Rozdział 21 - Zepsułeś mi agentkę, Rogers

700 32 2
                                    

Przeraźliwe zimno rozeszło się po moim ciele, przez co odzyskałam świadomość. Od razu zaczęłam kaszleć, chcąc pozbyć się wody, która wlała się do mojego gardła przez nos i usta.

- Księżniczka się wreszcie obudziła - usłyszałam drwiący głos. Dopiero to przywróciło mnie całkowicie do rzeczywistości.

Rozejrzałam się dookoła, rejestrując co właściwie się dzieje. Jakiś mężczyzna stał blisko mnie, a w dłoniach trzymał pusty pojemnik. To pewnie on jest winny mojej pobudce. Poza nim w pomieszczeniu zauważyłam jeszcze Steve'a. Patrzył na mnie smutnym i zrezygnowanym spojrzeniem, a moje serce zakuło boleśnie na ten widok. Ktoś o tak pozytywnym nastawieniu jak on, nie mógł po prostu stracić nadziei. To nie mogło się stać.

- Strucker zaraz do was przyjdzie - warknął mężczyzna, po czym wyszedł.

Rozglądając się po pomieszczeniu, wnioskuję, że siedzimy w tym samym miejscu, z którego dopiero co wydostałam Steve'a. Tym razem jesteśmy tu oboje. Przykuci łańcuchami do ścian naprzeciw siebie.

- Steve... - zaczęłam, przełykając ślinę. 

Nie bardzo wiem co chcę powiedzieć, ale czuję, że to może być nasza ostatnia szansa na szczerą rozmowę. Muszę sprawdzić czy jest w nim chociaż płomyk nadziei na to, że stąd wyjdziemy. Przecież Avengersi mogli nas odbić. Jeśli tylko odebrali sygnał...

- Czemu to zrobiłaś? - zapytał, patrząc na mnie uważnie. 

Tak bardzo chciałam go w tej chwili objąć, a nie mogłam zrobić absolutnie nic.

- Chciałam z tobą uciec. Wierzyłam, że damy radę - odpowiedziałam, domyślając się o co mu chodzi w głównej mierze. Ostatnio zrobiłam bardzo duże rzeczy, jednak wiedziałam co go najbardziej zastanawia.

- Dlaczego tak głupio dla mnie ryzykowałaś? - zapytał, podnosząc lekko głos w przypływie złości. Nieznacznie wzdrygnęłam się, słysząc ten ton. Jeżeli go używał, to był naprawdę zdenerwowany. 

Patrzyłam na niego przez chwilę, mrużąc oczy.

- Nie wiesz? - zdziwiłam się, przechylając głowę na bok. 

W jego oczach wręcz odbijało się zdezorientowanie, a mi zrobiło się cholernie głupio. Musiałam mu powiedzieć. On zasługiwał na to żeby wiedzieć. Nie potrafiłabym żyć z myślą, że tego nie zdradziłam.

- Kocham cię, Steve - oznajmiłam pewnym i stanowczym głosem. 

Jego mięśnie spięły się, kiedy dotarł do niego sens moich słów. Patrzyliśmy sobie w oczy, a ja czułam, że w moich pojawiły się łzy. 

Zadrżałam lekko z zimna, spowodowanego lodowatą wodą, ale postanowiłam mówić dalej. 

- Kocham cię. Wiem, że to jest ostatnie co chciałbyś w tej chwili usłyszeć, ale musiałam ci to powiedzieć - przełknęłam ślinę, zbierając myśli. W tej chwili miałam mu tak wiele do powiedzenia, że sama nie wiedziałam od czego zacząć. - Popełniłam ogromny błąd. Teraz to rozumiem. Nie mogłam patrzeć na twoje cierpienie, Steve. Dlatego próbowałam wszystko naprawić - powiedziałam, obserwując jak przez jego twarz przemijają miliony emocji. Od smutku po szczęście. 

Jednak zabrakło mu tego jednego. Nie widziałam w jego oczach tej iskry miłości, która była tak wyraźna tego dnia na dachu, tuż przed tym jak go porwałam, jednocześnie popełniając największy błąd swojego życia. 

- Wydostaniemy się stąd - powiedziałam pewnie nie wiedząc czy próbuję przekonać siebie czy jego. 

Avengersi odebrali sygnał. Musieli. Na pewno.

Porzuć przeszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz