Rozdział 11 - Nie mogłam cię znowu stracić

784 39 1
                                    

Uchyliłam lekko powieki, aby szybko ustalić gdzie jestem. Na widok znajomego już wystroju piętra szpitalnego rozluźniłam się i ponownie zamknęłam oczy. Najwidoczniej jeszcze była noc, bo jedynym źródłem światła był księżyc za niezasłoniętymi oknami. 

Mimo tego, że dopiero się obudziłam, wciąż czułam się bezsilna. Musiałam stracić świadomość w trakcie lotu, bo nie pamiętam jak znaleźliśmy się w Avengers Tower. Pewnie wzmocnili działanie toksyny. Już dawno przez to nie zemdlałam.

Z ulgą stwierdziłam, że nie odczuwałam już tego okropnego bólu w całym ciele. Oczywiście, efekty walki w postaci siniaków i poobijanych kości wciąż nie ustępowały, ale poza tym byłam jak nowo narodzona. Antidotum Bannera działało.

- Nie śpisz - usłyszałam stwierdzenie Natashy. Powoli odwróciłam się w kierunku źródła dźwięku i zrównałam spojrzenie z siostrą.

- Ile byłam nieprzytomna? - zapytałam po chwili.

- Jakieś cztery godziny - stwierdziła, na co jęknęłam pod nosem. Aż taka słaba się zrobiłam? - Steve prawie wyszedł z siebie jak upadłaś na pokładzie - powiedziała, chichocząc pod nosem. Zmarszczyłam brwi przyglądając jej się dziwnie. Czy moja siostra właśnie zachichotała? Może Banner jej coś podał.

- Dobrze, że Jarvis potrafi sam pilotować quinjeta, bo pewnie wylądowalibyśmy w lodzie - stwierdziłam, nie mogąc się powstrzymać, a Natasha parsknęła śmiechem. Zdecydowanie była na czymś przeciwbólowym. - Co z Bartonem? - zapytałam, widząc kontury postaci na trzecim łóżku. 

- Oberwał mocniej niż ja, ale Bruce mówi, że wyjdzie z tego. Potrzebuje więcej czasu na zregenerowanie sił - powiedziała poważniej. - Czemu przyleciałaś z Rogersem? - zapytała, na co spięłam się nieznacznie. Przygryzłam wargę i zerwałam kontakt wzrokowy.

- Nie mogłam cię znowu stracić - powiedziałam w końcu, ponownie patrząc jej w oczy. Na jej twarzy dostrzegłam zdziwienie pomieszane z poczuciem winy. - Nie, kiedy jeszcze nawet nie odzyskałam - dodałam, czując jak moje serce zaciska się z bólu. Emocje, które teraz czułam były przerażająco prawdziwe, a potęgował je fakt, że za miesiąc stracę ich wszystkich. Już nie mogłam tego zmienić.

- Przykro mi, Kate - usłyszałam słaby głos Natashy. - Przepraszam, że nie uwierzyłam ci od razu. Powinnam była. Nawet nie wiesz jak długo przeżywałam twoje zniknięcie. Naprawdę myślałam, że nie żyjesz. Teraz, kiedy znowu miałam cię obok, bałam się, że to wszystko okaże się kłamstwem - mówiła ze skruchą.

- Daj spokój, Nat - powiedziałam, kręcąc głową z lekkim uśmiechem. 

Poczucie winy wzrastało we mnie z każdym jej słowem i nie mogłam nic na to poradzić. Miałam nadzieję, że tego nie zauważy.

Jednocześnie pojawiła się we mnie lekka nadzieja. Może ten miesiąc spędzę z siostrą. Ostatnie dni, które mi zostały w otoczeniu... przyjaciół? Chyba nie. Nie mogliśmy być przyjaciółmi, skoro planuję ich zdradzić.

- Nie, muszę to powiedzieć. Po raz kolejny ryzykowałaś dla mnie życie, a ja ani razu nie podziękowałam, więc robię to teraz. Dziękuję, Kate - powiedziała, na co uśmiechnęłam się szczerze, odpychając poczucie winy na bok.

- Nie masz za co - pokręciłam głową. - Ile razy ty mnie ratowałaś na wspólnych misjach? - zapytałam ze śmiechem, wspominając stare czasy. Te same, które przez ostatnie piętnaście lat były źródłem bólu. Nigdy bym nie pomyślała, że jeszcze będę je przywoływać z uśmiechem.

- Czasy Czarnej Wdowy i Wilczycy - powiedziała, na co obie się zaśmiałyśmy. 

Nasze pseudonimy zdecydowanie do siebie nie pasowały, ale idealnie nas opisywały. W końcu to ona była bardziej opanowana i wręcz zabójcza, a ja emocjonalna, przywiązana do Natashy i agresywna. Dlatego innym przypominałam wilka. Zwierzę stadne.

Porzuć przeszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz