Rozdział 4 - Znalazłem rodzinę

880 40 15
                                    

Katerina

Ostatnie dwa tygodnie zleciały niewyobrażalnie szybko. Musiałam przyznać, że czas spędzony w tym wieżowcu mijał jakby niepostrzeżenie. Nawet z zakazem treningów spowodowanym urazem nadgarstka, nie brakowało mi zajęć. Co więcej, dzięki temu znalazłam sobie inne hobby, którym było oglądanie filmów. W Hydrze nigdy nie pozwalano mi na zwykłe leniuchowanie, więc miło było wykorzystywać czas do błogiego lenistwa. Tym bardziej cieszyły mnie momenty, w których dołączał do mnie Rogers. Przynajmniej mogłam połączyć przyjemność z pracą.

Nie sądziłam, że tak łatwo nawiążę z nim jakikolwiek kontakt. Zawsze wyobrażałam go sobie jako człowieka nieufnego, wiecznie poważnego i spiętego. Całe szczęście nie musiałam podrywać faceta z przysłowiowym kijem w tyłku.

Oprócz niego zdarzało mi się nawiązać rozmowę ze Starkiem. Chociaż były to raczej docinki niż rozmowy.

Na szczęście, Barton musiał dojść do wniosku, że nie mam zamiaru z nim rozmawiać, bo zaczął ograniczać się do krótkiego przywitania i ukradkowych spojrzeń. Przynajmniej nie próbował się ze mną na siłę zaprzyjaźniać.

Właśnie leżałam na kanapie, oglądając film, kiedy podszedł do mnie Rogers. Ku mojemu zdziwieniu, miał na sobie kostium Kapitana Ameryki. Wyglądał jakby się nad czymś głęboko zastanawiał, przez co poczułam lekkie zdenerwowanie. Chodziło o mnie?

- Nabroiłam czy coś? - zapytałam, unosząc brwi w zdziwieniu. Mężczyzna zaśmiał się, a z jego twarzy zniknęła wcześniejsza powaga. Dopiero teraz zaczął przypominać codziennego siebie.  

- Nic mi o tym nie wiadomo - oznajmił z lekkim uśmiechem, który mimowolnie odwzajemniłam. - Chciałem cię tylko uprzedzić, że wylatujemy na misję, a z tobą zostanie Banner.

- Okej - wzruszyłam ramionami, po czym przeniosłam wzrok na telewizor. Spodziewałam się, że prędzej czy później nastąpi taka sytuacja, w końcu są Avengersami. - Coś jeszcze? - zapytałam, widząc, że Rogers nie ruszył się z miejsca.

- Właściwie to nic - stwierdził jakby wyrywając się z zamyślenia, po czym skierował się w kierunku wyjścia z salonu.

- Hej, Kapitanie! - krzyknęłam za nim, na co odwrócił się zaskoczony. - Powodzenia - uśmiechnęłam się do niego. - Tylko nie zgiń - dodałam po chwili zastanowienia. Cała moja misja na nic, jeśli mnie nie posłucha.

- Postaram się i dzięki - powiedział, a po chwili zniknął za zakrętem. 

Westchnęłam cicho i ponownie odwróciłam się do telewizora. Przynajmniej będzie spokój na resztę dnia. 

Odruchowo zerknęłam na zegar zauważając, że już po czternastej. Jeżeli zostałam tylko z Bannerem, to najprawdopodobniej muszę sama zrobić albo zamówić obiad, bo on często zapomina o posiłkach. Naprawdę nie rozumiem jak można być tak bardzo zafascynowanym robieniem ciągłych badań.

Przeniosłam spojrzenie ponownie na telewizor. Oglądany przeze mnie film - "Harry Potter i Insygnia Śmierci" część druga, właśnie się kończył, więc postanowiłam zabrać się za obiad za chwilę. Wbrew sobie muszę przyznać, że wkręciłam się w tę serię i nabrałam ochoty na przeczytanie książek. 

Nie rozumiem tylko wątku jednego z bohaterów, a mianowicie Severusa Snape'a. No bo jak można całe swoje życie poświęcić na wspominanie nieodwzajemnionej miłości? W dodatku zmienić strony dla jakiejś kobiety, która kochała kogoś innego? Na domiar złego troszczył się o jej syna, mimo że ojcem Harry'ego był jego szkolny wróg. Osoba, która poniżała Snape'a na każdym kroku. A on przez tyle lat robił wszystko żeby chronić chłopca, tylko dlatego, że kochał jego matkę.

Porzuć przeszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz