Zakazany owoc

3.1K 137 49
                                    

     Zakazany owoc smakuje najlepiej.

To jedno zdanie pulsowało w mojej głowie, kiedy smakowałam Berlina. Nogi ugięły się pode mną, gdy przygryzł delikatnie moją wargę, doprowadzając mnie tym samym do szału. Zacisnęłam ręce wokół jego szyi, po czym przyciągnęłam go do siebie jeszcze bliżej. Berlin jęknął tuż przy moim uchu, gdy przylgnął do mnie całym ciałem.

- Berlin... Musimy przestać. - Wydyszałam pomiędzy pocałunkami, łapczywie wciągając powietrze.

     On jednak ani myślał przestawać. Poczułam jego dłonie zaciskające się wokół talii i ani się nie obejrzałam, moje stopy oderwały się od podłogi. Pragnienie bliskości nie pozwalało mi trzeźwo myśleć. Zamiast go odepchnąć i zakończyć to w tej chwili, objęłam go nogami w pasie, ponownie łącząc nasze rozgorączkowane usta w namiętnym pocałunku. Berlin położył mnie delikatnie na łóżku, a następnie ułożył się między moimi nogami. Drżącymi palcami usiłowałam rozpiąć jego koszulę, ale cholerny materiał nie chciał mnie słuchać. Zaklęłam pod nosem, przerywając pocałunek. Berlin roześmiał się i zsunął się ze mnie. Stłumiłam w sobie jęk protestu, przygryzając dolną wargę. Nie zdążyłam się nim jeszcze nasycić, więc przekręciłam głowę w jego kierunku. Dosłownie centymetr dzielił mnie od jego warg, ale wtedy poczułam jego palec na ustach.

- Jeszcze minutę temu błagałeś mnie, żebym przestał, a teraz sama się o to prosisz? - Droczył się ze mną. uśmiechając się szeroko.

- Nie denerwuj mnie, Berlin. To ty mnie do tego sprowokowałeś. - Nie czekając na jego odpowiedź, przycisnęłam usta do jego warg, które natychmiast poddały się pod naporem z mojej strony.

Usiadłam na nim okrakiem, rozkoszując się tą chwilą.

     Żaden związek nie wchodził w grę. Doświadczenie nauczyło mnie, że miłość potrafi zepsuć wszystko, a ja pod żadnym pozorem nie chciałam zaprzepaścić planu Sergio. Gdybym związała się z Berlinem na stałe, miłość uśpiłaby wszystkie moje zmysły. Byłabym tylko małą, bezbronną Carlą, czekającą na na swojego obrońcę, a na to nie mogłam sobie pozwolić. W gruncie rzeczy z Berlinem dostaliśmy najbardziej odpowiedzialne role w tym napadzie: on miał wszystko kontrolować, a ja miałam nie pozwolić, by cały plan rozleciał się jak domek z kart.

- Wiesz co, szczerze mówiąc, miałem na to ochotę, odkąd po raz pierwszy cię zobaczyłem. - Berlin oderwał się od moich ust, sprowadzając mnie z powrotem do rzeczywistości.

- Tak, zdążyłam to już zauważyć. Kiedy siedziałam w twoim aucie, wydawało mi się, że zaraz rozerwiesz moją sukienkę gołymi rękami. - Zsunęłam się z jego kolan i opadłam na twardy materac.

- Inny facet rozerwałby ją od razu, ale chyba zapomniałaś, że ja jestem dżentelmenem. - Uniósł moją dłoń, po czym leniwie musnął ją ustami.

- Gdyby Profesor wszedł teraz do tego pokoju, mielibyśmy przerąbane. - Parsknęłam śmiechem, układając głowę na jego piersi.

- Przecież nie robimy nic złego. Po prostu leżymy i rozmawiamy. - Jakoś ani trochę nie wierzyłam w jego słowa. Te wcześniejsze spojrzenia i pocałunki mówiły kompletnie co innego. - A nawet jeśli, to Sergio na pewno by się nie obraził...

- Zaraz, co? Skąd znasz prawdziwe imię Profesora? - spytałam ostrym tonem, odsuwając się od niego.

W jego oczach tańczyły rozbawione iskierki, jednak mnie nie było ani trochę do śmiechu.

Okłamali mnie oboje: Berlin i Sergio.

- Przepraszam, że nie powiedziałem ci o tym wcześniej, ale do teraz borykałem się z myślami. - W jego oczach nie było już ani śladu wesołości. Wbił wzrok w jakiś punkt za moimi plecami. - Obiecałem Sergio, że nikomu o tym nie powiem, ale nie mogę ukrywać przed tobą prawdy. Nie zasługujesz na to, zwłaszcza, że przyjaźnisz się z Sergio od wielu lat...

𝑰 𝒅𝒐𝒏'𝒕 𝒄𝒂𝒓𝒆 𝒂𝒕 𝒂𝒍𝒍 ❥︎𝐿𝑎 𝑐𝑎𝑠𝑎 𝑑𝑒 𝑝𝑎𝑝𝑒𝑙ꨄ︎𝐵𝑒𝑟𝑙𝑖𝑛Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz