34. Zaufany inwigilator

530 44 19
                                    

Jednego poranka Stark przesiadywał praktycznie cały dzień przed ekranem komputera, szukając raportu z ostatnich kilku misji. Chciał upewnić się, czy wszystko się zgadzało, ponieważ miał przeczucie, że coś ciągle im umykało. Stark przemykał każdego dnia, jak cień między pomieszczeniami w wieży i czasami mamrotał coś do siebie. Taki widok za wiele nie różnił się od tego, co można było spotkać na co dzień.

Natomiast Peter zauważał małą różnice w zachowaniu miliardera, ale uznał, że było to spowodowane ogólnymi zmianami w jego życiu ostatnio. Wiele się pozmieniało i to w bardzo nieoczekiwany sposób, dlatego nastolatek pogodził z nagłą ciszą między nimi i częstymi wyjściami Starka dokądś, ale nie wiadomo gdzie. W końcu jakby nie patrzeć miał pracę i tym sugerował się Peter oceniając zaistniałą sytuację. Brakowało mu czasu spędzanego razem, którego ostatnimi czasy miał więcej niż na samym początku, ale stwierdził, że spożytkuje ten czas na naukę lub inne zajęcia. Miedzy innymi tymi zajęciami było nocne pajączkowanie lub odwiedzanie ulubionego szkolnego chuligana. Tego wieczoru planował właśnie mały patrol po dzielnicy, ale najpierw zebrał wszystkie zeszyty z tego dnia i przeszedł się do Simona. Jego wizyty u niego nikogo już nie dziwiły, ale musiał wybierać czas, kiedy jego ojca nie było w domu na wszelki wypadek.

-Przyniosłem ci lekcje z dzisiaj. - przywitał blondyna, kiedy znalazł się w jego pokoju i przez chwile obserwował, jak ten szybko chowa wymęczony zeszyt pod poduszkę. - To ten zeszyt, co tachasz do kamieniczki po nocach?

-Tak, ale mniejsza. - chłopak zebrał się z miejsca i powędrował do swojego gościa. - Dziękuję za notatki. Postaram się przepisać dzisiaj. 

-Nie śpiesz się. Jutro nie potrzebuje tych zeszytów akurat. - powiedział Peter, uśmiechając się lekko. - Powinieneś wstawać z łóżka?

-Spokojnie. Już od kilku dni powinienem już się coś ruszać. Za tydzień kończy mi się zwolnienie ze szkoły. - wyjaśnił i odłożył zeszyty na biurko. 

-Czyli za tydzień wracasz do szkoły? - dopytał Peter.

-Chciałbym, ale mama każe mi zostać jeszcze tydzień dłużej. No wiesz, na wszelki wypadek. Chociaż już jest dobrze. - powiedział, siadając z powrotem na łóżku.

-Może i ma rację. Lepiej, żeby nie przegiął, jak wtedy z ręką. - przypomniał Peter. - Dzisiaj wieczorem idę sobie poskakać. - pochwalił się planami.

-Fajnie, ale jak coś ciekawego się wydarzy to się podziel. 

-Jak będę mógł to się podzielę. - zapewnił nastolatek. - Pokaż, co masz w magicznym zeszyciku.

-Tam nie ma, co oglądać. Ciągle pytasz, co u mnie, ale jak ja pytam, co z tym twoim odwalaniem wtedy to coś rozmowny nie jesteś. - zmienił szybko temat blondyn.

-Bo nic się nie dzieje. Mam już spokój i na razie nie zapowiada się, żeby mi cokolwiek wróciło. - odpowiedział tym razem chłopak. - Mogę już robić wszystko, co wcześniej i przynajmniej mam pewność, że nie natknę się na Wilsona gdzieś.

-To akurat bardzo dobrze i dla mnie też. Bo, że też ja się tak łatwo dałem wkręcić w ten cyrk. 

-Chciałeś dobrze. Teraz już jest po problemie i nikt nie musi się niczym przejmować. - ucieszył się Peter i dobrał szybko do ukrytego zeszytu, uciekając z łóżka, bo wiedział, że ten go szybko nie złapie.

-Peter, oddawaj. - warknął na niego i zerwał, żeby odebrać swoją własność, ale szybko usiadł z powrotem zdając sobie sprawę głupiej reakcji, sycząc pod nosem.

-Ciii, było się tak zrywać? Jeszcze sobie coś zrobisz. - dociął mu trochę brunet i zabrał się za kartkowanie skradzionego zeszytu, ale i tak zerknął na niego, żeby upewnić się, że nic się nie stało.

Toρ sᥱᥴrᥱt | IroᥒDᥲd | Sριdᥱr-Mᥲᥒ (ᥴzęść 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz