Star Wars? Really?

2.1K 129 45
                                    

ROZDZIAŁ XXVII

Ann wyszła na taras, trzymając w rękach bawełniany szalik Holmesa. Mężczyzna opierał się o barierkę, a wokół niego unosiły się kłęby dymu. Sherlock powolnym ruchem przyłożył papierosa do ust, zaciągając się nim.

- Zgaś to. - nakazała Ann. Sherlock tylko uśmiechnął się szeroko, wciągając kolejną porcję nikotyny. Wolf weszła w sam środek dymu. Zaczęła kasłać, a jej oczy zaszły łzami, jednak nie wyszła.

- Czemu ma to służyć? - zdziwił się Holmes.

- Jeśli ty się trujesz, to ja też będę. - odparła hardo. Mężczyźnie zrzedła mina. Rozgonił dym rękami i zgasił papierosa.

- Zadowolona?

Pokiwała głową w odpowiedzi. Wspięła się na place i owinęła szalik dookoła jego szyi. Przyglądał się jej z lekkim uśmiechem, podążając wzrokiem za jej twarzą.

- Nie mogłaś znieść moich rodziców, prawda? - zapytał, chociaż znał odpowiedź.

- To nie tak - zarumieniła się lekko. - twoja mama jest bardzo miła, a twój tata zabawny...

- Ale są irytująco ciekawscy? - dokończył ze śmiechem.

- Troszeczkę. - zaczęła pocierać dłońmi, aby się ogrzać. Obłoczki pary unosiły się dokoła jej ust, a na policzki wstąpiły rumieńce. Kosmyk włosów opadł jej na oczy. Detektyw odgarnął go i schował za jej ucho. Złapał jej dłoń w swoją i włożył do kieszeni płaszcza. Od razu zrobiło jej się cieplej. Wolną ręką przyciągnął ją gwałtownie do swojego ciała, przez co zderzyła się z jego klatką piersiową. Wyjęła dłoń z jego kieszeni i założyła mu je na szyi. Jej zimne palce drażniły delikatnie jego skórę.

- Chodź do domu, strasznie zmarzłaś. - mruknął, przez co po jej ciele przebiegł dreszcz.



Wspięła się po schodach na górę. Za dnia dom był bardzo przytulny, jednak w nocy wydawał się przerażający. Każde skrzypnięcie schodów, każdy podmuch wiatru wdzierający się do pokojów napawał ją strachem.

Oglądam za dużo horrorów, albo mam zbyt dobrze rozwiniętą wyobraźnię.

- Albo po prostu masz schizofrenię. - powiedział Sherlock, biorąc piżamę, kierując się w stronę łazienki, aby wziąć prysznic. Dziewczyna rzuciła jakimś sarkastycznym komentarzem w jego stronę po czym przykryła się kołdrą.

Mieli spać w starym pokoju Sherlocka. Był on umiejscowiony na poddaszu, przez co był naprawdę ogromny. Gdy dziewczyna upewniła się, że detektyw już się myje i raczej tutaj nie wejdzie, postanowiła poprzeglądać jego rzeczy. Na ścianach były poprzyczepiane różne plakaty i nagrody za konkursy chemiczne. W rogu stało pianino. Usiadła na krzesełku i zaczęła grać cicho jakąś melodię. Znała ją na pamięć od zawsze, jednak teraz nie mogła sobie przypomnieć z jakiego filmu ona jest.

- Gwiezdne wojny? Serio? - do pokoju wszedł Sherlock. Ubrany był jedynie w szare, luźne szorty. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy i wlepiła spojrzenie w jego nagi tors. Nie był on przesadnie umięśniony, tylko delikatnie zarysowany. Jego szerokie ramiona, zazwyczaj skryte pod materiałem koszuli, teraz były idealnie wyeksponowane. Była tak zauroczona tym widokiem, że nie była w stanie oderwać od niego wzroku.

Sherlockowi bardzo podobała się reakcja Ann. Jej adoracja napawała go dumą i silnie podbudowywała jego (i tak wysokie już) ego. Powstrzymywał się z całych sił, aby nie zedrzeć z niej ubrań. Chciał się nią jeszcze chwilę zabawić. Kusić ją, ale nie dawać się chociażby dotknąć. Wiedział, że nie miała na tyle odwagi, aby przejąć inicjatywę, co cholernie go nakręcało. Lubił dominować w łóżku. Może dlatego nie wyszło mu z Irene? Oboje chcieli tego samego, a plus z plusem się odrzuca. Ann była więc minusem.

Naprawdę myślisz teraz o fizyce?


Ann zaschło w gardle. Z całych sił starała się opanować. Widziała jak Sherlock bawi się jej kosztem, co niesamowicie ją irytowało.

Chcesz się bawić? Dobrze. Bawmy się. Ale na moich zasadach.

Wstała, podeszła kilka kroków w jego stronę, wciąż jednak zachowując sporą odległość od mężczyzny. Zrzuciła z siebie koszulkę odsłaniając piersi oraz brzuch. Teraz oboje, półnadzy stali naprzeciw siebie mierząc się spojrzeniami. Widać było, że Holmesa zaskoczyła jej odwaga. Panowała pełna napięcia cisza. Ann szumiało w uszach, jednak starała się to ignorować.

Sherlock przeszedł kilka kroków. Ich ciała dzieliły zaledwie centymetry. Oboje nie spuszczali z siebie wzroku. W pewnej chwili położył dłoń na jej biodrze, po chwili dołączając do niej drugą. Dziewczyny przyglądała mu się uważnie, czekając na jego kolejny ruch. Przesunął ręce do góry, sunąc nimi powoli po jej gładkiej skórze. Podniósł ją delikatnie, a dziewczyna oplotła nogi wokół jego bioder. Ułożyła dłonie na jego ramionach.

Pocałowała go. To wystarczyło, aby Sherlock stracił nad sobą kontrolę. Tak bardzo jej pragnął, że nie potrafił wytrzymać ani chwili dłużej. Rzucił ją na łóżko, po czym dołączył do niej. Zachichotała cicho. Holmes zaczął obsypywać pocałunkami jej ciało, przy akompaniamencie pomruków dziewczyny.



Słońce powoli wdzierało się przez zasłony, budząc przy tym Ann. Chciała się przeciągnąć, jednak uniemożliwiły jej to ramiona Sherlocka. Leżeli zwróceni do siebie twarzami. Co ją zaskoczyło, to to, że mężczyzna wciąż spał. Naprawdę rzadko udawało jej się wstać przed nim.

Twarz detektywa wyrażała spokój. Dziewczyna dotknęła delikatnie jego policzka. Uśmiechnęła się i położyła dłoń na jego szyi. Przyciągnęła go bliżej siebie i pocałowała lekko. Poczuła, jak mężczyzna uśmiecha się w jej usta, po czym złapał ją w talii i przetoczył ich tak, że znajdował się teraz nad nią.

- Mogę się tak codziennie budzić. - mruknął zaspany, opadając na nią ciałem.


My name is Sherlock HolmesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz