13. Bezpieczne miejsce

1.4K 111 21
                                    

Peter wpadł do mieszkania i od razu zamknął za sobą drzwi na klucz, oddychając głęboko. Nie wiedział, czemu do końca spanikował, ale będąc już w środku, poczuł się lepiej. Wziął jeszcze kilka głębszych oddechów i poszedł do pokoju, który należał do jego ciotki. W moment zrozumiał, że po części był to błąd, bo zaraz jego oczy zalały się łzami. Nie był tylko pewien czy to z powodu ciotki, czy tego, że prawdopodobnie za niedługo zostanie znowu sam. Po tym, co usłyszał przed chwilą, tylko jeden wniosek mu przychodził na myśl. Nie będzie potrzebny nikomu, kiedy Stark będzie miał własną rodzinę. Peter położył się na łóżku i zawinął w leżącą tam kołdrę po sam nos. Teraz tym bardziej miał ochotę nie wracać do wieży. Czuł się najlepiej w swoim mieszkaniu i chociaż był sam, to nikomu nie przeszkadzał. Myślenie o wszystkim wymęczyło nastolatka na tyle, że dość szybko zasnął ze wciąż zapuchniętymi oczami.

Następnego ranka Peter nie pojawił się długo na śniadaniu, dlatego Stark postanowił zajrzeć do jego pokoju i wyciągnąć w końcu z łóżka. Od wczoraj utrzymywał mu się dobry humor i miał nadzieję, że udzieli trochę tego nastroju też chłopakowi. Zapukał kilka razy do drzwi, a gdy nie było żadnej odpowiedzi, wszedł do środka. Rozejrzał się szybko po wnętrzu i ku jego zdziwieniu łóżko było w takim stanie jak po południu, a okno było uchylone. Stark od razu poszedł sprawdzić, czy Peter poszedł na jakiś ze swoich patroli, więc pobiegł do warsztatu spróbować namierzyć nastolatka. Ustalili wcześniej, że ma informować o swoich wyjściach, dlatego musiał sprawdzić, czy na pewno czegoś znowu nie kombinuje. Ostatnie kłopoty powinny wystarczyć na długo i powtórki nie były mile widziane. Tony zasiadł przed komputerem i próbował namierzyć, chociażby telefon Petera, ale nie udało mu się to żadnym sposobem. Nastolatek był sprytny i wiedział, że wyłączenie telefonu może nie wystarczyć, dlatego powprowadzał zabezpieczenia, dzięki którym znalezienie go było praktycznie niemożliwe. Starkowi ani trochę obecny obrót spraw się, nie spodobał, bo dokładnie to samo Peter zrobił z nadajnikiem w swoim stroju.

Peter natomiast ten poranek zaczął sobie, jakby nigdy nic robiąc sobie śniadanie i nucąc sobie pod nosem jakieś smętne piosenki. Góra gofrów z dżemem była najlepszym pomysłem na śniadanie, na jaki wpadł. Zasiadł przed telewizorem w salonie i zawinął się w koc, włączając pierwszy lepszy kanał. Potrzebował chwili samemu ze sobą. Chciał po prostu odetchnąć. W międzyczasie zadzwonił oczywiście po swojego przyjaciela, żeby później dotrzymał mu towarzystwa. W końcu musiał wygadać się komuś z tego, co go dręczyło.

Tony wyprysł z warsztatu i popędził od razy do Pepper. Nie wiedział, co o tym myśleć. Opcji tego, co mogło się, stać mogło być wiele. Peterowi równie dobrze mogło się coś stać w czasie Pajączkowania albo po prostu uciekł, tylko powód nie był do końca dla niego jasny.

-Pep. Jest problem. - zaczął i wgapiał się w nią. - Petera nie ma w domu.

-Może jest gdzieś wieży. - odpowiedziała, ale widząc jego nietęgą minę, zorientowała się, że Stark zdążył już to sprawdzić.

-Gdyby był, to bym do Ciebie nie przychodził. Nie mogę nawet go namierzyć. - dodał na szybko.

-Wróci na pewno. Spokojnie. Może poszedł na ten jakiś swój patrol i się zasiedział. - uśmiechnęła się lekko.

-A co jeśli nie? Ostatnio było nie za ciekawie, kiedy robił coś bez informowania mnie. Znowu się coś odwali. - powoli zaczynał panikować, miliarder.

-Wiem, że najchętniej popędziłbyś go szukać, ale może tym razem odpuść. - zaproponowała Pepper.

-Jak odpuść? A jak coś się stanie? - powoli zaczynał się motać, Tony.

-Gdyby coś się stało na pewno, by się od ciebie odezwał. Poczekajmy, wróci.

-No ale... Dobra. - zrezygnował, widząc jej spojrzenie i dosiadł się obok.

Resztę dnia Stark czekał cierpliwie na powrót nastolatka, ale nie udało mu się osiągnąć tego celu. Do Petera nadal nie mógł się dodzwonić. Powoli zaczynał odchodzić od zmysłów i jakoś nigdy wcześniej nie odczuwał tego w ten sposób. Chciał zająć czymś myśli, dlatego powędrował do warsztatu. Całe popołudnie chłopak spędzał ze swoim przyjacielem i nawet nie pomyślał poinformować Starka o swoich planach. Kiedy dwójka przyjaciół rozsiadła się w salonie, Peter nie do końca wiedział, od czego zacząć rozmowę.

-W ogóle czemu siedzisz w mieszkaniu? - zagadnął Leeds.

-Chciałem chwilę spokoju. - odparł pod nosem.

-I zadzwoniłeś po mnie, żeby mieć spokój? - uśmiechnął się lekko drugi chłopak.

-Trochę się to wyklucza, racja. - przyznał Peter. - Muszę Ci coś powiedzieć, ale też nie możesz na razie nikomu powiedzieć. Rozumiesz?

-Oczywiście. - zapewnił podekscytowany, bo zazwyczaj oznaczało to coś ciekawego.

-Bo ja nie wiem, czy niedługo będę miał gdzie mieszkać. - zaczął Parker. - Pan Stark będzie miał o dziecko. Swoje takie a ja jestem tylko no... Po prostu jestem tam przypadkiem... On już mnie nie będzie chciał. - powiedział, jąkając się przy okazji.

-Od kiedy ty to wiesz?! Naprawdę będzie miał dziecko?! - zapytał niedowierzając.

-Ned, ciszej. Tak. A to oznacza, że już po mnie. Pan Stark będzie miał swoją rodzinę. - westchnął — W sumie bardzo fajnie. Powinien mieć rodzinę jak z obrazka.

-To dlaczego uważasz, że ty do niej nie możesz należeć? -zapytał Ned.

-Bo jestem tam tylko, dlatego, że Pan Stark musiał mnie przygarnąć, bo nie miał wyboru. Gdziekolwiek indziej Spidermanowanie nie byłoby możliwe i utrzymanie niektórych rzeczy w tajemnicy.

-Na pewno nie. A po prostu lepiej go zapytaj, a nie przejmujesz się na zapas. - próbował mu poprawić humor.

-Na razie wolę nie. Posiedzę tutaj i pomyślę nad tym. - powiedział chłopak, zajmując się opróżnianiem miski z chipsami.

-Nie myśl za długo. - uśmiechnął się Leeds.

Oboje uśmiechnęli się do siebie ciepło i włączyli sobie film, w którego czasie Peter powoli odzyskiwał dobry humor. Ned opuścił go wieczorem i zostawił samego w mieszkaniu, ale ten dalej nie wziął nawet na chwilę telefonu w dłoń. Wyciągnął z szafy jakieś ubrania, które zostały na miejscu i przebrał się, szykując do spania. Po wypiciu kakao usnął w jedną chwilę na kanapie w salonie.

Peter obudził się dopiero koło południa i zerwał się z miejsca. Zdał sobie sprawę, że spędził tu dwa dni bez żadnego znaku życia. Bał się wrócić tak nagle, ale wiedział, że to jest lepsze, niż czekanie aż ktoś się po niego pofatyguje. Do tego dzisiejszy dzień był poniedziałkiem, co oznaczało nieobecność w szkole. Przebrał się szybko w swój strój i wybiegł z mieszania, pędząc do wieży. Liczył tylko, że Stark nie będzie bardzo zły za tę ucieczkę. Wszedł po cichu do swojego pokoju i przebrał się w normalne ubrania. Miał już iść jak najszybciej do Tony'ego się wytłumaczyć, ale kiedy skierował się do drzwi, jego plan legł w gruzach. Miliarder stał już w drzwiach i obserwował nastolatka.

-Dz-dzień dobry p-panie Stark. - odezwał się po chwili chłopak, wgapiając się w niego z gulą w gardle.



Kolejny rozdział: Trudne decyzje

Toρ sᥱᥴrᥱt | IroᥒDᥲd | Sριdᥱr-Mᥲᥒ (ᥴzęść 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz