Pani de Fonollosa

2.9K 172 209
                                    

Rok później

     - Santiago, chodź do wujcia! - Denver uśmiechnął się szeroko i wyciągnął z ramion Berlina mojego małego synka. - Kto jest największym słodziakiem na świecie? No kto? - Pocałował w czółko Santiago, po czym przytulił go do siebie.

- Denver, spierdalaj, to ja jestem ojcem chrzestnym tego brzdąca. - Warknął Martin, krzyżując ramiona na piersi. Skrzywił się, gdy Berlin z całej siły walnął go w plecy. - A to za co? Widzę, że agresywny z ciebie tatuś.

- Nie przeklinaj przy moim dziecku. Santiago ma wyrosnąć na porządnego mężczyznę, a nie na kogoś takiego jak ty. - Berlin opadł na krzesło obok, składając przelotny pocałunek na czubku mojej głowy. Starał się zabrzmieć poważnie, ale w końcu nie wytrzymał i roześmiał się. - Pani de Fonollosa, zrób coś z tym chamem, bo ja nie mam już do niego siły.

- Carla, strasznie ci współczuję z tym idiotą. - Westchnął Martin, z politowaniem kręcąc głową. - Monica, na twoim miejscu zacząłbym się bać. Cincinnati zdaje się być na przegranej pozycji. - Zwrócił się do żony Denvera, parskając śmiechem.

     Kto by się spodziewał, że Monica Gaztambide zakocha się w tym samym mężczyźnie, który postrzelił ją w nogę. Może i nie poznali się w romantycznych okolicznościach, ale wyglądali razem naprawdę uroczo. Akurat los chciał, że z Monicą urodziłyśmy akurat prawie w tym samym czasie: między Santiago a Cincinnati jest zaledwie miesiąc różnicy.

     W tamtym momencie byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Miałam dookoła najlepszych przyjaciół, mój mały synek z radosnymi iskierkami w oczach śmiał się do Denvera, a dzień wcześniej wyszłam za miłość swojego życia.

- Denver, teraz moja kolej. - Nairobi pochyliła się nad stołem i z szerokim uśmiechem przejęła Santiago. - Jejku, ma twoje oczy, Kiciu. - W jej ciemnych oczach zamigotały łzy wzruszenia, kiedy mój synek objął ją maleńkimi rączkami za szyję. - Widzicie? Już wiadomo, kogo kocha najbardziej! - Roześmiała się, a wszyscy wokół stołu z maślanymi oczami przyznali jej rację.

- Kochanie, zróbmy sobie takiego. - Raquel poruszyła dwuznacznie brwiami, po czym przyciągnęła twarz Sergio do siebie, całując go namiętnie.

- Hej, nie róbcie mi tu scen erotycznych! - Berlin oburzył się, ale na jego ustach błądził krzywy uśmieszek. - Mamy tutaj dzieci!

- Andres, zamknij się już - przerwał mu Martin. - Dawać mi tu tego aniołka. - Podszedł do Nairobi, ale ona przycisnęła Santiago mocniej do piersi.

- Siad, jeszcze nie skończyłam! - warknęła, marszcząc z niezadowoleniem brwi.

- Tak tylko przypominam, że ja również tu siedzę. - Westchnął Helsinki, z rozmarzeniem spoglądając na mojego synka. - Z was wszystkich tylko ja nie miałem go jeszcze na rękach...

- Przestańcie się kłócić, zaczynam być zazdrosna - wtrąciłam się, opadając na oparcie krzesła.

     Nie spodziewałam się, że taka mała istotka wywróci moje życie do góry nogami. Santiago stanowił idealną mieszankę mnie i Berlina: moje serce zawsze miękło, gdy ten aniołek uśmiechał się w taki sam sposób, jak mój mąż.

Na naszym weselu byli wszyscy oprócz Rio i Tokio - zaszyli się gdzieś na wyspie i niestety nie mogli tutaj przybyć. Nie żebym narzekała na brak Tokio, ale z Rio z chęcią spotkałabym się ponownie. No cóż, może kiedyś się uda.

- Dobra, Nairobi, przejmujesz dowodzenie. - Berlin podniósł się z krzesła, po czym klasnął w dłonie. - Zajmijcie się tym brzdącem, a my z Carlą idziemy się przewietrzyć.

     Nie czekając na moją reakcję, wziął mnie na ręce i ruszył w kierunku piaszczystego brzegu. Od zawsze chciałam mieć dom przy plaży, a teraz mi się to udało. Każdego dnia zasypiałam w objęciach Andresa, wsłuchując się w kojący szum fal.

     Dopiero gdy znacząco oddaliliśmy się od reszty, mój mąż postawił mnie z powrotem na nogach. Objął dłońmi moją twarz, po czym namiętnie mnie pocałował. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przylgnęłam do niego całym ciałem.

- Kocham cię, pani de Fonollosa - wyszeptał mi do ucha, a ja poczułam, jak szeroko się uśmiecha na moich ustach.

- Ja ciebie też kocham, panie de Fonollosa.

Wow, Kochani, to już naprawdę koniec! Chciałabym Wam bardzo podziękować za każdy komentarz, za każdą gwiazdkę i za każdą motywację. Gdyby nie Wy, wątpię, by udało mi się ukończyć tę opowieść. Jesteście najlepsi i baaardzo Was kocham!

Dziękuję Wam za wszystko! Trzymajcie się zdrowo i oczywiście dajcie znać, co sądzicie o tym ostatnim rozdziale!

🎉 Zakończyłeś czytanie 𝑰 𝒅𝒐𝒏'𝒕 𝒄𝒂𝒓𝒆 𝒂𝒕 𝒂𝒍𝒍 ❥︎𝐿𝑎 𝑐𝑎𝑠𝑎 𝑑𝑒 𝑝𝑎𝑝𝑒𝑙ꨄ︎𝐵𝑒𝑟𝑙𝑖𝑛 🎉
𝑰 𝒅𝒐𝒏'𝒕 𝒄𝒂𝒓𝒆 𝒂𝒕 𝒂𝒍𝒍 ❥︎𝐿𝑎 𝑐𝑎𝑠𝑎 𝑑𝑒 𝑝𝑎𝑝𝑒𝑙ꨄ︎𝐵𝑒𝑟𝑙𝑖𝑛Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz