Steve
- Kapitanie, jak skończysz na drugim piętrze to w piwnicy przydałaby się pomoc - usłyszałem w słuchawce głos Clinta.
W tle panował istny chaos, więc z łatwością mogłem sobie wyobrazić w jakiej sytuacji się znajduje. Bitwy z Hydrą właśnie tym się charakteryzowały. Zamęt, hałas, zniszczenie - te trzy słowa idealnie je opisywały. Mimo to, żadne z nas nie kwapiło się do zmiany taktyki. Jakikolwiek plan byśmy wymyślili, prędzej czy później i tak wszystko ogarniała dezorganizacja.
- Popieram! - dodała Natasha równie zmęczonym głosem co Barton. Jeżeli ona prosiła o pomoc, to rzeczywiście musiało być nieciekawie. Rzadko zdarzało się aby to robiła.
- Zaraz będę - odpowiedziałem szybko, po czym jednym ciosem powaliłem agenta, z którym walczyłem dotychczas. - Tony, jak to wygląda na zewnątrz? - zapytałem, wdając się w walkę z kolejnymi przeciwnikami, których spotkałem na schodach. Naprawdę nie sądziłem, że będzie ich aż tylu. Już dawno nie znaleźliśmy tak dużej bazy.
- Hulk daje radę - usłyszałem w odpowiedzi. - Niestety, dwa odrzutowce odleciały... - usłyszałem, lecz dalsze słowa zagłuszył głośny huk wybuchu. Domyśliłem się jednak co chciał powiedzieć. Prędzej czy później ich znajdziemy. Tak, niby racja, ale chciałbym, żeby to już się stało. Hydra zdecydowanie za długo panoszy się po ziemi, przynosząc tylko strach i cierpienie.
- Pilnuj żeby więcej ich nie uciekło - powiedziałem z nieukrywanym zmęczeniem w głosie.
- Jasne, Mrożonko - odpowiedział, na co przewróciłem oczami choć nie mógł tego zobaczyć.
Szybkim ruchem wyrzuciłem jednego z przeciwników z klatki schodowej, a następnie sam pobiegłem na dół. Im niżej byłem, tym częściej zauważałem zaschnięte, krwawe ślady. Nawet nie chciałem myśleć nad tym co tu się działo na co dzień.
Po dotarciu do piwnicy zatrzymałem się na chwilę, nasłuchując. Dobrze, że komunikatory włączały się tylko, kiedy ktoś mówił. W przeciwnym razie nie słyszałbym niczego wokół tylko odgłosy walk innych. Cichy odgłos kroków dobiegał z lewej strony, więc tam skręciłem i pobiegłem prosto.
To piętro było jeszcze gorsze niż poprzednie. Co kawałek widziałem krwawe ślady, a do tego towarzyszył im niezwykły smród stęchlizny. Może i była to jedna z większych baz Hydry, ale na pewno o nią nie dbali. Przypominała raczej jakieś więzienie albo obiekt do tortur.
Nagle, z jednego z korytarzy, wybiegło pięciu agentów z pistoletami w dłoniach. Wszyscy celowali do mnie. Nie zastanawiając się długo, schowałem się za swoją tarczą, aby uniknąć postrzału. Odgłos pocisków odbijających się od wibranium był okropny. Chcąc to jak najszybciej skończyć, po prostu wbiegłem na napastników, odpychając ich tarczą. Trzech z nich uderzyło głowami o ścianę i upadło na ziemię.
Poczułem silny cios w prawy bok, przez co syknąłem z bólu. Nie zdążyłem zablokować ataku. W podzięce za to uderzenie odpłaciłem się pozostałej dwójce mocnymi sierpowymi.
Rozejrzałem się dookoła, chcąc ustalić gdzie powinienem się skierować, aby znaleźć Natashę i Clinta. Wyraźnie usłyszałem odgłosy walki przed sobą, więc pobiegłem prosto. Na końcu korytarza dostrzegłem chmarę agentów, z którymi ktoś walczył. Postać zwinnie unikała ciosów, a sama odwdzięczała się celnymi atakami. To musiała być Natasha.
- Nat, Clint, jestem blisko - powiedziałem, przyspieszając.
- Daliśmy radę, właśnie idziemy na parter. Clint przypomniał sobie, że ma ulepszone strzały w odpowiednim momencie - oznajmiła, nie kryjąc zirytowania.
CZYTASZ
Porzuć przeszłość
FanfictionMisja jest najważniejsza. Trzeba ją doprowadzić do końca. Nic innego się nie liczy. Właśnie to powtarza sobie Katerina Romanoff na każdym zleceniu. Wszystko zmienia się, kiedy dostaje nową misję z udziałem Avengers. Najważniejsze zlecenie w jej ży...