23. Magiczny środek

812 69 16
                                    

Następnego dnia rano Stark postanowił spełnić żądanie Pepper i ściągnąć Simona do bazy na spotkanie z Peterem. Kompletnie nie leżał mu ten plan, szczególnie chwilę po sprawdzeniu kartotek tego chłopaka, ale wiedział, że jest bardzo ważny dla nastolatka w opresji i nie chciał się już dłużej stawiać. Być może znowu narazi się tym Fury'emu, ale biorąc pod uwagę to, co działo się ostatnio, to był czubek góry lodowej. Na szczęście zaczynał się weekend i wiedział, że uda mu się z rana spotkać z blondaskiem w jego domu. Sprawdził jeszcze wcześniej dokładnie, jak wygląda sytuacja z innymi domownikami, żeby nie zrobić afery. Podjechał pod budynek i wysiadł, rozglądając się po okolicy. Było to niedaleko wcześniejszego miejsca zamieszkania Petera. Kiedy zadzwonił do drzwi tej rodziny, dość długo musiał czekać pod drzwiami. Jakby nie patrzeć była sobota rano. Nic dziwnego, że w taki dzień każdy woli pospać dłużej. Drzwi otworzyły się i pojawił się w nich jeszcze zaspany szkolny chuligan. Nie mało się zdziwił, widząc pod drzwiami samego Starka, ale domyślił się, że może chodzić o Petera.

-Dzień dobry? - odezwał się po chwili Simon, budząc się powoli. - Coś się stało?

-Nie, nic się nie stało. Czy możemy chwilę porozmawiać? - zapytał z grzeczności miliarder.

-Emm, jasne. - odpowiedział szybko, przepuszczając niespodziewanego gościa w drzwiach. - To chyba musi być coś ważnego, skoro przyszedł tu Pan z samego rana i to osobiście.

-Jest prawie wpół do dziesiątej. - zauważył Stark. - Chociaż jest sobota, ale to z czym przyszedłem, rzeczywiście jest ważne.

-To w takim razie słucham. - powiedział blondyn i spoglądał na niego wyczekująco.

-Peter chce się z tobą spotkać od dłuższego czasu i dzięki czyimś namowom mogę się na to zgodzić. - odpowiedział Tony.

-Naprawdę? - zapytał lekko podekscytowany. - Kiedy? Gdzie?

-Możesz nawet dzisiaj. Zabiorę cię, ale musisz wiedzieć, że Peter obecnie jest w bazie Avengers i jeśli cię tam zabiorę musisz pamiętać, że nie możesz nikomu o niczym powiedzieć. - zaznaczył Stark.

-Z tym raczej nie będę miał problemu. - odpowiedział pewnie nastolatek.

-Patrząc na twoją listę spraw w sądzie, nie byłem tego taki pewien. - palnął miliarder i w moment zauważył dość zmieszaną minę swojego rozmówcy.

-Ja też z niej dumny nie jestem. - odparł cicho Simon. - Ale to jest zupełnie inna para butów. Naprawdę wiem, że to nie są żarty. Zależy mi na tym spotkaniu.

-Simoooon. Włącz mi bajkę! - usłyszeli po chwili rozmowy dziecięcy głos i sekundę później w kuchni znalazła się mała dziewczynka, ale widząc obcego, szybko się wycofała.

-Poczekaj chwilę Emily. - chciał odwlec zadanie, ale widząc, jak mała tupie nóżką, od razu zmienił zdanie. - Przepraszam na chwilę. - powiedział chłopak, biorąc dziecko na ręce i popędził do salonu, a kiedy zrobił o, co prosiła, wrócił do kuchni. - Przepraszam, ale musiałem. Możemy wrócić do rozmowy.

-To siostra? - zapytał, jak zawsze wścibski Stark, bo nic o takim czymś się nie doczytał. - To znaczy, nie powinienem pytać.

-Bratanica. Przyjechała na weekend. Także mogę pojechać i oczywiście chcę, ale mogę po południu, bo jak widać mam na ten moment zajęcie, a jestem sam w domu.

-Jasne, nie ma problemu. Mogę przyjechać po południu. Dam ci swój numer, więc zadzwoń, jak będziesz już wolny. - zaoferował Tony.

-Oczywiście i bardzo dziękuję, że będę mógł pojechać. - powiedział z uśmiechem.

-Skoro udało ci się przez tyle czasu utrzymać już jedną tajemnicę, to chyba zniesiesz jeszcze jedną rzecz do kolekcji, ale gdyby cokolwiek się wydało... - zaczął Stark.

-Taak, wiem. Będę miał przejebane. - podsumował chłopak. - Zależy mi i nie zjebie nic.

-Jesteś jakoś zupełnie inny niż, jak widziałem cię pod szkołą pierwszy raz. - stwierdził pod koniec rozmowy Tony.

-Nie każdy jest taki, jak się wydaje na pierwszy rzut oka. - odparł Simon.

-Może masz rację. - odpowiedział Stark, zbierając się do wyjścia. - Przyjadę, kiedy napiszesz.

-Dobrze i naprawdę dziękuję za taką możliwość. - powiedział jeszcze zanim jego gość wyszedł.

Nie wiedzieć, czemu Stark liczył jednak, na to, że chłopak się nie zgodzi. Oczywiście chciał dla Petara, jak najlepiej, ale ni w smak mu był niedoszły kryminalista pod jego nosem. Peter zapewne nie wiedział nic w tej kwestii, dlatego miliarder nie chciał mu niczego psuć i zachował wszystko dla siebie. Od razu pojechał też do Petera, powiedzieć mu o planach na popołudnie. Kiedy zobaczył w końcu szeroki uśmiech na jego twarzy, wiedział, że było warto olać swoje obawy. Peter siedział w swojej salce z wyjątkowo dobrym nastrojem i Banner wykorzystał ten moment na niektóre bardziej skomplikowane badania. Nastolatek ani na chwilę nie raczył zaprotestować, nawet temu, co lekko bolało, ale tylko, dlatego, że miał przed sobą wizję czasu spędzonego z kolegą.

-A może pokażesz temu półgłówkowi, kto tu rządzi, jak już przyjdzie? - zaproponował Venom.

-Nie, nie, nie. Nie ma mowy. Dzisiaj dajesz mi spokój. I tak się ciebie niedługo pozbędę. - zaprzeczył Peter.

-Nie byłbym tego taki pewien. Nic na razie ci nie pomogło i nie nie pomoże, a ja mogę znacznie więcej, niż myślisz. - zaznaczył.

-Zamknij się. Dzisiaj ma być normalnie, a potem znikniesz w końcu z mojego życia. - warknął Peter.

Godzinę później Peter nie był już owiany samotnością i spędzał czas z Simonem, na który tak długo wyczekiwał. W tym czasie Banner starał się poobserwować zachowanie Petera i przy okazji sprawdzał, jak się miał Venom w tej sytuacji. O dziwo mimo tego, że próbował się przebić, to coś skutecznie go blokowało. Bruce wiedział, że to nie przypadkowa poprawa, a nagłe polepszenie wyników było spowodowane gościem nastolatka. Oprócz lepszego humoru pojawiła się szansa na poprawę ogólnego stanu i może nawet do powrotu do zdrowia.

Spotkanie dwóch nastolatków przedłużyło się do późnego wieczora. Obydwoje mieli jednak gdzieś z tyłu głowy ostatnią sytuację, w jakiej się znaleźli. Te jedne pamiętne korepetycje trochę napięły atmosferę. Być może chcieli jakoś nawiązać do tematu, ale nikt nie miał pomysłu jak. Simon nie chciał robić niczego na siłę, ale wiedział, że nie musi uciekać, skoro Peter chciał go widzieć. Peter z kolei chciał zrobić krok naprzód, ale bał się, że Simonowi już minęło zainteresowanie zeschizowanym kujonem w pajęczym stroju. Kiedy mieli już się rozstać nastała naprawdę niezręczna cisza, ale na szczęście szybko minęła, gdy Peter już nie wytrzymał napięcia i wtulił się w swojego gościa. Chciał po części podziękować mu za obecność, ale może i coś więcej?



Kolejny rozdział: Zły, ale dobry przełom

Toρ sᥱᥴrᥱt | IroᥒDᥲd | Sριdᥱr-Mᥲᥒ (ᥴzęść 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz