Początek końca

3K 155 38
                                    

     Gdy ktoś się mnie kiedyś spytał, od czego rozpoczęła się moja znajomość z zespołem Profesora, odpowiedziałabym, że od trójkąta. I gdy tak stałam pomiędzy Berlinem a Profesorem, młotem a kowadłem, miałam ochotę uciec jak najdalej od tej przeklętej rudery i od tego całego chorego planu.

     Jednak gdybym uciekła, stałabym się tchórzem. Postąpiłabym dokładnie tak samo, jak w tamtą mroźną, grudniową noc.

     Tamten napad na Bank Anglii był samobójstwem. Wiedziałam o tym, jednak mimo to pozwoliłam, by mój narzeczony po raz kolejny zamydlił mi oczy. Kochałam go do szaleństwa, wierzyłam w każde jego słowo. 

Jack opracował plan idealny. Wraz z jego partnerami weszliśmy do najbardziej strzeżonego miejsca w Londynie. Jack od zawsze był perfekcjonistą. Jednak nawet on nie był w stanie przewidzieć jednej zmiennej. Jack bowiem nie miał pojęcia, że zaufanie do partnera w napadzie bywa niezwykle ulotne. Nie wiedział, że jedna propozycja policji, jedna fałszywa obietnica, zamieni jego plan w istną ruinę.

Jeden z jego ludzi zdradził, a potem była już tylko rzeź. Drużyna rozleciała się w ułamku sekundy, a każda jednostka za wszelką cenę usiłowała przeżyć. Dla mnie w obliczu śmierci liczyła się tylko ucieczka. Zostawiłam Jacka samego, z premedytacją wydałam go w ręce policji. Mnie jako jedynej udało się uciec.

Kilka miesięcy później, gdy siedziałam w obskurnym motelu, w wiadomościach podali informację, że jeden z największych bandytów na świecie popełnił samobójstwo w więziennej celi.

     Przez moją ucieczkę straciłam nie tylko godność, ale także miłość mojego życia. Nie było dnia, żebym sobie tego nie wypominała. Patrzyłam w lustro i widziałam bezlitosną morderczynię. Kobietę, która pozwoliła, by jej narzeczony się zabił.

     Minęło sporo czasu, zanim pogodziłam się z konsekwencjami moich decyzji. Jack odszedł, ale ja musiałam żyć dalej.

     Więc gdy tak stałam oskarżona o romans, przełknęłam chęć ucieczki i zamiast tego roześmiałam się. W końcu lata spędzone z wariatami dały o sobie znać.

     Początkowo wybrańcy Profesora spoglądali na mnie sceptycznie. No bo w końcu co psychiatra ma wspólnego z napadem na mennicę? Nie umiałam łamać systemów bezpieczeństwa tak jak Rio, nigdy nie byłam w wojsku, a podrabianie dokumentów było dla mnie czarną magią. Oni nie znali mojej przeszłości. Nie mieli zielonego pojęcia, że to ja jestem tą słynną ocalałą z Banku Anglii, która magicznym trafem rozpłynęła się w powietrzu.

     Swoją tajemnicę wyjawiłam tylko trzem osobom. Sergio, w końcu to on pomagał mi w zacieraniu śladów, Nairobi i Berlinowi.

     Kto by przypuszczał, że kobieta od trójkąta stanie się moją najlepszą przyjaciółką. W pierwszą noc po przyjeździe do Toledo złamała zasady i zapukała do mojego pokoju.

     Była chyba jakaś pierwsza w nocy, ale i tak nie mogłam zasnąć. Cholernie się bałam. Bałam się, że po raz kolejny plan nie wypali, a my wszyscy zginiemy.

- Hejka, Londyn. Miałam nadzieję, że nie śpisz. Tokio już dawno odpadła, ale pomyślałam, że może chociaż ty będziesz chętna. - Nairobi pomachała butelką wina, po czym uśmiechnęła się krzywo. - Wiem, że zachowałam się jak suka, ale w końcu każdy z nas popełnia błędy. - Obejrzała się przez ramię i zniżyła głos do teatralnego szeptu. - Błagam, wpuść mnie, bo inaczej wyląduję na dywaniku u Profesora.

- Wchodź, Nairobi. Spędźmy razem tę zieloną noc. - Przepuściłam ją w drzwiach, tym samym zapoczątkowując naszą tradycję nocnych pogawędek.

𝑰 𝒅𝒐𝒏'𝒕 𝒄𝒂𝒓𝒆 𝒂𝒕 𝒂𝒍𝒍 ❥︎𝐿𝑎 𝑐𝑎𝑠𝑎 𝑑𝑒 𝑝𝑎𝑝𝑒𝑙ꨄ︎𝐵𝑒𝑟𝑙𝑖𝑛Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz