17. Coś jest inaczej

1.4K 95 45
                                    

Peter następnego dnia rano obudził się z lekkim bólem głowy, ale pomyślał, że widocznie nie wyspał się wystarczająco. Zebrał się z łóżka i poszedł uszykować do szkoły. Kiedy ubrał się na szybko, sięgnął plecak i zaczął pakować potrzebne książki, ale coś w głowie mówiło mu, żeby dzisiaj się urwać z lekcji. do tego dosłownie mówiło. Peter przez moment zastanawiał się czy mu się nie wydawało, ale sytuacja powtórzyła się kilkakrotnie. Pokręcił głową na boki i popędził do kuchni zmontować sobie śniadanie, ignorując zaistniałą sytuację. W końcu był przemęczony, więc wszystko było możliwe. 

-Nie idź dzisiaj do szkoły. Przyda ci się wolne. - Peter usłyszał nieznany głos i to niezwykle blisko.

-Słucham? - Peter rozejrzał się po kuchni, ale nie dostrzegł nikogo w pobliżu.

-Olej szkołę. Siedź w domu. - powtórzył propozycję.

-O, co tu chodzi. - nastolatek zmarszczył brwi, orientując się, że ten głos raczej siedzi mu w głowie, a nie w tym samym pomieszczeniu.

-Niczym się nie przejmuj. Teraz będziesz spędzać ze mną dużo czasu. - zapewnił męski głos.

-Że, co. Zamknij się. - przestraszył się chłopak.

-Nie tak prędko. Przydam ci się, Poprawię wszystko w twoim życiu. - Petera przeszedł mały dreszcz.

-Ej, nie. O co chodzi. Nie podoba mi się to. Hej? - chłopak zgubił się w swoich myślach, ale nie usłyszał już głosu, który do tej pory do niego się odzywał.

Nastolatek zebrał szybko drugie śniadanie i popędził do wyjścia. Liczył na to, że, gdy wyjdzie z domu głos przestanie go dręczyć. Po drodze zdążył tylko rzucić, że jedzie do szkoły autobusem i pobiegł na przystanek. Kiedy czekał na transport rozglądał się nerwowo po ulicy, szukając powodu, żeby wrócić do wieży, ale na szczęście nie udało mu się nic takiego znaleźć. Po dojechaniu na miejsce, ruszył od razu do budynku. W drodze do szafki wpadł niestety na Flasha, który na dzień dobry postanowił przywitać go wyzwiskami. Widocznie okres dobroci dla Parkera się skończył. Chłopak chciał się szybko ulotnić, dlatego pobiegł do szafki, jak szalony. Miał nadzieję, że problem Thompsonem się skończył, ale jak widać, mylił się. Westchnął ciężko kompletując podręczniki na lekcje.

-Mówiłem, że masz nie iść do szkoły.

-Nie będziesz mówić mi, co mam robić.

-To się jeszcze okaże.

Peter nie miał pomysłu skąd wziął się głos w jego głowie i czemu podpowiada mu rzeczy całkiem sprzeczne z jego wartościami. Na szczęście lekcje do przerwy obiadowej minęły spokojnie i bezproblemowo. Peter oczywiście nie mógł powstrzymać się, żeby popatrzeć na blondyna, któremu udzielił ostatnio lekcji fizyki i szczerze przyznał, że nie może się doczekać kolejnych dodatkowych. Co prawda ustalili, żeby nie pokazywać nikomu, ze się dogadali, więc wszystko było tak, jak do tej pory poza kilkoma spojrzeniami wymienianymi pomiędzy nimi. Poprawiło to, zepsuty dotąd, humor Petera. Chłopak zebrał na tackę wszystko, co planował zjeść na tej przerwie i wędrował do stolika, kiedy Flash ukradkiem podłożył mu nogę przez, co brunet wylądował jak długi na ziemi. Podniósł wzrok na swojego oprawcę i westchnął głośno.

-Nadal Ci mało Flash? - zapytał zrezygnowany, wstając z ziemi.

-A ty nadal jesteś żałosną sierotą. Na prostej drodze się wywalasz. Masz jakąś niepełnosprawność poza umysłową? - zaśmiał się pod nosem Flash.

-Nie gorszą niż ty zapewne. - warknął pod nosem Peter.

-Co tam burczysz? - zapytał go lekko wkurzony dręczyciel.

Toρ sᥱᥴrᥱt | IroᥒDᥲd | Sριdᥱr-Mᥲᥒ (ᥴzęść 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz