Po tygodniu we wstępnej izolacji Peter powoli czuł się, jak w więzieniu i powoli tracił nadzieję, że cokolwiek uda się komuś zdziałać. Przez również on sam chciał stamtąd uciec i powoli zaczął się pod pewnymi względami zgadzać z głosem w głowie. Chciał się stamtąd zabrać i to jak najszybciej. Od rana obserwował działania Bannera i starał się wyczuć dobry moment do ucieczki. Tym razem nie mógł jednoznacznie stwierdzić, czy on tego chce, czy głos w jego głowie, ale uznał, że nie będzie się nad tym głębiej zastanawiać i po prostu zrobi swoje.
Tony szykował się do drogi w odwiedziny u Petera, kiedy w pokoju naszła go Pepper, która już na pierwszy rzut oka była lekko zdenerwowana. Po ostatnim wyjeździe wróciła i liczyła na spokój, ale zastała jeszcze większy problem niż wcześniej. Stark wiedział, że to nie jest na jej nerwy, więc nie chciał, żeby się w to mieszała bardziej, niż byłoby to konieczne. Kiedy spojrzenie miliardera spotkało się z narzeczoną, nastała dość niezręczna cisza.
-Chcę pojechać z tobą. - zarządziła rudowłosa.
-Gdzie chcesz jechać? - zdziwił się brunet. - Ja jadę teraz do bazy zobaczyć, co z Peterem.
-Wiem, dlatego, jak będziesz gotowy, to daj znać, bo pojadę z tobą.
-Nie lepiej będzie, jeśli zostaniesz? - próbował odwlec ją od tego pomysłu.
-Powiedziałam, że jadę. - stała twardo przy swoim.
-Za pięć minut wyjeżdżam. - odpowiedział jej w końcu na wcześniej zadane pytanie.
-Świetnie, będę czekać w garażu. - powiedziała i poszła się uszykować.
Kilka minut później obydwoje byli już w drodze do bazy Avengers za miastem. Pepper wbrew pozorom już wcześniej chciała spotkać się z Peterem osobiście, ale niestety do tej pory ograniczała ten kontakt do tego telefonicznego. Wiedziała, że Peter cenił rozmowy także z nią, dlatego wykupywała czas każdego dnia. Stark nie był zbytnio zadowolony z tego pomysłu, bo wiedział, że Peter miewał różne nastroje i jeszcze do tego, co jakiś czas miał te swoje napady. Ustalili w tym czasie, co się mniej więcej dzieje, ale doprowadzenie Petera do normalnego stanu zajmie odrobinę czasu. Banner przeanalizował wiele podobnych przypadków w tym również tych zarchiwizowanych w aktach Tarczy i udało mu się znaleźć sprawę symbiotów, które pojawiały się na ziemi od czasu do czasu. Symbiot to żywy organizm, szukający nosiciela, wzmacniający jego umiejętności, dodając nowe. Każdy symbiot ma swoją osobowość i usposobienie, które zależy także od głównego nosiciela lub całkowicie je zagarnia. W końcu jest organizmem z własnym myśleniem i czasem wybiera ciało, które mu pasuje i przemienia jego myślenie. Do obecnego momentu na ziemi było ich około dziesięciu, ale wszystkie objawy u Petera pasowały do tego pierwszego z nich, czyli do Venoma. Niestety jego jest się najtrudniej pozbyć. Przed całkowitym spokojem jeszcze długa droga.
Kiedy dotarli na miejsce, skierowali się od razu do laboratorium. Tylko tym razem nie zastali tam spokoju. Banner na przywitanie poinformował, że Peter próbował uciec i jeszcze nie udało im się go złapać. Stark mając w głowie ostatnią sytuację, kiedy chłopak się na niego rzucił, próbując udusić, natychmiast kazał Pepper iść do jednego z pustych biur i poczekać. Peter w tym czasie pędził już w stronę wyjścia, jak najszybciej mógł. Stark zauważył, dokąd biegnie i ruszył za nim. Udało mu się go złapać pod drzwiami.
-Peter, a ty dokąd, co? - powiedział na przywitanie.
-Ja tu nie chcę. Chłopak próbował wyrwać się z uścisku miliardera. - Chce do domu, bardzo do domu.
-Na razie nie możesz. Nie wolno ci uciekać. - powiedział Stark, zaciągając Petera z powrotem do sali.
-Nie chcę. Chcę stąd wyjść. - skomlnął cicho i dał się zatachać do sali, bo samemu już nie miał siły.
-Nie możesz uciekać jasne? - zapytał Tony, obserwując chłopaka, bo zdał sobie sprawę, że tym razem podczas tej akcji było więcej Petera w Peterze niż ostatnio.
-Tak. - nastolatek, tylko kiwnął głową i skulił się na swoim dotychczasowym łóżku.
Po widzianej sytuacji Pepper tym bardziej chciała porozmawiać z nastolatkiem i powiedziała o tym Starkowi, kierując się od razu do salki Parkera. Tony nie chciał się zgodzić na taką konfrontację i próbował odwlec ją od tego pomysłu.
-Pepper to chyba nie najlepszy pomysł, żebyś tam wchodziła... - zaczął Stark, ale sekundę potem widział tylko, jak kobieta znika za drzwiami od sali Petera.
Rudowłosa zignorowała ostrzeżenia miliardera i postanowiła porozmawiać z nastolatkiem. Stwierdziła, że przyda mu się damskie podejście dla odmiany, biorąc pod uwagę fakt, że Peter był bardzo wrażliwy to delikatniejsze podejście, mogło się wydać konieczne. Kiedy znalazła się w salce, spojrzała od razu na chłopaka, trzęsącego się lekko na swoim łóżku.
-Przepraszam, nie chciałem cię nastraszyć ani zrobić krzywdy. Przepraszam naprawdę, Pan Stark będzie wściekły. - spanikował po chwili.
-Nic mi się przecież nie stało głuptasie. Nie musisz mnie przepraszać, bo dobrze wiem, że to nie twoja wina. - powiedziała, dosiadając się obok niego na łóżku.
-Tak bardzo przepraszam, przepraszam. - powtarzał co chwila.
-Peter, uspokój się. Co się stało? - zapytała, patrząc na niego ciepło.
-Ja nie chcę już tu siedzieć sam! Tu jest strasznie. - dramatyzował Peter.
-Rozumiem, ale uspokój się na chwilę i opowiedz mi dlaczego.
-J-ja wiem, że to dla mojego dobra, innych, a-ale ja się staram bardzo. - starał się wytłumaczyć na spokojnie. - Po prostu mi samotnie tu. Chce pogadać z kimś. Tak na żywo. Nie chcę już tak, jak do tej pory.
-Dobrze rozumiem. Chciałabym dla ciebie, jak najlepiej, więc powiedz mi, czego byś dokładnie potrzebował. - powiedziała spokojnie z uśmiechem na twarzy.
-Pan Stark się nie zgodzi. Dostałem na razie telefon. - spuścił wzrok na ziemię.
-Ale ja nie jestem nim. Powiedz, co byś chciał, a postaram się zrobić wszystko, co mogę, żeby spróbować go jakoś namówić. - zapewniła.
-Ja chcę się spotkać z Simonem. Chociaż na chwilę. I tak już mu napisałem, co się dzieje, więc chyba nie byłoby to nic złego. - powiedział od razu.
-To ten twój kolega, co mu dajesz korepetycje, tak? - dopytała dla pewności.
-Tak. Proszę, chciałbym się z nim zobaczyć, chociaż pięć minut. - poprosił błagalnie nastolatek.
-Postaram się. - rudowłosa uśmiechnęła się ciepło i powędrowała do drzwi. - Do tego czasu, jeśli dasz radę, postaraj się współpracować.
-Dobrze. Będę czekać. - zgodził się Peter, mając już jakąś nadzieję.
Pepper po rozmowie z nastolatkiem wyszła z salki i poszła, jakby nigdy nic z powrotem tam, gdzie miała wcześniej czekać. Stark tylko zgromił ją swoim spojrzeniem, ale na ten gest otrzymał tylko chytry uśmieszek narzeczonej. Szykowali się do wyjazdu i rudowłosa czekała tylko na dobry moment na rozpoczęcie rozmowy.
-Peter chce się spotkać z Simonem. - wypaliła prosto z mostu, kiedy byli już w połowie drogi do domu.
-Nie. - odpowiedział od razu Stark.
-Dlaczego? - zapytała lekko zdziwiona.
-Nie może przyjmować gości. Tak zostało ustalone i on dobrze o tym wie. - odpowiedział dokładniej.
-Daj mu się z nim spotkać. - zażądała.
-Ale to przecież jest nieodpowiedzialne i w dodatku to baza Avengers'ów, a nie domek schadzek. - prychnął miliarder.
-Masz mu pozwolić spotkać się z tym chłopakiem. - powiedziała, widząc, że nie zgodzi się na to ot tak.
-Wiesz, że to może sprowadzić tylko kłopoty. - dodał, chcąc jednak przekabacić ją na swoje.
-Proszę, chociaż raz zaufaj mi i mnie posłuchaj.
-Nie ma mowy. Niech sobie przez telefon pogadają.
-To nie jest to samo. - prychnęła. - Jak nie to sama go tu przywiozę. - założyła ręce na piersiach i spojrzała na Starka wymownie.
-Dobra. Niech Ci będzie. Załatwię to.
-Zapytam później Petera, więc lepiej nie kombinuj. - pogroziła mu palcem i wysiadła spokojnym krokiem z samochodu.
Kolejny rozdział: Magiczny środek
CZYTASZ
Toρ sᥱᥴrᥱt | IroᥒDᥲd | Sριdᥱr-Mᥲᥒ (ᥴzęść 1)
FanficJak każdy wie Peter to mistrz pakowania się w kłopoty i w sytuacje jakich powinien unikać. Każdy wie, że ogromnie to denerwuje Starka, ale i tak zawsze mu pomaga. Tylko czasem sprawa wymyka się z pod kontroli i nadchodzą niezapowiedziane zmiany i pr...