Stark przesiadywał kolejną noc w warsztacie i zajmował się poprawkami swojej zbroi. Jego zachowanie powoli przestało wzbudzać tak wielkie podejrzenia. Miliarder wrócił do swoich poprzednich zwyczajów i po prostu zajął się pracą, a wieczorami swoim warsztatowym hobby. Dzisiejszego poranka, kiedy Peter zorientował się, że Starka nie ma w sypialni, postanowił przejść się do warsztatu. Zanim jednak to zrobił, przygotował na szybko kawę, żeby wkupić się w łaski właściciela warsztatu. Nastolatek w miarę możliwości szybko dotarł na miejsce i zajrzał do środka. Chciał sprawdzić, czy na pewno dobrym pomysłem jest wchodzenie do czyjejś jaskini, ale po chwili znalazł się obok biurka tuż za Starkiem i zerkał, czym się zajmuje w ciszy.
-Nie obowiązuje tu zakaz mówienia. - odezwał się Tony po chwili.
-Wiem, ale nie chciałem przeszkadzać w myśleniu. - wyjaśnił Peter. - Przyniosłem kawę, bo pewnie siedzi tu Pan całą noc.
-Dziękuję, ale nie musiałeś. - podsunął mu wolne krzesełko. - Siadaj sobie, jak już przyszedłeś.
-Nie będę przeszkadzać? - dopytał Peter, siadając obok.
-Skąd. Siedzę tu już jakiś czas i nawet nie mam do kogo się odezwać. - przyznał Stark i zajął się kawą.
-Nad czym pracujesz? Coś nowego? A może jakieś poprawki? - zarzucił go pytaniami chłopak. - Pewnie coś ważnego albo trudnego skoro zajmuje tyle czasu.
-Robię poprawki. Takie na wszelki wypadek. - odpowiedział Stark.
-Mogę pomóc albo popatrzeć? - zapytał z nadzieją nastolatek. - Dzisiaj nie ma szkoły.
-Wiem. Możesz mi pomóc. - uśmiechnął się miliarder.
Peter bardzo się ucieszył, bo od dłuższego czasu nie mieli okazji spędzić ze sobą czasu. Cały poranek udało im się zająć pracą, ale przerwał im telefon od Rogersa. Okazało się, że Avengers musiało wybrać się na szybką misje, ponieważ udało im namierzyć sprawcę poprzedniego zamieszania. Niestety musieli zakończyć swoją pracę w połowie ze względu na to. Obydwoje powędrowali na górę. Stark skierował się do swojego pokoju zgarnąć najpotrzebniejsze rzeczy, a chłopak dreptał w spokoju do kuchni, ale jego uwagę odwrócił dźwięk otwieranych drzwi windy za nim. Brunet spojrzał od razu w tamtą stronę, bo po ostatniej akcji z Wilsonem stał się nieco przewrażliwiony, dlatego pierwsze co zrobił, skorzystał z wyrzutni sieci, które teraz ma zawsze przy sobie.
-Ciekawie witasz gości. - stwierdził Simon, który spodziewał się takiej sytuacji i zdążył uciec przed siecią. - Przybywam w pokoju.
-Jak ty się tu dostałeś? - zapytał Peter i pobiegł od razu do niego.
-Zgubiłeś u mnie w pokoju kartę do windy. - powiedział, podając mu zgubę.
-Ale jakim cudem w ogóle. - zdziwił się nastolatek, odbierając kartę.
-Zgubiłeś wtedy wiele swoich rzeczy u mnie w jednej chwili, ale... - zaczął z głupim uśmiechem, ale przeszkodziła mu dłoń Petera na twarzy.
-Stark jest w domu. Przymknij się. - szepnął już lekko czerwony na twarzy.
-Dobra już. - zaśmiał się pod nosem i uwolnił od jego łapy. - Gdybyś nie zwiał to byś nie musiał szukać karty.
-Ugh, zamknij się. - warknął zawstydzony Peter i zaciągnął gościa do swojego pokoju. -Jesteś głodny? Jest pora obiadu praktycznie. - zapytał jeszcze.
-Nie aż tak bardzo. - odpowiedział blondyn, odkładając bluzę na krzesełko.
-Czyli jesteś głodny. O dziwo dzisiaj jest obiad. - brunet chwycił go za rękę i zaciągnął do kuchni. - Dzisiaj zamówiliśmy coś normalnego, bo cały dzień siedzieliśmy w warsztacie. Pizzy jeść codziennie nie można. Z resztą nie jestem pewien jaką lubisz najbardziej. Pewnie jakąś ostrą, a ja wolę raczej coś lekkiego. Zwykły obiad to coś innego. - gadał dalej, sięgając talerze. - Może chcesz do tego herbaty albo soku? W lodówce jest cola i reszta fanty, więc może by to nalać do tych dużych szklanek.

CZYTASZ
Toρ sᥱᥴrᥱt | IroᥒDᥲd | Sριdᥱr-Mᥲᥒ (ᥴzęść 1)
FanfictionJak każdy wie Peter to mistrz pakowania się w kłopoty i w sytuacje jakich powinien unikać. Każdy wie, że ogromnie to denerwuje Starka, ale i tak zawsze mu pomaga. Tylko czasem sprawa wymyka się z pod kontroli i nadchodzą niezapowiedziane zmiany i pr...