Rodzinne więzy

2K 121 90
                                    

     Gdy tamtego dnia otworzyłam oczy, z góry wiedziałam, że ten dzień będzie jednym z najgorszych dni w całym moim życiu. Słońce świeciło jasno, ptaki radośnie ćwierkały za oknem, ale ja byłam skupiona tylko i wyłącznie na cichym oddechu mojego narzeczonego. Jack spał tuż obok mnie, ze spokojnym i błogim wyrazem twarzy. W tamtym momencie aż trudno mi było sobie wyobrazić, że z tych samych ust, którymi składał pocałunki na mojej skórze, mogły padać wyroki skazujące ludzi na śmierć.

     Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, serce podpowiadało mi, że to ten jedyny. Od razu złapaliśmy dobry kontakt, świetnie się dogadywaliśmy, mieliśmy wspólne zainteresowania. Wtedy byłam w barze razem z moją siostrą Raquel, która gdy tylko zorientowała się, co się święci, od razu usunęła się w cień, dając mi wolną rękę. Ona miała już chłopaka i wyrzucała sobie, że spędza z nim więcej czasu niż ze mną, więc gdy tylko zobaczyła przystojnego mężczyznę, zagadującego do jej samotnej siostry, pozwoliła jej działać.

     O tak, od zawsze nierozłączne Raquel i Carmen. 

     Już od najmłodszych lat Raquel była dla mnie kimś więcej niż tylko siostrą. Nie miałyśmy zbyt wielu koleżanek w dzieciństwie, dlatego zdecydowanie większą część czasu spędzałyśmy tylko we dwie - wiosną potrafiłyśmy godzinami bawić się w chowanego, w lecie razem z mamą wyjeżdżałyśmy za granicę, jesienią zakopywałyśmy się pod stertami liści, a zimą robiłyśmy konkursy na największego bałwana. 

      Z biegiem czasu cudowne dzieciństwo ustąpiło miejsca bolesnemu i trudnemu okresowi dojrzewania. Nowa szkoła, nowi przyjaciele, nowi chłopcy. Raquel była starsza o rok, więc w szkole średniej nie spotykałyśmy się już tak często. Po powrocie do domu nie miałyśmy czasu na wieczorne pogawędki, widywałyśmy się praktycznie tylko na śniadaniu i kolacji. Raquel miała swoich przyjaciół, a ja swoich.

     W zasadzie dopiero po studiach odbudowałyśmy naszą relację. Wynajęłyśmy razem małe mieszkanie i z naszych niewielkich pensji utrzymywałyśmy się z dnia na dzień. Pieniądze nie były ważne, dla nas liczyło się tylko to, że miałyśmy siebie. Raquel była dla mnie największym wsparciem i ufałam jej bezgranicznie. Nie miałyśmy przed sobą żadnych tajemnic.

     Jak zwykle, wszystko zepsuła miłość. Tamtego wieczoru w barze nie miałam pojęcia, że ten niepozorny mężczyzna zniszczy całe moje dotychczasowe życie. Gdy patrzyłam na jego ręce, byłam przekonana, że wprowadza nimi dane do komputerów w jednym z tysięcy biur. W rzeczywistości jednak tymi samymi dłońmi odbierał ludziom nie tylko ich własności materialne, ale także i życia.

     Raquel była przekonana, że wyszłam za porządnego mężczyznę z dobrego domu. W rzeczywistości jednak związałam swoją przyszłość z kryminalistą i mordercą. Jack kochał mnie do szaleństwa i każdego dnia zapewniał, że umie oddzielić życie prywatne od jego brudnej pracy. Obiecał mi, że nigdy, ale to przenigdy nie zaangażuje mnie w żaden napad.

Oczywiście, jak każdy facet na tym świecie kłamał.

     Tamtego poranka, gdy obudziłam się obok niego po raz ostatni w mieszkaniu moim oraz Raquel, jednocześnie go kochałam i nienawidziłam. Nie mogłam uwierzyć, że za kilka dni będę w Banku Anglii z karabinem maszynowym w ręce. Poświęciłam dla Jacka wszystko: moją dotychczasową pracę, mieszkanie, a przede wszystkim ukochaną siostrę. Kiedy się z nią żegnałam, Raquel była przekonana, że za kilka miesięcy spotkamy się ponownie. Kiedy ją ściskałam przed wejściem na lotnisko, wiedziałam jednak, że robię to po raz ostatni.

Dla jednego mężczyzny porzuciłam praktycznie wszystko, po czym jego również straciłam.

     Po napadzie na Bank Anglii zmieniłam imię i nazwisko, zatopiłam wszystkie mosty łączące mnie z przeszłością. Nie miałam nawet żadnego zdjęcia Raquel i zapewne gdybym spotkała ją kiedyś na ulicy, nie poznałabym jej. Ona mnie zresztą też - znacząco schudłam, ścięłam długie blond włosy i przefarbowałam się na czarno.

𝑰 𝒅𝒐𝒏'𝒕 𝒄𝒂𝒓𝒆 𝒂𝒕 𝒂𝒍𝒍 ❥︎𝐿𝑎 𝑐𝑎𝑠𝑎 𝑑𝑒 𝑝𝑎𝑝𝑒𝑙ꨄ︎𝐵𝑒𝑟𝑙𝑖𝑛Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz