwo. Jedynie Molly, nie za bardzo za nią przepadała, dlatego nie wchodziły sobie w drogę. Ann miała wrażenie, że Molly jest zazdrosna o jej kontakt z Holmesem, dlatego po raporty z sekcji zwłok wysyłała detektywa, co podobało się kobiecie.

Była godzina 16. Wolf weszła do kuchni, aby zabrać portfel, który zostawiła na stole i wyjść na spacer.

- Ach! Dobrze, że cię widzę. - klasnął uradowany detektyw na jej widok, co niezmiernie zdziwiło dziewczynę. - Lestrade dzwonił. Mamy trupa.



My name is Sherlock HolmesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz