21b. Damy radę

861 75 19
                                    

Stark udał się z naukowcem do pomieszczenia obok, ale cały czas miał oko na Petera. Nie chciał, żeby coś stało się przez tę chwile nieuwagi. Nie mógł sobie na to pozwolić. Banner szybko pokazał mu, co udało mu się dostrzec w tym krótkim czasie. Dla obojga wydało się to zastanawiające, bo chłopak był wyraźnie pobudzony, ale aktywność jego mózgu wyglądała w większości, jakby była w spoczynku. Natomiast wszystkie fizyczne odczyty były na wysokim poziomie. Na pewno serce pracowało wtedy na pełnych obrotach. Zazwyczaj te dwie rzeczy szły w parze, ale tu ewidentnie coś się nie zgadzało. Bruce stwierdził, że takiego typu działanie wydało mu się znajome, dlatego zanurzył się w lekturze, przeglądając raporty i badania poprzedników. Tony natomiast starał się obserwować, co dzieje się z Peterem.

Kilka godzin później w laboratorium zjawił nikt inny, jak sam Fury, bo oczywiście zdążył wyśledzić ostatnie wydarzenia. Tony od razu obdarzył go piorunującym spojrzeniem. Był pewien, że ten znowu będzie chciał działać po swojemu, nie biorąc pod uwagę dobra nastolatka.

-Jeżeli przyszedłeś tutaj, żeby potraktować Petera, jak kryminalistę to lepiej wyjdź zanim ja ci pokaże wyjście. - warknął miliarder na przywitanie.

-Agresywna z ciebie chichuachua, Stark. - dogryzł jednooki. - Nie przyszedłem Ci zabierać zabawki. Skoro chcesz działać tutaj sam z Bannerem i uważasz, że twój sposób będzie lepszy to chcę mieć wgląd w to, co się będzie tutaj dziać. - wyjaśnił.

-Czyli będziesz tu siedzieć i gapić się nam na ręce? To będzie w ogóle nie pomocne w naszej pracy. I jeśli już to masz się nam nie wtrącać. - postawił warunek Stark.

-Jeśli to Ci będzie na rękę to pójdę na to. Wystarczy mi dzienny raport. Nie będę wam się kręcić pod nogami. - zdeklarował Fury. - Do czasu aż zaczniecie odwalać w złą stronę.

-Jeśli tego pragniesz to proszę bardzo. - prychnął mimo wszystko pod nosem Tony. - To już sobie możesz iść. - wyprosił go i obserwował, jak ciemnoskóry opuszcza laboratorium.

Głośna dyskusja w pobliżu zaczęła powoli wybudzać Petera, dlatego chłopak uchylił powieki i zmrużył je od razu od natłoku jasnego światła. Chciał od razu usiąść, ale kilka pasów przy łóżku skutecznie mu to uniemożliwiło. Stęknął cicho pod nosem i zaczął wykręcać ręce z więzi, ale nic to nie dało. Głowa bolała go niemiłosiernie, ale tym razem czuł, że głos jak na razie dał mu spokój. Rozejrzał się po pomieszczeniu i gdy zauważył Starka rozmawiającego z Bannerem, postanowił poobserwować chwilę, co się tam dzieje. Ta dwójka zajmowała się właśnie żywiołową rozmową i przyglądaniem się papierom. Nastolatek przełknął nerwowo ślinę, zdając sobie sprawę w jak bardzo złej sytuacji się znalazł.

-Panie Stark? - odezwał się ledwo dosłyszalnie wymęczony ostatnimi wydarzeniami. - Paaaniee Staaark! - krzyknął, gdy zebrał siły i widział, jak miliarder ruszył do niego.

-Peter, spokojnie. - odezwał się, podchodząc do chłopaka. - Wiesz, co się stało? Znowu.

-Mniej więcej. - odpowiedział Peter. - Niech Pan mi pomoże. Nie chce tego robić.

-Dobrze, ja wiem, że nie chcesz, ale powiedz, czy coś się stało zanim zacząłeś tak odwalać? - zapytał i dosiadł się obok.

-J-ja nie wiem. - zaczął się jąkać i już chciał opowiedzieć o tym, co wydarzyło się jakiś czas temu, ale w moment głowa zaczęła go boleć jeszcze bardziej. - Bo, bo...

-Nic mu nie mów. Wyrwij się stąd i rób to, co chcę. - odezwał się męski głos. - Ani mi się waż mówić prawdę. Nie pozwolę na to. - Peter syknął pod nosem i skrzywił nieco na te słowa.

-Peter, co się dzieje? - zapytał Stark, widząc, że coś się dzieje.

-On mi nie pozwala. - skomlnął cicho nastolatek.

-Jaki on i co ci nie każe? - dopytał Tony.

-Nie wiem. Nie mogę. - spojrzał na miliardera, nadal walcząc ze sobą, żeby móc powiedzieć, co siedziało w głowie.

-Okay, powiesz mi później. Na razie musi zostać tak, jak jest. Przepraszam, że nie będzie za przyjemnie. - powiedział szybko Stark nie chcąc męczyć dłużej nastolatka.

-Przepraszam, że na razie Panu tego nie ułatwię. - szepnął chłopak.

-Poradzimy sobie. - zapewnił Tony i zebrał się z miejsca.

Peter został przeniesiony do bezpiecznej sali, gdzie nie mógłby zrobić krzywdy sobie i komuś innemu. Dzięki temu mogli oni uniknąć nieprzyjemnych pasów. Przez najbliższe dwa dni Peter będąc pod ciągłą obserwacją wpadł w zły tryb tylko dwa razy. Za każdym razem, gdy padło pytanie, co nie pozwala mu czegoś zrobić. Na szczęście Bruce miał już teorię, którą musiał tylko potwierdzić. Stark spędzał całe dnie w laboratorium chcąc mieć na oku działania na bieżąco. Peter niestety powoli robił się coraz bardziej smutny będąc odizolowany od innych, dlatego poprosił o telefon, żeby móc pisać z kolegami, a przede wszystkim z jednym z nich, który zawsze poprawiał mu nastrój.



Kolejny rozdział: Potrzebuję wsparcia

Toρ sᥱᥴrᥱt | IroᥒDᥲd | Sριdᥱr-Mᥲᥒ (ᥴzęść 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz