25. Witaj placówko oświatowa

771 66 20
                                    

Peter zerwał się z łóżka bladym świtem i wziął szybki prysznic. Sprawdził, czy na pewno wszystko spakował na wyjście do szkoły. Popędził do kuchni i przygotował sobie górę tostów z ogromną radością. Brakowało mu możliwości zrobienia sobie czegoś do jedzenia samemu. Usiadł na blacie i zaczął wcinać śniadanie najszybciej, jak się da, ponieważ nie chciał spóźnić się do szkoły. Kiedy tylko dopił herbatę, w kuchni znalazł się Stark.

-Widzę, że naprawdę nie możesz się doczekać szkoły. - przywitał go Stark. - To się dopiero powinno leczyć.

-Po takiej przerwie trzy historie z rzędu mnie nawet ucieszą. - stwierdził Peter. - Mam jechać autobusem? Zawiezie mnie Pan? A może mam się przejść? - zarzucił go pytaniami. - Przepraszam, pewnie jeszcze Pan nie pił kawy. Zamęczam.

-Spokojnie. Nie spałem akurat dzisiaj. Zawiozę cię do szkoły. W tym tygodniu będę cię zawozić. - odpowiedział miliarder, robiąc sobie kawę. - Przestaniesz mi w końcu "panować"?

-Mówiłem, że się postaram. - przypomniał Peter, zgarniając z lodówki jogurt.

-A jak dzisiaj z tobą? Nadal dobrze? - zapytał Stark.

-Dzisiaj jest rewelacyjnie. - ucieszył się nastolatek. - Mogę pójść do szkoły, wyspałem się i nie zamierzam dzisiaj nigdzie skakać. Czy ktoś pragnie coś dodać? Nie? I tak powinno być.

-Okay, widzę, że naprawdę ci lepiej, ale miej się na baczności i dawaj znać, jeśli cokolwiek by się działo. - przestrzegł go Tony.

-Oczywiście, tym razem będę mówił o wszystkim. Bez wyjątku. - zadeklarował.

-Mam nadzieję. Możesz iść się szykować do wyjścia. Dopije kawę i idę do garażu.

-Jasne, ale mam jeszcze pytanie. - zatrzymał się jeszcze chłopak przed wyjściem z kuchni. - Po wczoraj Simonowi nic nie jest? To znaczy nie za bardzo?

-Nie za bardzo to dobrze powiedziane. Nie przejmuj się. Raczej nie ma ci tego za złe. - chciał zapewnić od razu.

-Wiem, bo pisałem z nim, ale za wiele nie napisał. Chciałem dopytać. Może zobaczę się z nim w szkole. - stwierdził nastolatek i pobiegł do pokoju po plecak.

Kiedy Peter dotarł do szkoły, od razu skierował się pod szafkę i zebrał wszystkie potrzebne zeszyty. Do tego czasu nikt go nie zaczepiał i nawet Flash nie zamierzał komentować czegokolwiek. Peter zgłosił się od razu do dyrektora, żeby odmeldować się, że może wrócić do dokończenia kary. Chciał wrócić do tego, bo wiedział, że wiąże się to z korepetycjami z kolegą z klasy. Rozmowa z dyrektorem chwilę zajęła, dlatego opuścił gabinet chwilę po dzwonku. Dzięki temu na korytarzu praktycznie nikogo nie było poza jednym jak zawsze spóźnionym sportowcem. Peter od razu ucieszył się na widok szkolnego łobuza, ale chwilę zawahał się, czy na pewno do niego podejść. W końcu odważył się i znalazł obok, uśmiechając lekko.

-Cześć. Jak zawsze spóźniony. - przywitał go.

-Dzień, jak co dzień. - uśmiechnął się lekko blondyn. - Wróciłeś szybko do szkoły.

-Im szybciej, tym lepiej. - stwierdził szybko. - Jak bardzo źle z twoją ręką? - zapytał, zerkając na rękę w gipsie, która znalazła się tam po części z jego winy.

-Nie jest źle. Bywało gorzej czasem. Tylko mecze muszę sobie odpuścić. - Simon zamknął szafkę i zerknął na Petera. - Tak jakoś do końca semestru.

-Przepraszaaaam. - skruszył się od razu Peter.

-Widocznie łamanie czyiś rąk to moja niedobra specjalność. - uśmiechnął się pod nosem blondyn. - Jestem już drugą ofiarą łamania kości w twoim wydaniu.

-Najwyraźniej. - parsknął pod nosem brunet. - Tylko że połamanych gnatów Flasha mi nie szkoda.

-Różnie bywa. Będę miał więcej czasu na korepetycje i może zdam bez problemu po raz pierwszy raz w życiu. - stwierdził, zgarniając plecak. - Lepiej pójdźmy na lekcje.

-Po raz pierwszy ci się śpieszy na lekcje chyba. - zdziwił się Peter.

-Bo jest angielski. To mi się śpieszy. - wyjaśnił, kierując się już pod klasę. - A potem historia. Raj po prostu.

Peter uśmiechnął się pod nosem i podążył za swoim kolegą od razu. Przynajmniej dowiedział się, że te przedmioty są jednymi z ulubionych sportowca. To tłumaczyłoby, czemu nie idzie mu z przedmiotami ścisłymi, skoro ewidentnie ciągnęło go do przedmiotów humanistycznych. Peter natomiast miał zupełnie odwrotnie, co w tym momencie wydawało się przydatnym kontrastem. Szczęśliwie lekcje tego dnia Peterowi minęły naprawdę dobrze i mimo jego dłuższej nieobecności nie miał z tego powodu większych nieprzyjemności. Być może była to zasługa Starka, a w sumie na pewno nią była. Miliarder nie chciał, aby nastolatek miał jakiekolwiek problemy w szkole z tego powodu i uprzedził wychowawczynie Parkera, żeby miała na niego wzgląd. Dzięki temu chłopak nie musiał przejmować zanadto tyłami w nauce.

Zaraz po skończonych lekcjach Peter pojechał do domu i zajął się odrabianiem lekcji. Chciał być na bieżąco, chociaż z dzisiejszego dnia, a później przepisywał zaległe lekcje. W międzyczasie udało mu się popisać chwilę z Nedem i umówić się na kolejny trening z Kapitanem. Tego ostatniego nie mógł się doczekać, ale tak samo bardzo nie mógł się doczekać nocnych patroli. Niestety zdawał sobie sprawę, że będą one zawieszone na jakiś dłuższy czas. Kiedy o tym pomyślał, humor trochę mu uleciał, ale nie chcąc nikogo martwić, popędził do kuchni zrobić sobie kakao. Ono zawsze poprawiało mu nastrój i liczył, że teraz też mu się uda. Sięgnął własnie kubek i czekał, aż mleko lekko się podgrzeje, gdy w pomieszczeniu zjawił się Tony.

-Nie było cię w pokoju i dobrze pomyślałem, że będziesz w kuchni. - powiedział Stark, obserwując poczynania nastolatka.

-No tak, bo gdzie miałbym być, jak nie nie w kuchni i nie wyjadając zapasów w lodówce. - uśmiechnął się lekko Peter.

-Tak pomyślałem, że skoro masz teraz wolne wieczory, to pomógłbyś mi w warsztacie? Może byś się czegoś nauczył przy okazji. - zaproponował.

-Naprawdę?! - ucieszył się młodszy. - Mogę nawet iść teraz. - skierował się do drzwi.

-Spokojnie. Po pierwsze zostawiłeś mleko na kuchni. - zauważył Stark. - Po drugie możesz przyjść dzisiaj, jak najbardziej, ale jeśli chodzi o następne dni, to możesz przychodzić tylko, gdy już skończysz odrabiać lekcje.

-No tak, oczywiście. - chłopak wrócił się i dokończył przygotowywać gorący napój. - Teraz możemy iść? - zapytał z błyszczącymi oczami na twarzy.

-Tak. - uśmiechnął się miliarder. - Ale następnym razem też chcę dostać kakao. - zażyczył sobie Stark i poszedł z Peterem do swojego warsztatu, aby móc wspólnie popracować, ale przede wszystkim po to, żeby spędzić razem czas i to niekoniecznie w pseudo-szpitalnej sali.



Kolejny rozdział: Wade, ty mendo

Toρ sᥱᥴrᥱt | IroᥒDᥲd | Sριdᥱr-Mᥲᥒ (ᥴzęść 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz