- Co jest? - zapytałam niepewnie, widząc, że bezskutecznie próbuje się do kogoś dodzwonić.
- Natasha i Clint potrzebują pomocy - oznajmił zdenerwowanym głosem. Przełknęłam nerwowo ślinę, słysząc to. Stało się coś poważnego. - No dalej, Stark. Odbierz - mówił pod nosem, jednak po kilku sekundach odpuścił.
- Thor, Bruce i Tony nie odbierają, lecę sam. Zostań w wieży - powiedział szybko, podczas gdy ja wpatrywałam się w niego z dziwnym zdenerwowaniem.
- Nie - powiedziałam stanowczo, na co spojrzał na mnie zaskoczony.
Sama do końca nie rozumiałam swojego postępowania, ale wiedziałam jedno. Natasha nie wzywałaby pomocy gdyby nie była w prawdziwych tarapatach. Jest w niebezpieczeństwie, a ja nie mam zamiaru po raz drugi tracić siostry, mimo że tak naprawdę nigdy jej nie odzyskałam. To się teraz nie liczyło. Nie mogłam siedzieć bezczynnie, kiedy Natasha, Barton i Rogers będą narażać życie. Hydra nie zawaha się ich zabić. W końcu to i tak był końcowy skutek mojej misji, jednak teraz instynkt nakazywał zrobić mi im pomóc.
- Co nie? - zapytał zdezorientowany, podchodząc do mnie bliżej. - Muszę do nich lecieć teraz, inaczej mogą zginąć.
- Więc lecę z tobą - oświadczyłam pewnie i już chciałam iść w kierunku windy, kiedy poczułam silny uścisk na ramieniu.
- Nie możesz ze mną lecieć - oznajmił stanowczo.
- Wciąż mi nie ufasz, rozumiem - powiedziałam. Złość coraz bardziej we mnie buzowała, ale musiałam podać mu rozsądne argumenty jeśli chciałam to wygrać. - Gdzieś tam, moja siostra jest w niebezpieczeństwie. Walczy z Hydrą, organizacją, którą znam lepiej od was wszystkich i wiem jak wielkie zagrożenie stanowi. Jeśli myślisz, że będę posłusznie siedziała w wieży podczas kiedy wy narażacie życie, to się mylisz - dokończyłam, patrząc mu prosto w oczy.
Wiedziałam, że w moich odbijają się właśnie wszystkie emocje, które czuję, ale pozwoliłam na to. Naprawdę musiałam im w tej chwili pomóc. Nieważne, że wciąż jestem agentką Hydry.
- Teoretycznie wciąż masz areszt domowy - zauważył, na co ze zniecierpliwieniem przewróciłam oczami.
- A ty jesteś kapitanem czy nie, do cholery?! - krzyknęłam do końca zdenerwowana, po czym odwróciłam się by wziąć kilka wdechów na uspokojenie. - Jestem świetnie przeszkoloną agentką, wiesz o tym. Mogę się przydać - zauważyłam.
- Umiesz pilotować samolot? - zapytał, na co szybko skinęłam głową. - Chodź ze mną - powiedział, po czym oboje ruszyliśmy w kierunku windy. - Jarvis, zbrojownia - powiedział w przestrzeń.
- Katerina nie ma dostę... - zaczęła sztuczna inteligencja, jednak Rogers przerwał jej gwałtownie.
- Starka nie ma, więc ja za to odpowiadam. Zbrojownia, teraz! - krzyknął. Już po sekundzie winda ruszyła w dół. - Tam są rzeczy Natashy, przebierz się szybko w coś do walki i weź broń - powiedział.
Nie czekając ani chwili, zajęłam się szukaniem czegoś odpowiedniego. Na szczęście, miałyśmy podobną budowę. Założyłam na siebie pierwszy lepszy kombinezon. Z lekkim dystansem spojrzałam na broń elektryczną przytwierdzoną do nadgarstków. Nigdy nie zrozumiem upodobania Natashy do broni elektrycznej, ale może dzisiaj z tego skorzystam. Wzięłam jeszcze ze sobą dwa pistolety, naboje oraz mniejszy sztylet. Musiałam być gotowa do walki.
- Rogers, już?! - krzyknęłam, idąc w stronę miejsca, w którym zniknął wcześniej.
- Tak, lećmy - powiedział, wychodząc zza zakrętu. Miał na sobie strój Kapitana Ameryki, a tarczę powiesił na plecach.
CZYTASZ
Porzuć przeszłość
أدب الهواةMisja jest najważniejsza. Trzeba ją doprowadzić do końca. Nic innego się nie liczy. Właśnie to powtarza sobie Katerina Romanoff na każdym zleceniu. Wszystko zmienia się, kiedy dostaje nową misję z udziałem Avengers. Najważniejsze zlecenie w jej ży...