Po nocy spędzonej w warsztacie wraz ze Starkiem udało im się wspólnie ulepszyć strój Spider-Man'a. Po takiej pracy aż sam się prosił o przetestowanie. Tony zgodził się na mały patrol Petera jutrzejszego wieczora. Dzięki temu najbliższa noc była tą dobrą dla nastolatka i z chęcią ruszył do szkoły kolejnego dnia. Odbył swoją karę po lekcjach w wyjątkowo dobrym humorze i zaraz po zakończonych lekcjach, tylko z lekkimi obawami, popędził na swój ulubiony budynek, aby rozpocząć patrol. Chwile w ciszy i spokoju poobserwował okolice, gdy zyskał niezbyt chciane towarzystwo.
-No cześć Pajączku. Trochę cię nie było. Chcesz skoczyć, się zabawić? - zapytał na dzień dobry, Wade.
-Nie ma mowy. Nigdzie z tobą nie pójdę. - zaprzeczył od razu Peter.
-Nie chcesz iść się rozerwać po mojemu? - zdziwił się najemnik.
-Czyli z radością wykręcać komuś kończyny i czekać aż wyzionie ducha? - zapytał z wyraźnym sarkazmem nastolatek.
-Dokładnie! Ostatnio było zajebiście przecież. - ucieszył się Wilson.
-Nie, Wade. Nie było zajebiście. - warknął na niego. - Nigdy więcej mnie o to nie proś, jasne?
-Dlaczego? Przecież ci się podobało. - zawiódł się Wade.
-Nie mi się podobało. Pomyślałeś, gdzie byłem przez ostatnie tygodnie? Nie. Nie odezwałeś się, bo robisz to tylko, kiedy chcesz czegoś. - zauważył Peter. - Dla twojej informacji pozbywałem się jakiegoś chorego symbiotu. Przez niego robiłem to, co chciałeś. Tego już nie będzie. Jestem sobą i tak zostanie.
-Wszystko zepsułeś. Tyle starań. - westchnął teatralnie Wilson. - Zmarnowałeś tyle mojej ciężkiej pracy.
-Jakiej pracy? Co niby zepsułem? - chłopak zmarszczył brwi i spojrzał na swojego rozmówce. - O czym ty mówisz?
-Myślisz, że dzięki komu Venom ciapnął akurat ciebie? Nie chciałeś spędzać ze mną czasu i olewałeś, więc co innego miałem zrobić. - wyjaśnił, jakby nigdy nic, a Peter zamilkł na dłuższą chwilę. - Czemu nic nie mówisz?
-Czy ciebie do reszty pojebało?! Wiesz, co przez ciebie musiałem przechodzić? Zrobiłeś ze mnie psychopatę i do tego mordercę. Myślisz, że tak się zdobywa znajomości? Jesteś chory.
-Nie wiedziałem, że to wyjdzie aż tak. Liczyłem, że tylko trochę ci odbije i będziesz chciał ze mną coś robić. - powiedział Wade, patrząc na niego.
-Robić, co? Mordować ludzi na zlecenie? To nie jest ani trochę w porządku. Zaczynałem cię lubić, ale nie kiedy zajmowałeś się swoimi sprawami, tylko wtedy, gdy przychodziłeś na wieżowiec pogadać. O szkole, o patrolu, o czymś normalnym.
-Czyli jednak mnie lubisz? - zapytał z odrobiną nadziei.
-Nie. W tym momencie jesteś kurwa u mnie skończony. Masz się do mnie nie zbliżać, nie odzywać, nie pisać, nie dzwonić. Zapomnij, że w ogóle istnieje. Następnym razem się nie zawaham, jak cię przyłapie na zleceniu i skończysz zakuty przed Fury'm. Dotarło?
-Jesteś okropnie niesprawiedliwy, Piti. - skamlał pod nosem Wade.
-A ty jesteś pojebanym psycholem. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Ani z tobą, ani z żadnym debilem, który ma na bakier z prawem. Dość już mam problemów. - postawił sprawę jasno nastolatek.
-Dobrze, dotarło. Ale skoro chcesz, tak bardzo spełnić ten ostatni warunek, to się zastanów czy chcesz dalej lizać się po kątach z seksi blondaskiem z twojej klasy. - warknął na koniec Wade i zniknął z pola widzenia Parkera.
Peter chwilę próbował ogarnąć zdenerwowanie i dopiero po chwili zaczął zastanawiać się nad słowami Wade'a. Nie wiedział, co miał na myśli, ale wydało mu się to podejrzane. Postanowił przemyśleć wszystko w samotności, dlatego udał się na dach swojej ulubionej kamienicy. Usiadł na szczycie dachu i sięgnął telefon. Nie wiedział czemu, ale postanowił, sprawdzić to, o czym wspomniał mu Wade. Nigdy nie miał w zwyczaju myszkować po aktach innych ludzi, a tym bardziej swoich znajomych, ale tym razem nie wytrzymał i sprawdził wszystko, co było związane z Simonem. Niestety już po chwili ogromnie tego żałował. Nie chciał wiedzieć nawet połowy z tego, co wyczytał. Stwierdził, że woli zapomnieć o tym na najbliższy czas i że może wróci do tego tematu, kiedy będzie rozmawiał ze swoim kolegą osobiście. Na ten moment musiał powiedzieć Starkowi o rewelacjach związanych z Venom'em, dlatego zebrał się z miejsca i już miał popajączkować do domu, kiedy jego uwagę przykuł hałas wewnątrz kamienicy. Zerknął przez najbliższe okno do środka i momentalnie przypomniał sobie, że to nie tylko jego ulubione miejsce, kiedy zobaczył blond sportowca. Był prawie środek nocy, dlatego tym bardziej zdziwił się nagłym przybyciem kolegi. Simon tylko rzucił w kąt swój szkolny plecak i usiadł obok, sięgając niedopitą butelkę jakiegoś alkoholu. Peter tylko zmarszczył brwi na ten widok, ale chwilę później podskoczył w miejscu, kiedy szklana butelka rozbiła się z hukiem o przeciwległą ścianę. Teraz wiedział, że nie chce być tylko biernym obserwatorem i zeskoczył prosto przed chłopakiem.
-No cudownie. Jeszcze ciebie tu brakowało. - warknął na niego blondyn. - Nie powinieneś o tej porze popylać już do domku? - zapytał z wrednym uśmieszkiem.
-A ty nie powinieneś być w domu o tej porze? Co ty tu robisz? - zapytał Peter, pozbywając się maski z twarzy.
-Odpoczywam od upierdliwego robactwa na dwóch nogach, ale właśnie mi nie wyszło, jak planowałem. - odpowiedział bez namysłu.
-Okay, rozumiem. Czyli jednak jesteś zły za to, co się stało. - westchnął Peter. - Naprawdę przepraszam.
-Nie jestem zły. - zaprzeczył szybko. - Po prostu chce być sam. Pogadamy jutro.
-Na pewno nie chodzi o to? - dopytał nastolatek.
-Na pewno. To tylko złamana ręka, a ty nie jesteś już morderczym psycholem. To chyba dobra cena. - odpowiedział już nieco spokojniej.
-To coś się stało, czy tak po prostu gorszy dzień? - męczył dalej pytaniami.
-Gorszy dzień. Możemy pogadać jutro? - poprosił sportowiec, układając się wygodniej na podłodze.
-Możemy. Wiem, że pewnie zdania nie zmienisz, ale nie możesz wrócić do domu na noc? - zapytał jeszcze na odchodne.
-Ojoj, martwisz się? - zaśmiał się pod nosem Simon. - Idź do domu. To nie moja pierwsza noc tutaj. Do zobaczenia jutro w szkole.
Peter mimo tego, że wolał mieć na oku, co się dzieje w tej kamienicy, popędził do wieży. Czekała go długa dyskusja na temat Venoma ze Starkiem. Kiedy dotarł do domu, popędził od razu do warsztatu miliardera, żeby zdać relację z patrolu. Tony, kiedy dowiedział się, co się wydarzyło, zdał relację Fury'emu. Każdy chciał jak najszybciej zająć się Wilsonem, ale ten już zdążył zniknąć z Nowego Jorku. Pozostało czekać na jego powrót i wtedy się nim zająć.
Kolejny rozdział: Blond anioł z diablimi rogami
CZYTASZ
Toρ sᥱᥴrᥱt | IroᥒDᥲd | Sριdᥱr-Mᥲᥒ (ᥴzęść 1)
ФанфикJak każdy wie Peter to mistrz pakowania się w kłopoty i w sytuacje jakich powinien unikać. Każdy wie, że ogromnie to denerwuje Starka, ale i tak zawsze mu pomaga. Tylko czasem sprawa wymyka się z pod kontroli i nadchodzą niezapowiedziane zmiany i pr...