Sebastian wiózł mnie w milczeniu na lotnisko. Próbował prowadzić ze mną rozmowę, jednak po braku uzyskania jakiejkolwiek odpowiedzi, odpuścił. Nie chciałam rozmawiać. Wolałam cierpieć w ciszy. Zastanawiałam się, co wpłynęło na taką, a nie inną decyzję Vincenta. Pomimo idealnie rozpoczętych urodzin, skończyły się strasznie. Mogłam śmiało zaliczyć ten dzień do najgorszego w moim życiu. Dzień, w którym nakryłam mojego byłego męża na zdradzie, nie był tak bolesny, jak dzień rozstania z miłością mojego życia. Wpatrywałam się beznamiętnie w widoki za szybą samochodu. Mijaliśmy kolejne wzgórza i aleje. Pamiętam dzień, w którym przyjechałam do willi doskonale. Mój zachwyt nad tymi widokami nie miał końca. Żyjąc tu, byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Natomiast dzisiejszy wyjazd, był dla mnie niczym policzek wymierzony od losu. No tak, normalne było, że wszystko, co piękne, kiedyś się kończy. Moje szczęście i tak trwało zbyt długo. Wiedziałam, że muszę wrócić do swojego domu i postarać się poukładać samotnie swoje życie.— Vincent chce, żebym miał na ciebie oko w Polsce. —Powiedział nagle Sebastian.
— Co go kurwa interesuje, co będę robić w Polsce? Nie potrzebuję niańki. Chciał się rozstać, kazał mi wyjechać, więc niech tak będzie. Nie chcę, żebyś ze mną leciał do Polski. — oburzyłam się na jego słowa. Co za kurwa tupet. Masz wyjechać, ale dam ci ochronę, po chuj mi ta ochrona! Byłam wściekła, żal który nosiłam w sercu, powoli zaczął się wylewać ze mnie, oczyszczając mnie z emocji. Seba spojrzał na mnie swoim opiekuńczym spojrzeniem.
— Młoda, ja nie pytam, czy chcesz. Ja cię uświadamiam, że jadę z Tobą.
Powiedział pewnym głosem.
Spojrzałam na niego. Uśmiechał się lekko. Oboje pamiętaliśmy, jak ostatnia rozłąka wpłynęła na mnie. Zapewne nie chcieli dopuścić do tego, żebym znalazła się kolejny raz w takim stanie. Doskonale wiedzieli, czym się skończy moja samotność.
Postanowiłam zaryzykować, zadając mu pytanie.
— Czy ty wiesz coś, czego ja nie wiem?
— Zasadniczo wiem dużo więcej, niż Ty. Zależy, o co konkretnie pytasz.
— Dlaczego kazał mi wyjechać? Co ja takiego zrobiłam... — moje oczy ponownie zalały się łzami, a w gardle stanęła mi gula. Odwróciłam głowę, nie chcąc patrzeć na Sebastiana.
— Młoda, Vincent nie podejmuje pochopnych decyzji. Wiem, że to rozstanie jest dla niego równie bolesne, jak dla ciebie. Chcę cię chronić. Dobrze wiesz, że najbezpieczniejsza jesteś w Polsce.
Podniosłam zapłakaną twarz i spojrzałam na niego. Obserwował mnie bacznie.
— Nie mógł mi tego powiedzieć w taki sposób jak ty? Musiał to robić tak kurwa dramatycznie?!
— Czy gdyby powiedział ci to, w taki sposób jak ja to zrobiłem, spakowałabyś się i pojechała? Czy raczej usiłowałabyś zmienić jego decyzję i przekonać go, że chcesz zostać?
Patrzył na mnie pewnym wzrokiem. Miał rację i doskonale o tym wiedział. Gdyby nie stanowczość Vincenta i jego lodowaty stosunek do mnie tego wieczoru, zapewne próbowałabym go przekonać, że powinnam zostać, a on by się złamał. Jest tak, to co się dzieje, że kolejny raz muszę lecieć do domu. Natalie nie żyje. Z jej strony nie zagraża mi już żadne niebezpieczeństwo.
Wiedział coś, czego nie wiedziałam ja, jak zawsze z resztą. Kiedy byłam przekonana, że jestem na równi z nim, on wyprzedzał mnie o trzy kroki. Nie dam rady żyć z nim, ale bez niego.
Mój wewnętrzny monolog przerwał Seba.
— Chodź, samolot już czeka. — wysiadł z auta i zajął się naszymi bagażami. Udałam się bezpośrednio do środka. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w fotelu, zamknąć oczy i zasnąć, to było dla mnie zbyt wiele w nazbyt krótkim czasie. Moje życie było równią pochyłą, której miałam serdecznie dosyć. Nigdy nie mogło być normalnie, zawsze na wariackich papierach. Kiedy tylko zbliżał się czas stabilizacji i spokoju, coś musiało jebnąć.
CZYTASZ
Kontrakt na seks : Kobiety Vincenta
Romance"Czekałam zestresowana przed wejściem do kościoła. Moja suknia ślubna, połyskiwała radośnie dzięki promykom opadającego na nią słońca. Wiatr rozwiewał łagodnie moje włosy. Dziś miał nadejść najpiękniejszy i zarazem najszczęśliwszy dzień mojego życia...