Londyn
- Złotko, odezwij się - cmoknęła z dezaprobatą rudowłosa. - Chcę z tobą porozmawiać chociaż chwilkę, bo za parę minutek zrobimy brum brum i już cię tutaj nie będzie. - Złożyła dłoń w pięść i przystawiła mi ją do twarzy, udając, że to samochód.
Boże, dlaczego ona musi się zachowywać, jakby miała rozum dziecka w przedszkolu? Co tacy ludzie robią w policji? Moja siostra może i narzeka na towarzystwo, w jakim się obracam, ale ja przynajmniej nie zaniżam poziomu swojego intelektu. Zresztą, do przeprowadzania napadu potrzeba nieco większej inteligencji, niż do siedzenia na tyłku i przeglądania papierków. Po wyglądzie mojej siostrzyczki z pewnością mogę stwierdzić, że własnie tak wygląda jej praca.
- Co, Raquel, nie masz na tyle jaj, żeby porozmawiać ze mną w cztery oczy? - wysyczałam, wbijając w nią oskarżycielskie spojrzenie. - Ach tak, rozumiem, wolisz rozmawiać z Tokio. Mnie przypadła twoja cukierkowa przyjaciółeczka.
Tokio parsknęła śmiechem, ale jakoś ani Raquel, ani ja nie podzielałyśmy jej entuzjazmu. Tylko przyjaciółka mojej siostry zachichotała, klepiąc dłońmi o kolana. Wyglądała jak ruda foczka wyrzucona na brzeg.
- Miłe określenie, ale mam też swoje imię. - Uśmiechnęła się fałszywie. - Alicia Sierra. Od teraz myślę, że dobrze mnie zapamiętasz. - Kątem oka zauważyłam, że Raquel wyraźnie zbladła. - Cóż, wracając do tematu, strasznie mi szkoda twojego byłego... Naprawdę jego los nic ci nie dał do myślenia? - cmoknęła z dezaprobatą, po czym wyciągnęła z kieszeni lizaka. Jednym ruchem usunęła papierek i z głośnym westchnieniem włożyła go sobie do ust. Dalej, udław się nim. - Andres, Andres de Fonollosa... - wymruczała to imię wręcz z nabożną czcią. - Szczerze, podziwiam cię. Ja bym nie umiała związać się z facetem, który umrze za kilka miesięcy. - Wzruszyła ramionami, zerkając na Raquel.
Moja siostra wyglądała jak zombie. Ściskała w dłoni pusty kubek po kawie tak mocno, aż w końcu została z niego zniekształcona kupka plastiku. Głębokie bruzdy wyraźnie znaczyły jej twarz i sprawiała wrażenie, jakby postarzała się o kilka lat w ciągu tych kilku minut. Coś ją gryzło, nie dawało jej spokoju. Na bank coś przede mną ukrywała.
- Właściwie jak powinnam się do ciebie zwracać? - Z rozmyślań wyrwał mnie słodki głos Sierry. Rozsiadła się wygodnie na krześle, zakładając nogę na nogę. - Carla, Londyn, a może Carmen? - Roześmiała się, trącając łokciem Raquel. - Serio, jak tak na was patrzę, to nie mogę uwierzyć, że jesteście spokrewnione. Ogień i woda, dobro i zło, niebo i piekło...
- Przestań się bawić w poetkę, a zamiast tego zacznij mnie normalnie przesłuchiwać - warknęłam, nie mogąc znieść jej pieprzenia głupot.
Sierra roześmiała się tylko, z politowaniem kręcąc głową.
- Kochaniutka, to nie ty tutaj rozkazujesz. Nie wiem, czy nie zauważyłaś, ale już nie jesteś w mennicy. - Cmoknęła, kręcąc na boki lizakiem w ustach. - Nie będę cię przesłuchiwać, bo i tak mi nic więcej nie powiesz. Jesteś zakochana do szaleństwa w Fonollosie, więc nigdy byś go nie zdradziła. Mówiąc to, mam na myśli oczywiście plan, bo w końcu to on był dowódcą, czyż nie? - Roześmiała się cierpko, po czym wypluła patyczek po lizaku prosto pod moje stopy. - Do przesłuchań mamy tutaj Tokio.
Dziewczyna obok mnie warknęła głośno, posyłając rudej wściekłe spojrzenie. Podejrzewam, że gdyby nie miała kajdanek, już dawno skręciłaby jej kark.
CZYTASZ
𝑰 𝒅𝒐𝒏'𝒕 𝒄𝒂𝒓𝒆 𝒂𝒕 𝒂𝒍𝒍 ❥︎𝐿𝑎 𝑐𝑎𝑠𝑎 𝑑𝑒 𝑝𝑎𝑝𝑒𝑙ꨄ︎𝐵𝑒𝑟𝑙𝑖𝑛
FanfictionJeden profesor, jeden napad, ośmioro szaleńców. A co, gdyby dołączyła do nich pewna przyjaciółka Sergio? Jej zadaniem będzie utrzymanie spokoju, jednak Carla nie przewidziała, że na jej drodze stanie jeden mężczyzna, który być może wszystko zniszc...