Lek na śmierć

2.4K 124 35
                                    

     W tamtym momencie wydawało mi się, jak gdybym znowu była w Toledo. Z dala od problemów, nie myśląc o nadchodzącej przyszłości. Zdałam sobie sprawę, że Berlin stał się dla mnie czymś w rodzaju bezludnej wyspy. Ostoją, do której mogłam przyjść i zatracić się w pocałunkach czy objęciach. Podczas naszych wspólnych nocy byliśmy tylko my i gwiaździste niebo. Naszą bezludną wyspę obmywały delikatne fale. 

Jednak teraz Toledo było już przeszłością, a spokojne fale gwałtownie się wzburzyły, wywołując tsunami.

     Wcale nie miałam ochoty na przerwanie tej chwili. Dzięki Berlinowi nareszcie uwierzyłam, że mogę kogoś pokochać jeszcze raz. Każdego dnia otwierałam się przed nim coraz bardziej, aż w końcu moje myśli oraz wspomnienia stały się dla Berlina otwartą księgą.

     Pewnej nocy, około trzy miesiące po przyjeździe do Toledo, nie mogliśmy zasnąć. Leżałam z głową na jego piersi, wsłuchując się w uspokajające bicie jego serca. Pomyślałam wtedy, że chciałabym doświadczać tego codziennie. Budzić się z uśmiechem na twarzy tuż obok Berlina, a wieczorem po ciężkim dniu pracy zasypiać w jego ramionach, nie myśląc o przyszłości, tylko żyć tu i teraz. Z drugiej strony czułam się jak wariatka, bo przecież wiedziałam, że to się nigdy nie wydarzy. Z Berlinem nie poznaliśmy się w uroczej kawiarence, tylko w ruderze na jakimś zadupiu. Jak mogłam wiązać swoją przyszłość z kryminalistą? Pełno sprzecznych myśli krążyło w mojej głowie, aż w końcu stwierdziłam, że muszę się przewietrzyć.

- Hej, dokąd się wybierasz? - wymamrotał Berlin, marszcząc czoło

- Zaraz wracam. - Musnęłam przelotnie ustami jego policzek, ale wtedy on objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie, tak że z powrotem na nim wylądowałam. - Chciałam wyjść tylko na balkon, a nie na szybki numerek do Sergio. - Parsknęłam śmiechem, żartobliwie bijąc go w pierś.

- O Sergio akurat jestem spokojny, bo mój kochany braciszek nawet nie wiedziałby, co zrobić z taką piękną kobietą. - Przygryzł delikatnie płatek mojego ucha, a ja nie mogłam powstrzymać się od cichego jęku. - Pewnych rzeczy nie da się nauczyć z książek. - Nachylił się nade mną, po czym złożył na moich ustach namiętny pocałunek. 

Całował mnie jak szalony, dając do zrozumienia, że ma ochotę na powtórkę z rozrywki. Natrętne myśli jednak nie dawały mi spokoju, a Berlin od razu to wyczuł.

- Coś się stało? Mój urok osobisty przestał działać? - wyszeptał, wodząc wzrokiem po mojej twarzy

- Wiem, że to nieco dziwne, ale zaczęłam się zastanawiać nad tym, co będzie dalej. - Berlin uniósł pytająco brwi, nie rozumiejąc, o co mi chodzi. - Co będzie z nami, kiedy ten ten cały napad się skończy, kiedy będziemy wolni? Jakoś nie umiem sobie wyobrazić, że znajdziemy sobie normalną pracę, wychowamy gromadkę dzieci i będziemy żyć jak normalna para.

- Chcesz powiedzieć, że nie wyobrażasz sobie mnie w roli troskliwego ojca i kochającego męża, tak? - Było mi cholernie głupio, że tak odebrał te słowa. W mojej głowie nie brzmiały tak ostro i dosadnie.

- To nie tak, po prostu... - Próbowałam jakoś się wybronić, ale całkowicie się pogubiłam.

- To, że o tym nie mówię, nie znaczy, że o tym nie myślę. - Opadł na poduszki i wbił wzrok w jakiś punkt na suficie, unikając mojego spojrzenia. - Codziennie żałuję, że nie jestem kimś innym. Normalnym facetem, który pracuje w jakimś cholernym biurowcu i każdego dnia wpada do pobliskiej kawiarni, by porozmawiać z uroczą kelnerką. Nie mam normalnych zainteresowań, moim hobby jest napadanie i kradzieże, to w życiu mnie cieszy. - Szczerość w jego głosie sprawiała, że bałam się poruszyć choćby o milimetr. Bałam się, że zaraz Berlin z powrotem założy maskę zimnego dupka. - Ale to się nigdy nie stanie, nigdy nie będę mieszkał w uroczym domku z ukochaną u boku, otoczony gromadką małych berlinków. Oddałbym wszystko, żeby tak przeżyć swoje ostatnie dni, ale tak się nigdy nie stanie. - Mówił spokojnym, opanowanym głosem, jednak widziałam, jak w środku wręcz kipiał od powstrzymywanych emocji.

- Dlaczego tak sądzisz? - zdołałam wymamrotać przez ściśnięte gardło

Berlin wziął głęboki wdech, po czym w końcu spojrzał mi prosto w oczy. Widziałam w nich tyle emocji: żal, ból, smutek, ale także bezradność oraz wściekłość. Zdjął swoją maskę i odsłonił przede mną głęboko skrywane uczucia, obnażając się przede mną niemalże intymnie.

- Bo jestem śmiertelnie chory.

     To jedno krótkie zdanie sprawiło, że cały mój świat zawalił się w ciągu jednej sekundy. Przestałam wszystko czuć, nic nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Wstrząsnął mną potężny szloch, nie byłam w stanie wydusić z siebie choćby jednego słowa. Ból, jaki wtedy czułam, był nie do opisania. Jeszcze gorszy od fizycznego - taki, który bezlitosnymi szponami wyrywał mi dziurę w piersi. Berlin przyciągnął mnie do siebie, a ja natychmiast przywarłam do niego całym ciałem. Wtuliłam twarz w jego szyję, pragnąc wtopić się w niego i choć w połowie przejąć jego dotychczasowy ból.

Jak można żyć ze świadomością, że za niedługo się umrze? To takie niesprawiedliwe... Cały świat jest cholernie niesprawiedliwy. Zaprogramowany tak, żeby odbierać ci wszystko to, co kochasz. Straciłam Jacka, a wkrótce śmierć odbierze mi także Berlina.

     Nie mam pojęcia, ile tak siedzieliśmy, pogrążeni w rozpaczy. Łzy spływały strumieniem po moich policzkach, ale Berlin cierpiał w ciszy. I to właśnie bolało najbardziej.

- Nazywam się Andres de Fonollosa i cierpię na nieuleczalną chorobę, Miopatię Hellmera. - Wyszeptał w moje włosy pustym, pozbawionym emocji głosem.

     Z całą pewnością mogę stwierdzić, że to zdanie było najpiękniejszą, a zarazem najbardziej bolesną rzeczą, jaką kiedykolwiek usłyszałam. Berlin ujawnił przede mną wszystko, odsłonił się całkowicie, łamiąc tym samym wszystkie zasady Sergio.

- Ile ci zostało? - Resztkami sił odsunęłam się od niego, by móc spojrzeć mu prosto w oczy.

- Rok, może więcej. - Ponownie wybuchnęłam płaczem, ale wtedy Berlin ujął moją twarz w dłonie i uśmiechnął się blado. - Wiem, że to okropne, ale na razie wolę o tym nie myśleć. To wszystko jest przerażające, ale jeżeli znasz dokładną datę swojej śmierci, możesz wykorzystać jak najlepiej te dni, które ci zostały. Zdaję sobie sprawę, że jestem zimnym sukinsynem, ale po tym napadzie pragnę jedynie wyjechać z tobą na koniec świata i patrzeć, jak nasze małe berlinki biegają po plaży. - Zaśmiał się przez łzy, a moje serce rozpadło się na tysiące kawałeczków. - Chcę przeżyć z tobą te ostatnie miesiące i umrzeć z myślą, że zrobiłem w życiu wszystko to, co chciałem.

- Nazywam się Carla Montez i obiecuję, że wyjadę z tobą choćby i na koniec świata. Urodzę dla ciebie tyle berlinków, ile tylko będziesz chciał. - Pomimo tego wszystkiego parsknęłam śmiechem, po czym wtuliłam się w niego z powrotem, aż w końcu oboje zasnęliśmy.

     Nie byliśmy typowa zakochaną parą, bo zamiast "Kocham cię", naszym wyznaniem uczuć stało się ujawnienie prawdziwych imion i nazwisk. Tamtej nocy utwierdziłam się w przekonaniu, że zakochałam się w niezwykle wrażliwym dupku.

- Berlin, chyba powinniśmy wrócić do pracy. - Wydyszałam, kiedy położył mnie na biurku Arturito, całując po szyi.

- Przypominam, że to ja jestem tutaj dowódcą i to ja wydaję rozkazy. - Wymruczał wprost do mojego ucha, doprowadzając mnie tym samym do szału.

- Halo, koniec zabawy! - Drzwi gwałtownie się otworzyły, a do gabinetu weszła Nairobi. - Czas za usługę dobiegł końca, a teraz poproszę o zapłatę. - Moja przyjaciółka splotła ręce na piersi i skrzywiła się, gdy Berlin ponownie przywarł do moich ust. - Natychmiast się od niej odsuń, zboczeńcu! To moja dziewczynka!

- Nie wiedziałem, że dorabiasz jako burdelmama, Nairobi. Pewnie masz z tego niezłą kasę. - Poczułam, jak szeroko się uśmiecha, po czym z głośnym jękiem odsunął się od moich ust. - Muszę przyznać, że masz naprawdę gorący towar.

- Przestań się wydurniać i chociaż raz zachowuj się poważnie, jak na dowódcę przystało. - Nairobi posłała Berlinowi mordercze spojrzenie. - Denver i Moskwa otworzyli sejf, możemy już wyjść z torbami. Naprawdę ci się dziwię, Londyn, że wybrałaś sobie takiego dupka.

     Tak, pokochałam dupka o wielu twarzach, które w większości odsłaniał tylko przede mną.

Witajcie Kochani ponownie❤Dajcie znać, czy spodobała Wam się taka odsłona Berlina❤Do następnego!

𝑰 𝒅𝒐𝒏'𝒕 𝒄𝒂𝒓𝒆 𝒂𝒕 𝒂𝒍𝒍 ❥︎𝐿𝑎 𝑐𝑎𝑠𝑎 𝑑𝑒 𝑝𝑎𝑝𝑒𝑙ꨄ︎𝐵𝑒𝑟𝑙𝑖𝑛Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz