Well said.

2.3K 137 34
                                    

ROZDZIAŁ XXIV

Sherlock ułożył ją na łóżku. Dziewczyna podniosła się z cichym jękiem do pozycji siedzącej. Holmes uśmiechnął się pod nosem. Nawet gdy nie powinna siadać i tak musi pokazać, że jest w stanie wytrzymać. Wszystko, byleby nie okazać słabości. Nie wiedział, czy jest to zachowanie godne podziwu, czy raczej pożałowania.  Nie wiedział także, czy bardziej go to w niej denerwuje, czy pociąga.

Ann przyglądała się mu od dłuższej chwili. Detektyw zamyślony patrzył na jej dłonie. Wykrzywiła usta w uśmiechu. Zawsze musiał wszystko analizować, nawet najdrobniejsze zadrapania na jej ciele. Nie była pewna, czy jest to urocze, czy irytujące.

Panowała między nimi przyjemna cisza. To nie była jedna z tych nieprzyjemnych i niezręcznych przerw w konwersacji. To była po prostu chwila na zebranie i ogarnięcie myśli, a także moment na nacieszenie się swoją obecnością. Życie pisze różne scenariusze i nie wiadomo, czy będą jeszcze mieli czas spędzony w swoim towarzystwie, dlatego czasem warto, jest się zatrzymać i po prostu podelektować chwilą.

- Sherlocku. Chciałeś ze mną porozmawiać. - zerknęła w jego stronę. Detektyw zmieszał się, złapał jej dłoń i spojrzał głęboko w oczy. Ann miała wrażenie, że  jego niebieskie tęczówki przeszywają ją na wskroś, jednak nie odwróciła od nich wzroku.

- Ann. Zanim zaczniemy, mogę coś powiedzieć? - zapytał.

- Jasne. - przełknęła głośno ślinę. Znowu zapanowała ta sama atmosfera, co po ich nibyrandce. Jednak tym razem oboje zdawali sobie sprawę, co zamierzają zrobić. Nie bali się konsekwencji, oboje byli świadomi swoich uczuć, pomimo że żadne poważniejsze stwierdzenie nie zostało wypowiedziane. Rozumieli się bez nich. Nawet głupie ,, kocham cię" musieli sobie przerwać, bo jedno domyśliło się, zanim drugie zdążyło dokończyć. Ann nie wyobrażała sobie życia bez niego. Nawet chyba nie chciała. Znaczył dla niej więcej, niż chciałaby to przyznać. Nie chciała zastanawiać się nad tym, co by było, gdyby nie przyjęła oferty Mycrofta. Jej życie zmieniło się nie do poznania. Przede wszystkim stało się ciekawsze. Żyła w biegu, starając się uporczywie dogonić Holmesa. Nie zawsze nadążała za nim, jednak detektyw zawsze wtedy zwalniał, aby mogła się dostosować.

Mężczyzna nachylił się w jej stronę. Rzucił jej jeszcze szybkie spojrzenie, po czym musnął jej usta. Ann przymknęła powieki i oddała ochoczo pocałunek. Dotknęła końcem języka jego górnej wargi, gdzie jego język wyszedł jej na spotkanie. Oboje z trudem łapali oddech, jednak nie chcieli przerwać tej chwili. Usta Sherlocka smakowały kawą, którą jak domyślała się Ann, niedawno musiał wypić. Pogłębiła możliwie jeszcze bardziej ich pocałunek. Założyła ręce za jego szyją, a dłonie wplotła w jego włosy, lekko je głaszcząc. Sherlock wydał z siebie pomruk zadowolenia. Uśmiechnęła się w jego usta. Ugryzł ją delikatnie w dolną wargę, przez co z jej gardła wydarł się cichy jęk rozkoszy.

- Ekhm. Dobrze powiedziane. - zachichotała Ann, gdy oderwali się od siebie.

Przez tydzień, gdy Ann miała być jeszcze przetrzymana na oddziale, Sherlock nie odstępował jej na krok. Chciał być przy każdym badaniu i rozmawiać z każdym lekarzem, z jakim miała styczność.  Z początku Wolf uważała jego zachowanie za wyjątkowo słodkie, ale po pewnym czasie jego nadopiekuńczość stawała się nie do zniesienia.

Poza badaniami Ann miała wiele czasu wolnego. Ta bezproduktywność ją dobijała. Lubiła się czasem polenić, czy wstać godzinę później, ale teraz gdy było to nakazane, to jej się odechciało.

Sherlock stwierdził, że przyniesie z domu karty i nauczy Ann grać w Makao. Z początku miał zamiar ogrywać ją w każdej rundzie, jednak postanowił dać jej wygrać. Nie musiał się za wiele starać, bo dziewczyna była bardzo dobra w tę grę, pomimo że dopiero poznała jej zasady.

 - Skubana. Dobra jesteś. - powiedział w końcu.

- Ha. Wiem, kuzyn uczył mnie w to grać, oszukałam cię jakieś piętnaście razy. - puściła mu oczko.

W dniu wypisania jej ze szpitala Ann niemalże skakała z radości. Nie dość, że wracała do domu na święta, to w dodatku miała je spędzić  w towarzystwie Sherlocka.

Podpisywała właśnie jakiś formularz, gdy nagle przypomniała sobie o ważnym szczególe.

Gwiazdka jest pojutrze, a ja nic dla niego nie mam! 

Złapała się za głowę i zaczęła szybko obmyślać awaryjny plan. Na szczęście prędko wpadła na pomysł na prezent, a także wiedziała, gdzie go znajdzie, więc już o wiele spokojniejsza wypełniła do końca wszystkie dokumenty.

Wsiadła do taksówki. Umówiła się z Sherlockiem, że sama wróci do mieszkania. Detektyw miał właśnie jakąś nową sprawę, a przecież Ann poradzi sobie sama z powrotem.  

Wysiadła i aż serce zabiło jej mocniej na widok drzwi jej domu. Przypomniały jej się chwile, spędzone na zimnej posadzce w opuszczonym kościele, kiedy zastanawiała się czy jeszcze kiedykolwiek będzie jej dane oglądać tę kamienicę. Dreszcz przebiegł jej po plecach. Potrząsnęła głową, odsuwając od siebie nieprzyjemne wspomnienia.

Wchodząc po schodach, czuła poruszające się szwy. Starała się nie stękać za głośno, żeby nie zmartwić pani Hudson. To, co ją zdziwiło to przeraźliwa cisza. Nie było słychać z dołu włączonego telewizora, podgłoszonego do granic możliwości, ani także cichych pomruków Holmesa. 

Pchnęła drzwi do salonu. Panowała w nim ciemność. Nagle ktoś zapalił światło, a zza różnych mebli wyskoczyli jej przyjaciele.

- Niespodzianka! - krzyknęli. Nad ich głowami wisiał ogromny transparent z napisem ,, Witaj w domu Ann." Na stole stało jej ulubione wino i ciasteczka, które zrobiła pani Hudson, a które tak kochała dziewczyna. Mimo że gest jej przyjaciół był bardzo oklepany i nieoryginalny, to bardzo ją wzruszył. 

- Ojejku. Dziękuję, naprawdę. - Ann przytuliła każdego po kolei, trwając trochę za długo przy Sherlocku.

- Jak minęła ci podróż? - spytał Holmes, zabierając od niej płaszcz i szalik.

- Dobrze, dziękuję. Kto wpadł na ten pomysł? - zaciekawiła się dziewczyna.

- Sherlock. - odpowiedział John, pakując sobie do ust garść ciasteczek. Detektyw uśmiechnął się do niej.

- Dla ciebie jestem w stanie robić nawet tak nieznaczące rzeczy, jeżeli tobie na nich zależy. - szepnął jej do ucha, tak żeby tylko ona usłyszała jego słowa.

My name is Sherlock HolmesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz