Rozdział 10 - Jestem lojalna Hydrze

777 39 1
                                    

- Co jest? - zapytałam niepewnie, widząc, że bezskutecznie próbuje się do kogoś dodzwonić. 

- Natasha i Clint potrzebują pomocy - oznajmił zdenerwowanym głosem. Przełknęłam nerwowo ślinę, słysząc to. Stało się coś poważnego. - No dalej, Stark. Odbierz - mówił pod nosem, jednak po kilku sekundach odpuścił.

- Thor, Bruce i Tony nie odbierają, lecę sam. Zostań w wieży - powiedział szybko, podczas gdy ja wpatrywałam się w niego z dziwnym zdenerwowaniem.

- Nie - powiedziałam stanowczo, na co spojrzał na mnie zaskoczony. 

Sama do końca nie rozumiałam swojego postępowania, ale wiedziałam jedno. Natasha nie wzywałaby pomocy gdyby nie była w prawdziwych tarapatach. Jest w niebezpieczeństwie, a ja nie mam zamiaru po raz drugi tracić siostry, mimo że tak naprawdę nigdy jej nie odzyskałam. To się teraz nie liczyło. Nie mogłam siedzieć bezczynnie, kiedy Natasha, Barton i Rogers będą narażać życie. Hydra nie zawaha się ich zabić. W końcu to i tak był końcowy skutek mojej misji, jednak teraz instynkt nakazywał zrobić mi im pomóc. 

- Co nie? - zapytał zdezorientowany, podchodząc do mnie bliżej. - Muszę do nich lecieć teraz, inaczej mogą zginąć.

- Więc lecę z tobą - oświadczyłam pewnie i już chciałam iść w kierunku windy, kiedy poczułam silny uścisk na ramieniu.

- Nie możesz ze mną lecieć - oznajmił stanowczo.

- Wciąż mi nie ufasz, rozumiem - powiedziałam. Złość coraz bardziej we mnie buzowała, ale musiałam podać mu rozsądne argumenty jeśli chciałam to wygrać. - Gdzieś tam, moja siostra jest w niebezpieczeństwie. Walczy z Hydrą, organizacją, którą znam lepiej od was wszystkich i wiem jak wielkie zagrożenie stanowi. Jeśli myślisz, że będę posłusznie siedziała w wieży podczas kiedy wy narażacie życie, to się mylisz - dokończyłam, patrząc mu prosto w oczy. 

Wiedziałam, że w moich odbijają się właśnie wszystkie emocje, które czuję, ale pozwoliłam na to. Naprawdę musiałam im w tej chwili pomóc. Nieważne, że wciąż jestem agentką Hydry.

- Teoretycznie wciąż masz areszt domowy - zauważył, na co ze zniecierpliwieniem przewróciłam oczami.

- A ty jesteś kapitanem czy nie, do cholery?! - krzyknęłam do końca zdenerwowana, po czym odwróciłam się by wziąć kilka wdechów na uspokojenie. - Jestem świetnie przeszkoloną agentką, wiesz o tym. Mogę się przydać - zauważyłam.

- Umiesz pilotować samolot? - zapytał, na co szybko skinęłam głową. - Chodź ze mną - powiedział, po czym oboje ruszyliśmy w kierunku windy. - Jarvis, zbrojownia - powiedział w przestrzeń.

- Katerina nie ma dostę... - zaczęła sztuczna inteligencja, jednak Rogers przerwał jej gwałtownie.

- Starka nie ma, więc ja za to odpowiadam. Zbrojownia, teraz! - krzyknął. Już po sekundzie winda ruszyła w dół. - Tam są rzeczy Natashy, przebierz się szybko w coś do walki i weź broń - powiedział. 

Nie czekając ani chwili, zajęłam się szukaniem czegoś odpowiedniego. Na szczęście, miałyśmy podobną budowę. Założyłam na siebie pierwszy lepszy kombinezon. Z lekkim dystansem spojrzałam na broń elektryczną przytwierdzoną do nadgarstków. Nigdy nie zrozumiem upodobania Natashy do broni elektrycznej, ale może dzisiaj z tego skorzystam. Wzięłam jeszcze ze sobą dwa pistolety, naboje oraz mniejszy sztylet. Musiałam być gotowa do walki.

- Rogers, już?! - krzyknęłam, idąc w stronę miejsca, w którym zniknął wcześniej.

- Tak, lećmy - powiedział, wychodząc zza zakrętu. Miał na sobie strój Kapitana Ameryki, a tarczę powiesił na plecach.

Porzuć przeszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz