Tjue

1K 27 15
                                    

- Ściągaj bluzę- rozkazał staruch.

Wykonałam polecenie bez sprzeciwu, gdyż nie miałam nic sobie do zarzucenia. Miałam czyste sumienie. Właśnie wtedy... spod ubrania wypadł złoty i srebrny łańcuszek. Doznałam wtedy ogromnego szoku. Wytrzeszczyłam z niedowierzania oczy i czułam, jakby miały mi zaraz wypaść z orbitek. Najgorsze były słowa Gunnarsena w stylu "bardzo się zawiodłem". Wiedziałam, że nie mam szans na obronę. Jest słowo przeciwko słowu. Gdybym wzięła winę na siebie, Tin wziąłby mnie za kryminalistkę, odsiedziałabym w pierdlu, a co najgorsze, że szmaty byłyby wygrane.

- To.. to nie ja! Nie ukradłam tego! Musiały mi to podrzucić!- zaczęłam się bronić, zdając sobie sprawę, jak żałośnie musiało to brzmieć.

- Samo się tam nie znalazło- warknęła Selena.

- Ponoć pan Gunnarsen wypuścił cię na lekcji do toalety- dodał dyr.

- Tak, to prawda- odparłam, spuszczając głowę.

- Na kamerach dokładnie widać, jak wchodzisz do szatni.

- Byłam tam po chusteczki i przy okazji się napić.

- I zabrać to- spekulował.

- Nie! To, że uciekam z domu i są ze mną problemy, nie znaczy, że coś kradnę!

- Dosyć tych kłamstw, panno Maxwell. Po lekcjach zapraszam do mojego gabinetu, gdzie na pewno będzie policja- rzekł z naciskiem na ostatnie słowo.- A pan, ma zakaz wypuszczenia kogokolwiek do toalety w czasie lekcji.

- Oczywiście... - odpowiedział pedagog i całą piątką wróciliśmy na lekcję.

Biegnę przed siebie najszybciej, jak tylko potrafią moje nogi. Nie umiem się opanować, a łzy lecą nieubłaganie. W duszy czuję tę rozpacz. Nikt mi nie wierzy. Nie mam już siły się nawet bronić przed fałszywymi oskarżeniami. Dobiegam w końcu na salę gimnastyczną, by to skończyć. Lekko osłabiona wchodzę trzy metry wzwyż na drabinkach. Opuszkami palców udaje mi się dosięgnąć grubego sznura z pętlą na końcu, który pozostał po remoncie sufitu. Słyszę kroki osób biegnących w moim kierunku, co dodaje mi jeszcze większej motywacji. Zakładam pętlę wokół szyi. Jeszcze chwila. Kilka sekund. I spokój. Wieczny spokój bez kłótni, okrucieństw, którego tak bardzo mi brakuje. Biorę głęboki wdech i powoli zamykam ciężkie już powieki, na których tyle łez... Nagle przeszywa mnie dreszcz, gdy w oddali roznosi się głos ukochanej mi osoby- Martinusa. Jesteśmy blisko i trochę mi go szkoda, ale i tak jestem tylko jego przyjaciółką. Po jakimś czasie otrząśnie się i będzie żyć dalej, jakby nic się nie wydarzyło. Jakbym nigdy nie miała żadnego udziału w jego życiu... Właśnie to jest tym, czego mi brakowało do pełni odwagi. Odpycham się od barierek i skaczę. Coś poszło nie tak. Wiszę teraz jak ten kołek trzy metry nad podłogą. Co prawda coś chrupnęło mi w karku na tyle mocno, bym to usłyszała, lecz nie wystarczająco, aby ten się skręcił. Zaczynam się szarpać. Widzę ciemność. Słyszę już tylko pisk w uszach. Przed oczami pojawiają się urywki z mojego życia. To już koniec...

- Panno Maxwell! - usłyszałam uderzenie w ławkę i bardzo zirytowanego Tinusa, który wyrwał mnie ze snu (?)

- Prze-przepraszam, to się już nie powtórzy- odparłam, podnosząc się z ławki.

- Nie dosyć, że kradnie, jakby była biedna, to jeszcze śpi na lekcji, jakby domu nie miała- prychnął śmiechem Adam, a po nim resztą klasy.

Przetarłam opuchnięte oraz ciężkie powieki i czerwone oczy. Akurat wtedy zadzwonił dzwonek i każdy wyszedł z sali. Podeszłam do nauczyciela i powiedziałam:

- Musisz mi uwierzyć, Martinus. Nie ukradłam tego.

- Wyjdź. Nie chce mieć z Tobą do czynienia- rzucił oschle.

- Taki z Ciebie przyjaciel? Dziękuję!- wykrzyknęłam i wyszłam z trzaśnięciem drzwi.

Pobiegłam do łazienki i zamknęłam się w jednej z kabin. Wyjęłam telefon, by napisać pożegnalnego SMS- a rodzicom, ale coś mnie rozkojarzyło. Okazało się, że miałam włączony dyktafon, a nie przypominam sobie, bym go włączała. Mniejsza o to. Zatrzymałam i zapisałam nagranie. Puściłam je od początku i wsłuchałam się w jego treść.

Wybiegłam z łazienki bardzo szybko i zaczęłam przemierzać korytarze w poszukiwaniu Gunnarsena. W pewnym momencie przez przypadek wpadłam na tą dziwkę od historii.

- Patrz, jak biegasz, złodziejska dziewucho- rzuciła.

- Przepraszam- odparłam przelotne, nie zwalniając tempa.

Szukałam go po wszystkich piętrach, ale go nie znalazłam. Bałam się, że może skończył już zajęcia, a wtedy nie mam jak z nim pogadać. Fakt, że zabolało mnie jego stosunek do mnie, to i tak mi było to obo... dobra! Zależało mi na nim... nawet bardzo. Podeszłam do drzwi pokoju nauczycielskiego. Zapukałam i czekałam chwilę, lecz to starczyło, by moje ręce poczęły się trząść. Na korytarz wyszła moja ulubiona pani Małecka od geografii - ta fajna. Spojrzała na mnie miło, i spytała:

- Co Cię tu sprowadza, Victorio?

- Em... szukam pana Gunnarsena...- odparłam i czułam, jak się rumienię.

- Ma dyżur na boisku za szkołą. Coś się stało?

- No bo... osądzają mnie o kradzież...- dodałam.

- Tak... słyszałam o tym, ale im nie wierzę. Jesteś małym diabełkiem, to prawda, jednak nie zrobiłabyś tego- wyszeptała i ciepło się uśmiechnęła.

Odwzajemniłam gest kobiety i podziękowałam. Wybiegłam z budynku szkoły i ruszyłam w stronę blondyna. Szedł akurat do bijących się chłopaków. Postanowiłam poczekać. Rozdzielił ich i kazał iść do pedagog. Podeszłam do niego i rzekłam:

- Błagam, wysłuchaj mnie.

- Nie mam nawet ochoty. Zawiodłem się na tobie- odparł, nawet na mnie nie patrząc.

- Rozumiem pana postawę wobec mnie, jednak mam dowód na mą niewinność- rzekłam, a ten spojrzał na mnie bardzo zaskoczony.

- Co tam masz?

- Teraz co tam masz, a jeszcze chwilę temu co?! Śmieszne - prychnęłam mu w twarz.

Przewróciłam oczami i włączyłam nagranie. Widziałam to jego pociągające mnie skupienie. W tamtym momencie byłam zbyt na niego wściekła, by o tym myśleć. Dokładnie wsłuchiwał się w każde słowo, po czym jego ramię nieco przybliżyło mnie do niego. Zanim się obejrzałam, stałam tam sama jak taki ciołek. Widziałam, jak mój seksiak zmierza do budynku i wbiega na schody. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko spróbować go dogonić. Udało mi się tego dokonać już pod koniec wędrówki, kiedy to Tin szedł z tą świętą trójcą do dyrka. Szłam za nimi z podniesioną do góry głową. Puściłam nagranie, na którym laski mówią o podrzuceniu mi tego i takie. Mężczyzna spojrzał na mnie, a one odwaliły scenkę. Niestety nie udało im się i zostały zawieszone w prawach ucznia na dwa tygodnie. Szczęśliwa wyszłam z sali i udałam się na matmę.

Nauczyciel/ Tinus GunnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz