Rozdział 24 - Daj mi czas

680 26 2
                                    

Minęło kilka dni od mojego wybudzenia się ze śpiączki. Czułam się coraz lepiej, dlatego muszę przyznać, że Banner jest wspaniałym naukowcem i lekarzem. Nie sądziłam, że wyjdę z tego bez szwanku.

W dodatku Stark wciąż nie zdjął ustawień Jarvisa z moimi ograniczeniami w postaci zakazu wchodzenia do niektórych pomieszczeń. Wygląda na to, że mogłam odpokutować swoje błędy u boku Avengers, ale jako ich "więzień domowy". Do tej kwestii byłam już przyzwyczajona, więc nawet się nie kłóciłam.

Większość czasu spędzałam w swoim pokoju, chociaż nie mogłam tego robić wiecznie. Co chwilę przychodzili do mnie Natasha albo Barton. Wiem, że mieli dobre intencje, ale potrzebowałam trochę czasu dla siebie, dlatego powoli działali mi na nerwy.

Jedyną osobą, z którą chciałam porozmawiać był Rogers, który jak na złość mnie unikał. Rozumiałam go. Chciał sam poradzić sobie z tym co przeżył przeze mnie, a ja nie miałam jak mu pomóc. To cholernie bolało, ale byłam bezradna w tej kwestii.

Właśnie siedziałam w salonie, starając się oddać przyjemnej lekturze, chociaż nie było to łatwe. Moje myśli co chwilę kierowały się w stronę Steve'a. Chciałam wiedzieć jak on się czuje, ale nikt nie wiedział. Rogers unikał tematu jak umiał.

- Co tam, Kotku? - usłyszałam głos Starka tuż obok. 

Co dziwne, to przezwisko już prawie w ogóle mi nie przeszkadzało. Było nawet zabawne w porównaniu do tego jak zwracali się do mnie w Hydrze.

- Czytam, Stark - odpowiedziałam. Na chwilę zaległa cisza, więc sądziłam, że już sobie poszedł. Podniosłam wzrok znad książki, trafiając na jego spojrzenie. - Chciałeś coś?

- Przypomniałem sobie, że znalazłem coś w Hydrze - powiedział.

Przymknęłam oczy, wracając wspomnień. Jak na razie wszyscy starali się unikać tego tematu. Nikt nie pytał mnie o szczegóły naszego pobytu. Najwidoczniej na razie wystarczało im to, co powiedziałam Fury'emu. Dzięki temu miałam czas na dojście do siebie zanim postanowię się zwierzyć. 

Chociaż momentami zaczynało mnie irytować ich zachowanie. Obchodzili się ze mną jak z jakąś porcelanową lalką, która w każdej chwili może się stłuc. Przyznaję, że nie byłam dawną wygadaną sobą, ale to nie był powód żeby aż tak ostrożnie do mnie podchodzić.

Po krótkiej chwili ciszy, podniosłam na niego spojrzenie, czekając aż rozwinie swoją wypowiedź. Stark przyglądał mi się przez moment, jakby sprawdzał czy na pewno może ciągnąć dalej temat. W końcu wyciągnął przed siebie dłoń z pendrivem, który wyglądał jakby ktoś próbował zgnieść go czymś ciężkim.

- Rozumiem, że działał? - zapytał sarkastycznie.

- Tak, robiłeś za świetnego nauczyciela - powiedziałam, zamykając książkę. 

Skoro już poruszył ten temat to pewnie tak łatwo teraz nie odpuści. Wyciągnęłam przed siebie rękę, a Stark bez słowa wręczył mi zniszczone urządzenie. Na myśl o wściekłej minie Struckera, jaką musiał mieć, kiedy to znalazł, uśmiechnęłam się złośliwie pod nosem.

- Zdradzisz w końcu jak wyglądał cały twój plan? - zapytał, siadając w fotelu obok.

- Był dość prosty - wzruszyłam ramionami, nie odrywając spojrzenia od pendrive'a. - Wysłałam wam sygnał, podpięłam to do serwera, a potem poszłam po Steve'a - opowiedziałam w skrócie.

- A w której części zarobiłaś rozcięty policzek? - zapytał.

Odruchowo uniosłam dłoń do twarzy, dotykając miejsca, w którym jeszcze tydzień temu miałam rozcięcie. Banner musiał użyć całkiem niezłych metod leczenia, bo nie było już po nim ani śladu.

Porzuć przeszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz