Jak rozpętać prawdziwe piekło

2.8K 127 38
                                    

     Nieznośna cisza przed burzą nareszcie dobiegła końca, a ciężarówka pod eskortą policji wjechała centralnie w naszą pułapkę.

Załadowałam magazynek i nakryłam głowę kapturem. Zabawę czas zacząć.

- Teraz! - Ryknął Berlin, po czym rzucił się w kierunku radiowozów.

     Wraz z Nairobi ruszyłyśmy na końcu, osłaniając resztę. Adrenalina pulsowała w moich żyłach, krew szumiała głośno w uszach. Berlin pierwszy przypadł do samochodu, a następnie szarpnął mocno za klamkę. Policjanci byli przerażeni i całkowicie sparaliżowani.

Gdy tylko Berlin przystawił kierowcy lufę do skroni, potulnie uniósł ręce, nie próbując się nawet bronić.

     Kompletnie nie zależało im na tym, że przejmiemy tę cholerną ciężarówkę. Zresztą wcale się tym nie zdziwiłam - gdybym ja również dostawała tak niską pensję, pozwoliłabym na przejęcie chociażby i całego złota z Banku Hiszpanii. Sprawa miałaby się kompletnie inaczej, jeżeli spróbowalibyśmy pojmać ich dzieci. Członkowie rodziny są zdecydowanie ważniejsi niż jakiś tam papier ze znakiem wodnym.

Jednak dla nas, zdesperowanych ludzi w maskach z podobizną Salvadora Dali, ta ciężarówka była jedyną szansą na zrealizowanie planu.

     Denver wraz z Helsinki zajęli się pozostałymi policjantami, którzy jak posłuszne psy przeszli za mną oraz Nairobi na tyły ciężarówki.

- Włazić i nie robić żadnych głupstw. - Skrzywiłam się, gdy mój głos zabrzmiał nienaturalnie nisko.

     Cóż, minęło sporo czasu, odkąd zwracałam się w taki sposób do zakładników. Wyszłam z wprawy, ale najważniejsze było to, że w dalszym ciągu nie zapomniałam jak się używa broni.

Obserwując tych ogarniętych przerażeniem facetów, zachowujących się jak dzieci, które zgubiły swoje mamy w ogromnym supermarkecie, miałam ochotę się roześmiać i czym prędzej zatrzasnąć drzwi ciężarówki.

- A teraz grzeczne kurczaczki wejdą spokojnie do kurnika. - Zagruchała Nairobi, gestem zapraszając policjantów do środka. - Jesteśmy kobietami, więc poprosimy teraz panów o malutki striptiz. - Choć maska zakrywała jej twarz, byłam pewna, że w środku powstrzymywała się od śmiechu. - No już, ściągamy te ciasne mundurki i zakładamy coś lżejszego.

     Policjanci z rozczulającą wręcz rezygnacją i obojętnością rzucili okiem na czerwone kombinezony, które trzymałam w rękach. Zabawne, jak karabin przystawiony do głowy może zmienić stróżów prawa w ogłupiałe, nie stawiające oporu warzywka.

     W ciągu zaledwie paru minut uporałyśmy się z dużymi dziećmi, zostawiając je z zaklejonymi ustami oraz związanymi z tyłu rękami. Do tej wesołej gromadki dołączył także kierowca ciężarówki, który również nie sprawiał żadnych kłopotów.

     Połowa sukcesu była już za nami. Teraz należało tylko wjechać do mennicy z prawdziwymi kierowcami radiowozów i modlić się, by nie przyszło im do głów nagle bawić się w Jamesa Bonda. Teraz cała nasza nadzieja leżała w rękach Berlina i Denvera: to oni wsiedli do radiowozów w strojach policjantów, z wycelowanymi w kierowców pistoletami.

Helsinki, Moskwa i Rio zajęli pozycje w ciężarówce. Za kilkanaście minut mieli z niej wyskoczyć już w samym sercu mennicy, rozpętując prawdziwe piekło.

     Mnie, Tokio oraz Nairobi, według planu Profesora, przypadły najgrzeczniejsze role. Ubrałyśmy eleganckie sukienki, założyłyśmy tandetne peruki i tak zakamuflowane miałyśmy dostać się do mennicy głównym wejściem. Zupełnie nieszkodliwe, głupiutkie kobietki na znak Profesora, po wejściu do środka również miały rozpętać istne piekło.

𝑰 𝒅𝒐𝒏'𝒕 𝒄𝒂𝒓𝒆 𝒂𝒕 𝒂𝒍𝒍 ❥︎𝐿𝑎 𝑐𝑎𝑠𝑎 𝑑𝑒 𝑝𝑎𝑝𝑒𝑙ꨄ︎𝐵𝑒𝑟𝑙𝑖𝑛Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz