Rozdział 17 - Dumę łatwo można złamać

610 30 1
                                    

Quinjet wylądował dopiero po jakiejś godzinie, a ja wciąż siedziałam jak na szpilkach. Musiałam znowu przyzwyczaić się do atmosfery, która tu panowała. Nikt nie żartował, nikt z nikim nie rozmawiał, absolutna cisza. Kiedyś to były moje ulubione chwile w Hydrze. Przynajmniej miałam spokój. Teraz to mi nie wystarczało. Chciałam czegoś więcej. Pragnęłam mieć przyjaciół. Żartować z nimi pomiędzy misjami. Grać w głupie, dziecinne gry. Czuć obecność kogoś obok. Wiedzieć, że nie jestem sama na świecie. 

Straciłam to wszystko i nic nie mogę na to poradzić.

- Strucker cię wzywa - usłyszałam, kiedy tylko opuściłam maszynę. 

Skinęłam głową do agenta, który to powiedział i szybkim krokiem skierowałam się w stronę jego gabinetu. Dziwne, że tu był. Większość czasu spędzał w Sokovii, pracując nad jakimiś eksperymentami. 

Korytarze bazy były ponure. Spędziłam tu większość swojego życia, a teraz czuję jakbym wylądowała w jakimś więzieniu. 

Po drodze minęłam kilku agentów, ale nie zwróciłam specjalnej uwagi na żadnego, czego nie mogę powiedzieć o nich. Widziałam ich pełne podziwu i ciekawości spojrzenia, od których czułam się jeszcze gorzej. 

Kiedy tylko zatrzymałam się przed odpowiednimi drzwiami, zapukałam pewnie, czekając na zaproszenie. Wejście do gabinetu Struckera bez zgody groziło karą i chociaż nie sądziłam, że cokolwiek może przewyższyć ból, który i tak czułam, to nie chciałam podpaść już na wejściu.

- Wejść - usłyszałam zimny rozkaz, więc od razu wykonałam polecenie. - Samotna wilczyca - powiedział, podnosząc na mnie wzrok. 

Odchylił się na krześle i przyglądał mi się oceniająco. Jego spojrzenie powodowało nieprzyjemne dreszcze w całym ciele. Muszę to szybko załatwić i stąd wyjść.

- Hail Hydra - powiedziałam pewnym głosem w ramach powitania. Jeszcze nigdy tak ciężko nie przyszło mi wymówienie tych słów. To było złe, nie powinnam brać w tym udziału.

- Hail Hydra - odpowiedział, wstając z krzesła i stając tuż przede mną. Ani na chwilę nie odwrócił swojego wzroku, a ja nie pozostałam mu dłużna. Z pewnością siebie wpatruję się w te zimne tęczówki, w których kryje się szaleństwo. Nie mogę okazać słabości. - Misja wykonana?

- Zgodnie z poleceniem - potwierdziłam. Na jego twarzy pojawił się złowieszczy uśmieszek, od którego przeszły mnie ciarki. 

Tak naprawdę nie wiedziałam co planują z nim zrobić, ale bałam się coraz bardziej. Oddałam mężczyznę, który mnie kocha, w ręce tych szaleńców. Jak mogłam do tego dopuścić?

Strucker przyglądał mi się uważnie, po czym wyciągnął w moją stronę dłoń. Przez chwilę wpatrywałam się w jego rękę z obojętnością. Zaskoczył mnie. Nigdy wcześniej nie okazał mi żadnego szacunku. Byłam tylko narzędziem Hydry. Niczym więcej, a teraz postanowił potraktować mnie jak równego sobie?

Uścisnęłam jego rękę, zachowując pewną siebie postawę. Właśnie trzymam dłoń szaleńca i mordercy. Nigdy wcześniej nie patrzyłam na to w ten sposób. Co więcej, kiedyś czułabym się zaszczycona takim wyróżnieniem. Cały mój pogląd zmienił się diametralnie przez ten miesiąc. Gdzieś w trakcie tej misji zgubiłam samą siebie.

A może właśnie odnalazłam?

- Gratuluję, agentko Romanoff - powiedział. 

Nie mogłam nie zauważyć, że pierwszy raz zwrócił się do mnie po nazwisku, a nie pseudonimem. Skinęłam w odpowiedzi głową, akceptując podziękowania. Wolałam nic nie mówić. Nie wiem co siedzi w jego głowie, ale chciałabym już stąd zniknąć. Nie zasługuję na podziękowania, które otrzymuję. 

Porzuć przeszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz